Guenh - 2011-07-06 16:24:00

Podobno żółwie mogą dożyć nawet trzystu lat. Z tego powodu wielu ludzi porównuje je do nieśmiertelnych stworzeń, których serca na rzecz długowieczności biją tylko dwa razy na minutę. Na co im jednak życie, skoro niczego przez swą dumę w życiu nie spróbują, skoro nie poczują czym jest wiatr we włosach?
A serce ich, choćby i najsilniejsze, po upływie terminu ważności eksploduje tak samo, jak u każdego szaleńca, jak u każdego najszczęśliwszego pomimo swej głupoty człowieka. I tak samo jak najsłabszy nawet człek, i żółw , i istota wieczna ciała swe i życie zwrócić będą musiały ziemi. Nadejdzie bowiem ten dzień, kiedy każdy okaże się błahym - i każdy serce swe oddać będzie musiał niezależnie od tego, ile zdążył przeżyć.
- Dlatego trudno być istotą wieczną. - mruknęła z przekąsem Filia, bazgrząc coś w zeszycie. - Na co komu takie serce.

Upiła końcówkę herbaty, po czym z impetem zamknęła notatnik, delektując się słodkim szelestem papierowej obwoluty. Nareszcie ukończyła artykuł, który już wkrótce miał się stać jej portalem do sławy i splendoru. Jeszcze raz pozwoliła zerknąć sobie na tytuł własnego dzieła. Pokiwała z uznaniem głową na widok starannie wykaligrafowanych liter. Zapędziła się nieco w swym rozrzewnieniu i zaczęła odtwarzać w myślach scenkę rodzajową z udziałem jej szefa, który po lekturze artykułu pada jej do stóp i oferuje awans na stanowisko dyrektora. Następnie - bo tak to było w scenariuszu - ona następuje mu na twarz i wgniata obcas w nadnaturalnie mięsisty policzek. Co jak co, ale przełożony się jej nie udał. Był typowym mężczyzną z gatunku tych obleśnych i gburowatych. Na dodatek nie przejawiał chęci zatrudniania kobiet, a sama Filia była dla niego przykrym odstępstwem od reguły.
Z rozmarzenia wyrwało ją bicie zegara. Ze zdziwieniem spostrzegła, że pracowała całą noc, a do wyjścia do pracy dzieliły ją niespełna dwie godziny.
- Chyba zasługuję na pięć minutek snu. - mruknęła, rzucając się na kanapę. Objęła pluszowego misia możliwie jak najmocniej, po czym momentalnie zasnęła.
Z chwilą, gdy otworzyła oczy wiedziała, że coś poszło nie tak jak powinno. Z wielkim trudem sięgnęła po komórkę.
                   
***
Xellos pomimo ośmiu godzin spędzonych w pracy był w niesamowicie dobrym humorze. Cały dzień spędził na odbieraniu gratulacji od najwyżej położonych w przemyśle telewizyjnym szych. Dysponował na tyle bogatym zapleczem finansowym, że wcale nie musiał zajmować się czymkolwiek ponad codzienne delektowanie się herbatą. Posada dziennikarza udostępniała mu jednak szerokie pole do popisu, jeśli chodzi o władowywanie w ludzi negatywnych emocji.
- Cieszę się, że mogę cię mieć w swojej drużynie. - zaśmiał się sympatycznie wyglądający grubasek.
- To dla mnie zaszczyt, szefie. - Xellos posłał swojemu towarzyszowi życzliwy uśmiech, po czym odpalił papierosa i spojrzał przed siebie.
Z tarasu redakcji można było podziwiać całą panoramę miasta, ale Xellos lubował się jedynie w obserwowaniu przechodniów. Widok nowoczesnej architektury i świecących bilboardów wywoływał u niego znienawidzoną pochodną uczucia melancholii za starymi czasami. Momentami nachodziła go nawet refleksja, że nieśmiertelność jest bliższa przekleństwu niż podarunkowi od losu - a za refleksjami również nie przepadał. Na szczęście nie dane mu było dzisiaj zbyt długo gdybać nad sensem istnienia. Kątem oka spostrzegł, że znad horyzontu nadciąga przedziwny obiekt niemalże latający. Wyostrzył wzrok, po czym na jego twarz wpełzł szczery uśmiech. Filia bardzo często spóźniała się do pracy, ale jej dzisiejsza niekompetencja przerosła jego najśmielsze oczekiwania. To zabawne, że spośród setek państw i tysięcy miast wybrali to samo miejsce zamieszkania. Żeby dodać ironii kropkę nad i, przejęli niemal równocześnie te same posady w konkurujących ze sobą redakcjach. Brzmi to jak bardzo tandetny początek przeciętnej komedii romantycznej, ale nie w głowie im było teraz coś tak błahego, jak miłostki. A niektórym nie leżało to wręcz i na sercu.
Xellos był tak zaabsorbowany delektowaniem się każdym potknięciem Filii, że nie usłyszał nawet wiwatów na swoją cześć. Dopiero, gdy blondwłosa zniknęła za drzwiami stojącego naprzeciwko budynku, odwrócił się i zgasiwszy papierosa na poręczy pozwolił wszystkim współpracownikom powtórzyć radosną pieśń.

***
- Ul Copt, jak zwykle rozczarowałaś nie tylko mnie, ale i całą załogę. - po pokoju potężnym echem rozniósł się złowrogi głos. Filia przez cały ten szaleńczy bieg wymyślała najróżniejsze przemowy: i błagalne, i rozpaczliwe, aż po te najostrzejsze w wymowie, a nawet i pożegnalne. Jednak teraz nie mogła z siebie wydusić więcej ponad:
- Naprawdę, nie mogę nawet wyrazić w słowach tego, jak bardzo przepraszam za te spóźnienie. Pracowałam nad artykułem całą noc, i...
- Dosyć! - krzyknął mężczyzna i aby uwydatnić swoją wściekłość, uderzył pięścią w swoje biurko. Zapanowała niezręczna cisza.
- Gdyby tylko chciał pan rzucić okiem na moją pracę... - Filia nieśmiało wsunęła notatnik na blat biurka, ale przełożony nie przeczytał nawet tytułu jej wypocin. Pochwycił zeszyt w ręce i teatralnym gestem podarł go na niemal idealnie symetryczne pół.
- Ile razy powtarzałem, Ul Copt, że artykuły przynosimy w formie elektronicznej! W jakich czasach ty żyjesz?!

Filia starała się nie rozpłakać. Nie dość, że była wyczerpana, to jeszcze nigdy nie doznała takiego upokorzenia na oczach wszystkich współpracowników. Poza tym, była świadoma faktu, że brak umiejętności obsługi komputera jest obecnie kalectwem, ale bardzo wolno łapała zasady bezpiecznego użytkowania tego diabelskiego ustrojstwa. Postanowiła więc ukoić swoje zszarpane nerwy wyobrażeniami najgorzej śmierci swojego przełożonego. Gdy gotowała go właśnie w wielkim garze w zwyczajowej temperaturze dwustuczterdziestu stopni, ten odezwał sie do niej po raz ostatni tego dnia:
- Wracaj do domu, Ul Copt. I radzę napisać ci sensowny artykuł na jutro. Tym razem w pliku .doc .

***
Xellos zbliżał się tanecznym krokiem do naprzeciwległej krawędzi ulicy - dokładnie tam, gdzie Filia postanowiła akurat zaparzyć herbatę.
- I tak będę od ciebie lepsza. - mruknęła, posyłając mu mordercze spojrzenie zanim jeszcze zdążył się do niej dosiąść.
- Powtarzasz to od paru miesięcy. - odpowiedział jej szyderczym uśmiechem, po czym nie uzyskując pozwolenia nalał sobie jej herbaty do własnej filiżanki, którą zwykł nosić codziennie w kieszeni płaszcza.
- Ciężki dzień? - spytał obojętnie, smakując idealnie wyważoną mieszankę ziół i wówczas zmienił temat - Czy to kwiecie alzbejskiej jabłoni? Czy one jeszcze rosną?
- Nie, ale tysiące lat temu rosły. I nie, rzekłabym wręcz, że wspaniały to dzień. - Filia wyszczerzyła zęby w najsztuczniejszym uśmiechu, jaki Ziemia znała. Xellos niestety, ignorując tę mało wiarygodną odpowiedź, dodał niemal natychmiast:
- To co? Pocieszająca kolejka wina u mnie w mieszkaniu?

Nieskazitelnie biała filiżanka Filii spektakularnie rozbiła się o chodnik. Blondwłosa popatrzyła z nieestetycznie rozdziawionymi ustami na swojego niezbyt oczekiwanego towarzysza. To był pierwszy raz, od kiedy tu mieszkają, kiedy zaprosił ją do siebie. Generalnie, nie utrzymywali ze sobą zbyt dobrych kontaktów, każdy kroczył swoją starannie udeptaną ścieżką i nie śmiał nawet pomyśleć o zwróceniu uwagi na inną.
Pewnie chce ze mnie cały wieczór szydzić, pomyślała sobie Filia. A potem zamknie mnie w szafie, choć wie, że tego nie znoszę, dodała od razu.

Wyprostowała się i uniosła głowę najwyżej, jak tylko mogła.
- Po stokroć dziękuję - prychnęła - Lecz cierpię na nadkwasotę żołądka. Wino mi nie służy.
- Proponuję więc najstarsze odkrycie na rynku: herbatę parzoną z piór ptaków dodo. - podniósł się i w zapraszającym geście wyciągnął ku niej rękę.
- Ptaki dodo już nie istnieją. - prychnęła raz jeszcze blondwłosa.
- Być może, ale tysiące lat temu istniały.

***
Filia przypatrywała się wiszącemu nad telewizorem kamiennemu gargulcowi. Twarz miał niewyględną i zdeformowaną, a długością swoich szponów przywodził jej na myśl najnowsze odkrycia współczesnej mody.
- Co za bezguście. - szepnęła, krzywiąc sie jak po zjedzeniu cytryny. W tym akurat momencie Xellos podsunął jej pod nos filiżankę dziwacznie pachnącego napoju. Filia po raz kolejny tego wieczoru pożałowała przyjęcia zaproszenia od demona.
- Cóż za aromat... – mruknęła z przekąsem, po czym nieśmiało upiła łyk herbaty. O dziwo, napar wbrew jej pierwotnym podejrzeniom nie charakteryzował się słodko gorzkim posmakiem świeżo wyhodowanej zgnilizny. Smakował raczej jak trawa (z gatunku tej cytrynowej), połączona z nutą czerwonych owoców. Spojrzała na Xellosa z wyrazem miłego zaskoczenia.
- Pyszna. - zamlaskała - Tylko czy czegoś tam przypadkiem nie dolałeś? – spytała po chwili. Jeszcze gdy nie zdążyła odpocząć po walce z Dark Starem, usłyszała z piątej ręki jakie to wyśmienite degustacje alkoholowe urządzali sobie Xellos z Liną, kiedy ta osiągnęła pełnoletniość. Filia pamiętała również, jak bolesnym było dla niej pominięcie jej skromnej osoby przy tego typu okazjach. Owszem, nie przepadała za alkoholem, ale przecież chętnie powspominałaby chwile spędzone z panną Inverse i resztą grupy.
- Oczywiście, że dolałem - uśmiechnął się dumnie - Wysokoprocentowej nalewki od Zellas, jeśliby uściślić.
Tak, zdecydowanie Filia nie przepadała za alkoholem. Zawsze, gdy miała okazję go wypić, kończyło się to ogólnoświatową tragedią. Dzisiaj jednak nieszczególnie przerażała ją wizja zamroczenia i chwilowego upadku umysłu.
- Wspaniale. - powiedziała, po czym wlała sobie całą zawartość filiżanki do gardła, by po chwili stuknąć Xellosa pustym naczyniem w tors.
- Lej po brzegi. - usłyszał.

***
Poranek był okrutny. Filia w pierwszej chwili kompletnie nie wiedziała, gdzie się znajduje i dopiero widok szpetnego gargulca przypomniał jej wczorajszą wizytę u Xellosa.
- Bogooowiee... - szepnęła jak najciszej, by samej siebie nie zirytować swoim głosem. Miała przepisać artykuł na komputerze. Miała stawić się dzisiaj w redakcji jako nowo narodzona kobieta sukcesu. Nic. Nic. Sięgnęła po torebkę, z której wyjęła pilot do telewizora, potłuczone kieliszki, resztę batonika i w końcu prowizorycznie zapakowaną szczoteczkę do zębów. Z trudem dotarła do łazienki. Czuła się dziwnie. Lustro zdawało się wisieć niżej, niż wczoraj, a w dodatku teraz było całkowicie zaklejone zdjęciami z polaroida. Spojrzała na fotografie. Większość z nich była nieostra i zamazana - ale to może nawet i lepiej, gdyż ich tematyka oscylowała wokół zdarzeń, których już nie pamiętała. Z jednego obrazka wyróżniła swoją sylwetkę wtuloną ciasno w ramiona Xellosa. Nie mogła uwierzyć, że pozwoliła sobie na taką poufałość i że ten przeklęty demon na podobny akt nieuzasadnionej sympatii przystał. Ich miny na zdjęciu sugerowały, że byli z tego dziwacznego obrotu spraw nawet zadowoleni.
- Bogowie... – pomyślała, czując jak złośliwie gorący rumienieć wpełza na jej twarz. Jednym ruchem zdarła zdjęcia z lustra. To, co zobaczyła w jego tafli było o wiele gorsze niż nieznośna niewiedza na temat wczorajszego wieczoru. To był najgorszy, ale to zdecydowanie najgorszy widok w jej życiu. Z miejsca poczuła chęć na przytulenie się do sedesu, lecz zamiast tego z jej gardła wydobył się jedynie męski wrzask.
                   
Podczas gdy Filia przeżywała właśnie najgorsze chwile w swoim życiu, Xellos dopiero budził się ze swojego dziesięciogodzinnego snu. Przeciągnął się rozkosznie, po czym położył dłonie na klatce piersiowej. Poczuł dziwne uwypuklenia w miejscach, które powinny tworzyć powierzchnię ewidentnie płaską, ale nie miał ochoty tej nieścisłości analizować.
- Oj tam oj tam, nawet to przyjemne. - mruknął cicho i postanowił spać dalej. Nie dane mu było jednak smakować chwilę, gdyż drzwi do sypialni gwałtownie się otworzyły. Gdy postanowił ustalić przyczynę tego ambarasu i łaskawie wychylił się zza kołdry, ujrzał w progu swoją postać.
- Ojej... - zamrugał oczami w niekłamanym zdziwieniu. - Nalewka od Zellas jest super.
- Xellos, to ja! Filia! - powiedział jego klon i o dziwo, zapłakał żałośnie.
- Filia, na Shabbiego, w takim razie pięknie wyglądasz. - zachichotał ochryple demon. Jako, że jego sny były sztucznym tworem powstałym na potrzebę zwalczenia chwilowej nudy, charakteryzowały się one sporym brakiem logiki, ale za to i wyśmienitym humorem. Zachichotał więc raz jeszcze, po czym nakrył się z powrotem kołdrą, której jednak natychmiast został pozbawiony.
- Xellos, stało się coś strasznego! - zawyła jego podróba - Ja jestem tobą, a ty jesteś mną!
Niby to tylko sen, ale należało chociażby z grzeczności iść z nurtem fabuły. Xellos teatralnie wykrzywił usta w podkówkę, po czym dźwignął się z posłania i stanął przed lustrem.
- O nieee... – jęknął widząc, że w istocie, znajduje się w ciele smoczycy -  Nieee jak to się stało - tym razem nie powstrzymał ataku opętańczego chichotu.
Więcej nie powiedział, gdyż runął jak długi na ziemię pod wpływem potężnego uderzenia w tył głowy.

I znowu śnił, lecz tym razem o czymś zgoła innym. Przeskakiwał tęczę w towarzystwie rozkosznych kucyków, których skóra mieniła się blaskiem brokatu. Jeden z nich podkopyptał do niego z filiżanką pełną najrzadszej herbaty na świecie.
- Dziękuję Ci obrzydliwa słodkości ty moja. - pogłaskał zwierzę po grzywie, po czym zabrał się do konsumowania specyfiku.
- Xellos. - rzekł wściekle kucyk.
- Za chwilęęę... - mruknął radośnie demon. Pysk kucyka z nagła zamienił się w szklaną kulę, w której zamigotał obraz doszczętnie spalonej plantacji herbaty. Xellos poczuł dziwnie bolesne ukłucie w miejscu, w którym powinien mieć serce.
- NiieeeeeEEEEEE!!! – krzyknął rozpaczliwie - Tylko nie tooo...
- oooooou ała... – dokończył swoją odę do smutku, po czym otworzył szeroko oczy. Ujrzał przed sobą – no cóż – siebie i choć zazwyczaj cenił ten widok, zamrugał nerwowo ślepiami w nadziei, że się nareszcie obudzi.
- Może teraz mi uwierzysz? - krzyknął na niego klon. Xellos skrzywił się z niesmakiem. Jaki ten klon upierdliwy, pomyślał. A jaki niemiły!
- W sensie, mam uwierzyć, że ty to Filia, tak? – odważył się w końcu spytać.
- Nie musisz w to wierzyć. To jest niemal namacalne! Spójrz najpierw na mnie, a potem na siebie! – usłyszał w odpowiedzi.
Xellos darował sobie spoglądanie na nieuprzejmego gościa, ale posłusznie zerknął w dół "swojego" ciała. Uśmiechnął się na widok długich nóg przykrytych do kolan słodką, różową sukienką. Zaraz po tym przypomniał sobie również o wczorajszym spotkaniu z Filią, które zorganizował tylko po to, by móc przedłużyć swoją słodką kontemplację jej cierpienia.
- No dobrze, wierzę. No ale co z tego? - spytał.
- Jak to co?! Xellos, musimy to jak najszybciej odkręcić! - wrzasnęła grubym głosem Filia.
- Spokojnie, pewnie zależy to od jednego pstryknięcia palcem. - machnął ręką, po czym obejrzał się w lustrze. - Chociaż mi się tam podoba, jak jest. Może zostać. - i przyłożył ręce do piersi.
- Hola, hola, hola! - wrzasnęła Filia i w przypływie agresji wymierzyła swojej twarzy – jakkolwiek to dziwnie nie brzmi – solidnego plaskacza.
- Zostaw to, bo inaczej ja zacznę macać... No sam wiesz co! - wydarła się, by nadać swojej wrogiej postawie należną jej powagę.
- Ależ mnie to nie przeszkadza. - Xellos zamrugał słodko długimi rzęsami, rozmasowując przy okazji obolały policzek.
Tego było już za wiele. Filia osunęła się na podłogę, po czym zaczęła nawilżać ją rzewnymi łzami.
- Jeszcze tu. - Xellos popukał paznokciem w suchy kawałek panelu.
- Bardzo śmieszne, ty nawiedzony diable. - prychnęła - Ciekawi mnie jednak, czy będziesz tak samo dowcipny kiedy stracisz okazję do awansu na skutek absencji w pracy.
O tym Xellos nie pomyślał.

- Hmm... Najwyraźniej zanim to odkręcimy, musimy tymczasowo zamienić się na obowiązki. Ty posmakujesz życia w pełnym poszanowaniu i sukcesie,  a ja pławić się będę w upokorzeniach i porażkach. - oczy aż mu zabłysły na dźwięk tak udanego dowcipu.
- Otóż nieprawda. - zachichotała triumfalnie smoczyca, podnosząc się z podłogi - Albowiem to, co za chwilę przeczytasz sprawi, że uśmiech zlezie z twojej, co prawda tymczasowej, ale ślicznej twarzyczki. – i skończywszy uroczystą przemowę wsunęła mu w rękę notatnik. Xellos przypatrzył się dokładnie jego okładce, po czym uniósł wzrok na Filię.
- "Facet to świnia"...? - spytał z politowaniem.
- Owszem! - smoczyca wskoczyła z podniecenia na stolik w stylu przywodzącym na myśl niegdysiejsze wygibasy Amelii - To właśnie przedstawisz dzisiaj mojemu szefowi. Z uśmiechem na ustach! I pamiętaj, że kiedy on zaproponuje mi dyrekturę, musisz wgnieść obcas w jego mięsistą twarz!
- Brzmi zachęcająco - rozpromienił się demon - ale...zaraz, zaraz … Co to za bzdurny materiał?
- To czysta prawda życiowa, skarbie. - pozwoliła sobie na poufałość - Takie są fakty. A teraz czytaj!
- Ekhm. - odchrząknął demon, po czym wybrał pierwszy lepszy fragment tych – w jego przeczuciu - wątpliwie odkrywczych wypocin:
- "Jak powszechnie wiadomo, mężczyźni są efektem ubocznym humoru boga"... No nie! – wykrzyknął i wyrzucił zeszyt za fotel.
- Co ty robisz?! - oburzyła się Filia i rozpoczęła akcję ratunkową notatnika. Odwróciwszy się, spostrzegła obrażonego Xellosa siedzącego okrakiem na kanapie.
- Nie taaaaak! - kontynuowała tyradę - Noga na nogę! Noga na nogę! Naucz się wreszcie!
- Zrobię tak tylko i wyłącznie pod warunkiem, że pozbędziesz się tej paskudnej koszuli okalającej "twoje" ciało. - warknął.
W istocie koszula, którą założyła Filia, mieniła się najsłodszymi odcieniami różu, a szwy poprzeplatane były na domiar złego srebrzystą nitką.
- Bardzo bym chciała, ale ty musisz się już zbierać. Ja mam chyba dzisiaj wolne, prawda? - mrugnęła do niego okiem, po czym rozłożyła się majestatycznie na fotelu. Xellos wymiętolił ze wściekłości rąbek swojej sukienki, po czym uznając że dostatecznie przypomina już Filię po śmierci, udał się w stronę drzwi. I gdy tak akcentował żałość każdego swojego kroku, usłyszał:
- Xellos.
- Słuuchaaammm... - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Tylko bez macania.
Już miał ją boleśnie okaleczyć, gdy z nagła coś mu się przypomniało. Zachichotał dyskretnie na samą myśl o nadobnej karze dla złośliwej smoczycy.
- Bedziesz miała dzisiaj gościa. Postaraj się go nauczyć stawiać pasjansa, oczywiście w miarę swoich możliwości logicznego myślenia. Buźki, papa! - krzyknął, po czym teatralnie zatrzasnął za sobą drzwi.




Z góry zaznaczam, że pisać nie umiem, ale lubię.

Meitsa - 2011-07-06 16:51:37

Nareszcie!!! *_* Cały czas morda mi się uśmiechała jak to czytałam. Świetna robota Guenh! I want moar! MOAR!!! XD XD XD Teksty są świetne ^^ I to nie prawda, że pisać nie umiesz, bo umiesz!

Jedno pytanko. Filia spała z Xellem czy w drugim pokoju?

Guenh - 2011-07-06 16:58:53

hm, w drugim pokoju, inaczej zauważyłaby od razu że coś jest nie tak :)
dziękuję, dziękuję! Oczywiście pierwszy rozdział jest niedokończony - trzeci za to hula aż miło. Czy wszystkie piszecie tak jak ja, od - za przeproszeniem - dupy strony? :D

Kamena - 2011-07-06 17:05:58

Guenh gdzies Ty się uchowała ze swoim talentem ?:o Ja jestem zachwycona! Pomysł prowadzony w świetnym stylu! Czyta się bardzo lekko i przyjemnie. No i świetne poczucie humoru przede wszystkim! Mój ulubiony fragment w którym trzymam się za brzuch i śmieje do rozpuchu a jak śmiech już staje się zbyt kretyński to chowam głowe w poduszke jest : 1. "Tego było już za wiele. Filia osunęła się na podłogę, po czym zaczęła nawilżać ją rzewnymi łzami.
- Jeszcze tu. - Xellos popukał paznokciem w suchy kawałek panelu. " n o i jeszcze ten 2.- "Co ty robisz?! - oburzyła się Filia i rozpoczęła akcję ratunkową notatnika. Odwróciwszy się, spostrzegła obrażonego Xellosa siedzącego okrakiem na kanapie.
- Nie taaaaak! - kontynuowała tyradę - Noga na nogę! Noga na nogę! Naucz się wreszcie!"

< Wiesza się u stóp Guenh i prosi o wiecej > *-*

Meitsa - 2011-07-06 17:13:58

Ja przeważnie za wszystko zabieram się od dupiej strony, ale żeby być przyzwoitą zmuszam się do robienia wszystkiego po bożemu :P

Guenh - 2011-07-06 17:29:51

Oh skoro się podoba to i mi się przyjemniej pisze :) będzie więcej, spoko spoko, dzisiaj mam wenę
Kameno, dziękuję za tak pozytywną opinię! :)

Kamena - 2011-07-06 17:32:47

Ja ide po koleji, chociaż w głowie wybiegam już daleko w przyszłość tak, że teraz pisze początek drugiego rozdziału a w głowie właśnie kotłuje mi się zakończenie. I jak przy tym dojść do ładu? Teraz jestem w patowej sytuacji bo napisałam piękne wprowadzenie do drugiego rozdziału a nie wiem jak z niego przejść do dialogu żeby móc zacząć na dobre jazdę z tym rozdziałem...no i tak stoję i czekam na objawienie. Mogła bym to zostawić i zacząć pisać to co już mam ułożne w głowie, ale jakoś nie umiem tak przeskoczyć i w sumie nie chce tego robić, bo w trakcie "normalnego" pisania moge wymyślić jeszcze stoo rzeczy które potem by nie pasowały do tego co zrobiłabym " na potem".

Btw. samo wyobrażenie postaci Xellosa wpadającej w babski szloch ( bo w końcu Filia teraz przybrała jego wygląd) przyprawia mnie o dziwny uśmieszek :))

Guenh - 2011-07-06 17:45:03

Xellos chyba jest w stanie zachowywać się jak dziewczyna przed okresem - widać to po serii Try :D

Ja nie umiem pisać po kolei. Zwyczajnie nudzi mi się pierwszy rozdział, nie mam pomysłu na drugi, więc piszę trzeci. Dlatego tak ciężko u mnie z dokończeniem czegokolwiek :)

Meitsa - 2011-07-06 17:49:00

A co powinno być w drugim rozdziale? Może zarzucimy ci jakimiś pomysłami :)

Guenh - 2011-07-06 17:55:48

Podążając pierwowzorem sprzed lat, Filia poznaje Iriviera :D

Kamena - 2011-07-06 18:09:38

Iriviera poznaje w postaci Xellosa? I rozumiem ,że to ma być rywal dla Xella. Taka Twoja wersja Zehira hehe?:PP Czy jakiegoś innego rodzaju ma być to postać ? I jesli dobrze wpdłam na typ postaci to Irivier ma na nią lecieć czy ona na niego czy wzajemnie? ;o

Meitsa - 2011-07-06 18:22:07

Z tego co raz tłumaczyła Guenh w wielkim skrócie można powiedzieć, że Irivier to osioł ze Shreka, a samym Shrekiem jest Xell XD
W starej wersji Irivier miał robić z Xellem jakiś artykuł (tutaj Filia w postaci Xella). W poszukiwaniu weny Ir mógł zaciągnąć ją do pubu bo inaczej jak przy piwie nie umie myśleć :D (albo niech piwo przyniesie z sobą) Może się zorientować, że coś jest nie tak itp... Nie wiem co ma się dziać w rozdziale trzecim :)

Kamena - 2011-07-06 18:30:37

Jak pójdą do tego pubu to Fili wiadomo jak po piwie zachce się siku a Irvier stwierdzi,że jemu też i pójdzie za nią.W toalecie będą tylko pisuary i Filia zacznie się dziwnie zachowywać bo Irvier beztrosko ( Jak to faceci w kiblu) zacznie do niej gadać załatwiając swoje przy pisuarze. Filia będzie zakłopotana i ucieknie, ale ,że tak bardzo jej się będzie tego siku chciało to wskoczy do damskiego. A tam skolei będzie jeden wielki pisk, bo akurat jakieś dziewuchy tam będą :P

Btw. Bardzo podoba mi się pomysł ja ną postać. Coraz bardziej czuje się zachwycona tym fickiem <3

Meitsa - 2011-07-06 18:32:40

Swietny pomysł! :D Mnie się podoba ^^ Ciekawe co na to Guenh >_> (cholercia, cieżko się pisze na klawiaturze z pomalowanymi pazurami :P )

Kamena - 2011-07-06 18:33:56

Tylko właśnie apropo tych spraw toaletowych to ciekawi mnie jak Filia i Xellos teraz będą z tym sobie radzić...No to bardzo krepująca sprawa <:)

Guenh - 2011-07-06 18:37:31

Kamena, super pomysł z tym Irivierem i pisuarem! Moja dusza się cieszy!
A odnośnie spraw typu toaleta to wszystko będzie wyjaśnione (z tą różnicą, że Xellos sikać nie musi, Irivier wykształcił sobie tą potrzebę w sposób ewolucyjny chlejąc w nadmiarze piwo :D )

Meitsa - 2011-07-06 18:38:49

Dla Xella to pewnie będzie radocha :D Filia to raczej będzie miała traumę tym bardziej jak wie kto jest w jej skórze :P Ale potem jak już wrócą do swoich ciał będą świetnie znali się nawzajem i będą znać lepiej swoje potrzeby :D No właśnie, a hormony też działają? Bo skoro Filia w ciele Xella ma tylko umysł kobiety to męskie hormony powinny narobić niezłego bałaganu w jej głowie i powinna co 5 minut myśleć o sexie XD A Xell powinien mieć huśtawki nastrojów i... okres! LOL

Kamena - 2011-07-06 18:40:40

a to irivier to tez demon ? O too filia ma utrudnione zadanie, bo jakby to był zwykły człowiek to pewnie by go mogła łatwiej wystrychnąc na dutka a tak to mogą wyjść jej jakieś zachowania które absolutnie u mozaku się nie pojawiają co da Irvierowi do myślenia ,że coś jest nie tak :)

Aahaha Xellos z okresem!! lol Będzie Fili kazał podrzucić mu podpaski ,albo nauczyć się wkładać tampona xDD? Może Filia jako smok nie ma okresku ? Hmm u kobiety w trakcie okresu też jest wieksza chcica , wiec w ten czas mogli by się zgrać  xD Na indianina by polecieli z koksem XDDD

Socki - 2011-07-06 18:45:16

Jako że jest Kórczak u mnie rzucamy tylko krótkie : świetnie. Potem cusik dopiszę ^^

Guenh - 2011-07-06 18:46:40

Łojezu! Wiesz co, ciężko by mi się to opisywało, więc chyba uznam, że smoki okresu nie mają zbyt często... :D
Nie zobaczyłam wcześniej Twojego pytania odnośnie Iriviera. Irivier też jest Mazoku, ale o wiele młodszym od Xellosa - nie uświadczył wojny i jeszcze nie zdecydowałam, czy żył podczas ery Dark Stara. Idea jest taka, że wspomniany koleżka jest zaprzeczeniem wszystkich cech demonów - przez co i tworzy postać komediową.

Meitsa - 2011-07-06 18:48:10

Dla potrzeb śmiechowych można założyć, że Filia ma okres :D Kiedyś wymyśliłam, ze Filia ma okres tylko raz na rok skoro jest Smokiem :)

Guenh - 2011-07-06 19:06:08

Spróbuję.... :P

Meitsa - 2011-07-06 19:07:54

A jak ma się sprawa z tymi hormonami? :D
A i miałabym jedną uwagę, jak szefo mówi do Filii żeby zapisała artykuł w pliku .doc. Lepiej by brzmiało "w Wordzie". Jeżeli Filia jest antytalenciem komputerowym, a szef (będąc pewnie jeszcze nie pierwszej młodości) wiedząc to prędzej powiedziałby "word" lub "plik wordowski" niż ".doc". Takie krzywe patrzenie informatyka, nie przejmuj się XD

Kamena - 2011-07-06 22:26:24

Właśnie wróciłam od koleżanki. Szczerze mówiąc mimo tego ,że dostałam od niej szoklującą wiadomość ,że jest w 8 tygodniu ciąży to i tak moje myśli bardziej skupiły się na relacji Fili w ciele Xellosa z Irivierem ( bo w końcu wszystkie moje koleżanki z wyjątkiem jednej już z brzuchem albo z dzieckiem ,więc chyba zdążyłam sie przyzwyczajić. Swoją drogą uchroń boże tą ostatnią ocalała przed tym bagnem, bo z kim ja wtedy pójde się napić, pośpiewać i potańcować ? T_T )-Koniec offtopa:P. Ciągle do głowy wpadały mi jakieś śmieszne sytuacje jakie mogły by wyjść i pod nosem się podśmiewałam. Uważam wprowadzenie tej postaci za wyśmienite. Napewno stowrzy ona zaplecze do wielu śmiesznych gagów:) W razie jakiegoś zachwiania twórczego  moge słóżyć pomysłami. Mimo ,że w sumie jeszcze nie czytałam o Irivierze to już mam pewne wyobrażenie jego i strasznie jestem ciekawa jak to będzie wyglądać w praktyce.

No a tak ciągle o potyczkach Fili w ciele Xellosa a jak on będzie sobie radził. Obawiam się ,że Filia może przezx niego stracić prace, bo przecież on jest zbyt dumny żeby pozwolić na to żeby byle szefunio na niego darł morde. No chyba, że jakoś szefunia przyprze do muru, nie wiem...może czymś będzie szantażował np przyłapie go na baraszkowaniu z sekretarką albo sam zainsynłuje scene, że niby był molestowany :P

Meitsa - 2011-07-06 22:51:14

W pierwowzorze zapowiadało się, że Xell miał wybić Fi na awans, bo ona była typem feministki czego jej szef nie lubił, a tutaj nagle Xell wszystko wywrócił do góry nogami czym zachwycił szefa :P Zakładam, że Filia z kolei miała trochę zniszczyć jego karierę, ale to Guenh miała na myśli to nie wiem. W każdym razie chce więcej, lubię komedyjki :D

Ja nie wiem, ludzie, cieszcie się życiem a nie już o dzieciach :P

Guenh - 2011-07-06 23:12:52

Kwestia hormonów zostaje wyjaśniona w trzecim rozdziale, który właśnie z lubością sporządzam :)
Tak Meitsa, dobrze pamiętasz - Xellos niechcący przyczynia się do awansu Filii, a ta z kolei podkopuje nieco jego sytuację z szefem. Nie będzie to jednak wątek wiodący :)

Irivier jest dosyć ciężką postacią do poprowadzenia, bo jest idiotą i mędrcem jednocześnie...

(offtop: na dzieci to ja przez najbliższe 5 lat nie pracuję. WOLNOŚĆ! Kamena, ja będę z Tobą chodzić na imprezy)

Kamena - 2011-07-06 23:28:18

Alleluja! Tańce, hulańce i swawola!Juuuhuuu! Guenh, ale ty stawiasz :> Eh niech strace ,ja postawie tą 10 kolejke , o ile do niej dojdziemy- heh mam nadzieje ,że jesteś dobra zawodniczka, bo ja to jak mam dobry dzień to potrafie hehe!:P

Ale wracając do tematu.To mam dwa pytania.
1. Czy poza komedią będzie też romans?
2. Jak to kurde się dzieje, że wszystkie piszecie nowe wersje starych ficków. Najpierw Dod Socki, potem Meitsa i przeznaczenie ,teraz Ty. Hmmm akurat ze starą wersją Doda miałam doczynienia ,ale Twój i Meitsy fick nie wiem jak sie przedemną uchowały ,bo czytałam pełno ficków.

Meitsa - 2011-07-06 23:33:59

Może po prostu nie pamiętasz naszych fików? :D W każdym razie mojego nie czytaj, bo pierwsze rozdziały to tragedia literacka :P

Ja też dzieciaków nie chcę przez najbliższe 5 lat i nie poimprezuje z wami bo problem w tym, że ja nie piję XD

Kamena - 2011-07-06 23:39:54

A co za problem zacząć ? XD Oj Meitsa podpadłaś mi tym, oj podpadłaś :P Nie no świruje, możesz przecież imprezować bez zakrapania tego alkoholem :)) A co do ficków, to nie sądze. Rozumiem ,że fabuła znacznie się nie zmienia w waszych nowych odsłonach starych ficków. Chyba tylko, że tak powiem uszlachetniacie je lepszym zasobem słow, stylem itp,itd. Więc nie mogłam ich czytać ,bo teraz mnie bardzo ciekawią, a jak mnie coś zaintryguje to naprawde pamiętam długo a nawet chyba i na wieki :P

Guenh - 2011-07-07 00:01:17

Tak szczerze to nie wiem, czy wyjdzie mi z tego romans - choć pierwotnie do tego dążyłam. Jedno jest pewne, Xellos i Filia nie odkryją uczucia do siebie nawzajem dopóki nie wrócą do normy. Byłoby nieco dziwacznym, żeby Filia np. czuła pożądanie do Xellosa, który okupuje jej ciało :D
Co najwyżej mogą się przez ten czas polubić...

Moją obecną wersję opowiadania ze starą łączy tylko zamiana ciał i Irivier.

Offtop: lubię alkohol, ale alkohol nie lubi mnie więc ciężko mnie nazwać dobrą zawodniczką ;)


***
BEZ macania! Dobre sobie!
Xellos był wściekły - jakkolwiek pokrzywdzona nie czuła się Filia, nie miała prawa psuć mu humoru. No ale dobrze. Dobrze… Irivier go pomści, choćby i nieświadomie, pomyślał kończąc swój wewnętrzny monolog.
Dla odmiany postanowił spojrzeć w lustro znajdujące się na przeciwległej ścianie windy. Co by nie powiedzieć o wrednym charakterze tego babska, na przestrzeni lat sporo wyładniało. Rysy Filii nabrały wyrazistości, a oczy w nieodgadniony sposób były teraz jeszcze bardziej migdałowe, niż jakimi je zapamiętał.
- Napad samozachwytu? - usłyszał za sobą głos mężczyzny, który jak do tej pory stał grzecznie przy drzwiach.
- W istocie.

Filia długo jeszcze wpatrywała się w miejsce, w którym przed chwilą stał Xellos. Dopiero bicie zegara przypomniało jej o tym, że nawet jeśli się nie jest najmądrzejszą istotą na świecie, to trzeba przynajmniej próbować i myśleć. Przejrzenie skoroszytu demona, oto najrozsądniejszy teraz pomysł!
- Irivier T'anari… - mruknęła przeciągle po zakończeniu dogłębnej lektury. Nie miała pewności, czy to dobry typ, ale skoro Xellos chciał jej dopiec, to ten cały kolega musi być nadzwyczaj irytującą personą. A tylko przy nazwisku T'anari widniał narysowany, zakrwawiony tasak.
- No to cóż, trzeba odpowiednio przygotować się na przyjęcie gościa. Co najważniejsze: strój! - podeszła do szafy i zaczęła przeglądać znajdującą się w niej odzież. Wszystkie ubrania były rzecz jasna czarne lub - o matko - brązowe. Dopiero dokopując się do dna szuflady, spostrzegła wyjętą jak psu z gardła, białą koszulę którą Xellos przywdziewał zapewne na bale przebierańców. Natychmiast założyła ją na siebie, po czym spojrzała w lustro. Widząc powodzenie zamierzonego efektu, z radości okręciła się wokół własnej osi, po czym wydała z siebie coś na rodzaj opętańczego śmiechu. Wchodząc w początkowe stadium ekstazy, podskoczyła kilkoma susami do suszarki na pranie. Jedyną znajdującą się na niej białą rzeczą były spodnie od piżamy, których nie w sposób było nie założyć! Całość zwieńczona została wplecionymi we włosy wstążkami z wymyślnej koronki i króliczymi papuciami (wyjętymi z kosza na śmieci) na nogach. Voila - demon jak malowany. Jak w dokładnie obmyślanym scenariuszu, w tym właśnie momencie rozległ się dźwięk dzwonka. Dopiero teraz Filia zaczęła się stresować - co, jeśli rzeczony T'anari okaże się być geniuszem zła i wykryje całą maskaradę? Podda ją wówczas najgorszym torturom i nie da nawet zostawić pożegnalnego listu dla Valterii! Musiała więc przez krótki odcinek korytarza wymyślić jakiś plan B, który pozwoliłby jej na ewentualną ucieczkę. Westchnęła. A, wezmę jeszcze spokojny wdech, być może to ostatni w moim życiu, pomyślała i nacisnęła klamkę.
Zamiast spodziewanego potwora ujrzała piętrzący się przed nią stos opakowań tanich przekąsek i wystająca zza nich skrzynkę piwa.
- Strzałka, Xellos, miło cię znów widzieć! - powiedziały czipsy i wtoczyły się do pokoju.
- Mi również miło, jesteś bardzo uprzejmą, umm, górą przekąsek. - wypaliła Filia, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z bezsensu swojej odpowiedzi. Obserwowała, jak czipsy kładą się na kanapie i wypluwają z siebie młodego, niewiele niższego od Xellosa blondyna.
- Widziałem po drodze Sherrę, wcale nie wygląda tak źle, jak mówiłeś. - ciągnął blondynek, otwierając jedno z piw o kant stołu - Co prawda nie przypomina dawnej siebie, no ale lepiej żyć niż n… Oh, Xellos, w końcu wyszedłeś z cienia! - wykrzyknął radośnie, spoglądając w końcu na Filię. Dopiero wtedy mogła mu się przyjrzeć. W życiu nie domyśliłaby się, że w jego żyłach płynie krew demonów - przypominał raczej kogoś na wzór "syna na wydaniu". Buzię miał przesympatyczną, a przy okazji przystojną (rodem z pism dla nastolatek), oczy zaś jasnobłękitne. Co się jednak najbardziej rzucało w oczy, to jego włosy ułożone w niedbałego, krótkiego irokeza i hawajska koszula.
- Widzę, że wziąłeś sobie moje rady do serca. No. To dawaj begebonza! - klasnął w dłonie Irivier i spojrzał na nią swoim najbardziej wyczekującym wzrokiem.
- Bege…bonza…?
- No, begebonza. Zawsze robisz begebonza na okazję naszych spotkań!
- Ee, wiesz, chyba nie tym razem. - zachichotała nerwowo Filia i cofnęła się odruchowo o krok.

Irivier nie krył rozczarowania.
- Begebonz jest najleeeeepszy. - mruknął - Tak słodkie, a jednocześnie tak drażniące język i wargi… Toż to…
- Nie kończ! - Filia nie mogła już tego wytrzymać. Czymkolwiek był wspomniany bezebong - to na pewno niczym wartym opisywania.
- Okej, Fąfel, czilałt, siadaj i nauczaj, o światły! - Zaśmiał się Irivier, po czym padł na kolana i złożył Filii pokłon. To będzie ciężki wieczór, pomyślała.



W tym samym czasie Xellos siedział w gabinecie szefa Filii, obserwując z utęsknieniem  widniejący za oknem naprzeciwległy budynek, a przy nim balkon na którym zwykł palić papierosy.
- Poddajmy zatem pani artykuł niezbędnym poprawkom. - pierwszy odezwał się szef, którego wstępnie nazwijmy Burakiem. Xellos z początku zignorował jego prośbę, ale po chwili spojrzał na niego z nieukrywanym podnieceniem.
- Poprawkom? Moje teksty kiedykolwiek nadawały się do poprawki? - spytał oniemiały z trudem powstrzymując drżenie warg.
- Daj mi w końcu ten artykuł, Ul Copt. - Burak wyciągnął rękę, oczekując zapewne najrychlejszego złożenia na nią dokumentów.
- Już, już. - zachichotał Xellos, wyjmując z torebki wymięte świstki papieru. - Ups! Pogięło się! - krzyknął, nie kryjąc napływającej mu do krwi satysfakcji. Skąd inąd zabawne, nagle miał krew.
- Czytaj. - burknął buraczany Burak. Na ten właśnie moment Xellos czekał całą drogę tramwajem, a potem spacer z przystanku do drzwi redakcji i krótki rejs windą. Jako, że wykuł - odpowiednio poprawiony rzecz jasna - artykuł na blachę, majestatycznych ruchem dłoni rzucił kartki za siebie i stanął na krześle.
- Mężczyżni! - krzyknął, wznosząc ręce ku niebu, po czym zrobił dramatyczną pauzę. Szef był zszokowany już samym wyrzuceniem notatek, a co dopiero tak bezwstydnym obnażaniem przed nim nóg. Nie był to jednak koniec - Xellos przyszedł tu z zamiarem zrujnowania wizerunku Filii i zrobi to!
- Istoty te znalazły swoje miejsce na Ziemi w skutek tragicznej pomyłki, której sam Stwórca widocznie nie był w stanie przewidzieć. Osobniki tejże płci posiadają niezwykły potencjał, którego jednak przez swe uwarunkowane genetycznie ograniczenia nie mogą z siebie wydobyć. - Xellos spojrzał na Buraka. Był wściekły, wszystko szło więc zgodnie z planem. Do pełni szczęścia potrzebne było jedynie coś, co demon zwykł nazywać "ostatecznym pier(cenzura)m".
- Mają jednakże coś, czego może pozazdrościć im niejedna kobieta: zgrabrny, jędrny i odporny na działanie cellulitu tyłeczek.

Mijały sekundy i minuty długie jak żelki-spaghetti Haribo, a Burak zdawał się być coraz bardziej zszokowany przemową swojej podwładnej.
- Osobiście odbieram ród mężczyzn jako istoty nazbyt narwane, jednak ów agresja wprawia nas, kobiety, w podniecenie! - dokończył i by ostatecznie przypieczętować swój sukces, postawił nogę na biurku Buraka i rozłożył w teatralnym geście ramiona.
- TADAAAA! - krzyknął, po czym posłał szefowi uwodzicielski uśmiech rodem z opakowań płatków kukurydzianych. - Mam nadzieję, że się panu nie podobało, panie tłusta kupomięcha.

Mężczyzna wstał i oparł dłonie na blacie stołu. Posłał Xellosowi złowrogie spojrzenie, po czym po krótkim seansie kręcenia wielką swą głową, chrząknął i rzekł znamienne słowa:
- Ul Copt. Awansujesz.

W tych samych sekundach, w innym nieco miejscu w galaktyce, niczego nieświadoma Filia piła piąte piwo w swoim życiu.
- Estem szasznym łedjotą, Irivier. - mruknęła, po czym zrobiła przerwę na imponujące czknięcie - Szasznym, szasznym.
- Szaszłyk się skończył. - powiedział przepraszająco sympatyczny blondynek, nie przerywając przewracania mięsa na nieprzypieczoną stronę. Filia poczuła nagle ogromną ochotę na uwieszenie się na szyi tego słodkiegow jej mniemaniu demona.
- Szasznym. - powtórzyła, chuchając Irivierowi w twarz alkoholowymi oparami- Szeeesz ta Fylyja to szudo szwyjyata.
- Aaaa, bo to o Filię cały czas chodzi. - Irivier posłał jej dwuznaczny uśmiech. W głowie dziewczyny zapaliła się  ostrzegawcza lampka - nie tak miało być! Irivier miał nic nie wiedzieć o jej istnieniu! Miał zapytać "kim jest ta Filia"! Jego miała ze sobą zeswatać, nie Xellosa!
- Zawsze powtarzałem, że Filia jest ci przeznaczona, drogi Fąflu. - demon znacząco pomachał jej widelcem przed twarzą - Jest przykładem idealnych wymiarów, jakimi tylko najpiękniejsze kobiety mogą się szczycić. Widziałeś jakie ona ma cycki?!

Filii zrobiło się jednocześnie wstyd i niedobrze, więc nie przepraszając demona pobiegła od razu do łazienki. Odetchnęła szybko, po czym odkręciła wodę w celu orzeźwienia swoich zmysłów.
- Wiesz, jestem zwolennikiem teorii, że wielkość cycków dyktowana jest umysłem - nawet nie zdążyła spostrzec, kiedy Irivier wszedł za nią do toalety, kontynuując  monolog.  Z przerażeniem obserwowała, jak podchodzi tanecznym krokiem do sedesu, po czym zabiera się do rozpinania spodni -  A Filia ma biust wielkości idealnej, więc śmiem sądzić, że i z umysłem u niej całkiem w porządku. - dodał, po czym po pomieszczeniu rozległ się niczym niezmącony dźwięk oddawania moczu. Filia starając się nie patrzeć w stronę tego ewenementu natury - co było trudne, z racji wielkości łazienki - wbiła wzrok w sufit. Poczuła, jak uginają się jej kolana, więc złapała się rękoma  zlewu.
- Wiem, że nie umiesz kochasz. I wiem, że trudno słucha się tak poważnych słów przy akompaniamencie sikającego mnie. Zastanów się jednak, czy nie wartałoby spróbować. Dla własnego zdrowia psychicznego- zakończył swoją tyradę Irivier, po czym wykonał ręką gest który uważał zapewne za bardzo zachęcający, a którego nie w sposób opisać nie rumieniąc się przy tym.
- Sz…szękuem. - Filii wydawało się, że w przepiękny sposób zakończyła ów dialog, jednak mina Iriviera sugerowała coś skrajnie odmiennego.
- …Łoł łoł łoł. - uśmiechnął się w nienaturalnym zafascynowaniu po czym wycelował w nią komórką. Filia spojrzała w lustro i spostrzegła, że ust wydobywa jej się treść pokarmowa z całego dnia, na który to widok poczuła jeszcze większą chęć na wymioty i w ten oto sposób Irivier spędził uroczy wieczór układając jej duszę do snu (bo ciało było Xellosa i na taką uwagę w żaden sposób nie zasłużyło).

Kamena - 2011-07-07 00:09:00

No napewno taka zamiana da im wiele, lepioej zrozumieją siebie. A i polubienie sie to już połowa sukcesu :)

Guenh jak będzie okazja to oswojimy ten alkohol, bo na mnie też ma czasem zgubny wpływ, jakieś fochy zdaje się strzela :)

Guenh - 2011-07-07 00:15:29

Coś z tego chyba będzie ;) zobaczymy. Kontynuacja pierwszego rozdziału podsuwa na myśl inną parę :D
A kiedy alkohol pije się na równi z wodą to nie ma kaca!

Meitsa - 2011-07-07 00:28:50

Ja chce więcej! *_* Teraz to już w ogóle banan z gęby mi nie schodzi :D

Offtop: Mój żołądek baaardzo nie lubi alkoholu, wiec nie będę go męczyć ^^' Wystarczy, że moja kumpela od picia zobaczyła mnie raz jedyny po spożyciu alkoholu i nie wiedziała czy do szpitala mnie wieźć ^^' koniec offtopu

Kamena - 2011-07-07 02:15:24

Guenh kocham Cię! Nie wiem kto jest bardziej rewelacyjny w nowym ciele, czy Xellos czy Filia. Rozwalają mnie doszczętnie. Xellos i jego przemowa u Burka zasługuje na oskara i rzeczywiście można ja określić mianem "ostatecznego pierd***" xDDD A i Filia i Irivier są boscy. Na początku sie rozczarowałam ,że zrobiłaś go blondynem, ale potem jak opisałaś dokładniej wygląd ( noo i ten irokezik uff *_*) to jakoś mi zaczeło pasować. Fili to nie zainteresowało ,ale mnie owszem bardzo! Co to jest to ba....nie wiem jak to się pisało jakieś tam bajabongo hej :P?

Guenh - 2011-07-07 08:33:38

Irivier zawsze był ślicznym blondynem ;D
Bezebong jest pewnym czymś czego nie da się wytłumaczyć :)
dziękuję ^^

Charat - 2011-07-07 09:27:08

Xelloss śniący o Małych Kucykach...

MISTRZOSTWO ŚWIATA~!

Guenh, ty powinnaś jakąś nagrodę za to zgarnąć.

Z innych, realistycznych uwag - tak właśnie wygląda praca w redakcji, kiedy naczelny zdecyduje się być dupkiem dla bycia dupkiem. Brawo!

Socki - 2011-07-07 12:10:12

Nom, nom śuper ale dodo nie wyginęły tysiąc lat temu XD

Guenh - 2011-07-07 13:24:08

ojtam ojtam :D
zresztą nie powiedziałam, który jest rok :>

Socki - 2011-07-08 08:30:02

kartofel ?

Charat - 2011-07-08 09:34:32

ANANAS~!

Socki - 2011-07-08 10:25:16

kartoooofel :]

Guenh - 2011-07-08 10:57:05

whatever :)

Charat - 2011-07-08 11:18:14

Ananas~!

I nie mówi się kartofel. Mówi się pyra. Pyra, pyra, pyra~!

Kamena - 2011-07-08 16:00:04

Pyrki są wporzo ,ale i tak tłum skanduje głośno i rytmicznie - CHCEMY ŚLIWKI, ROBACZYWKI~~!! xD

Guenh - 2011-07-28 09:55:40

Nie mogę pisać!
Xellos i Filia są porąbani.
Miałam pewien pomysł, który uzasadniałby ich ewentualny "związek", ale nie wiem jak ich do tego pomysłu doprowadzić.

Pierwotnym założeniem tego fanfika było stworzenie go na modłę tanich komedii romantycznych.
I jakkolwiek groteskowa nie byłaby relacja X/F w Slayers Try, to gdyby nagle pomyśleć o zespoleniu ich w parę - całość pada na łeb na szyję.
Dżizas, przecież ich wspólna historia jest tragiczna!
Chyba mam pomysł na forumowy wątek...

Socki - 2011-07-28 13:26:58

a mi oni do siebie pasują... pomimo tego że nie pasują. W sumie, czytałam parę ficów które by obroniły ten związek.

Nu! Spadam! Pozdro :*

Guenh - 2011-07-28 13:30:33

Mi też pasują, ale nie wiem w jaki sposób, dlatego są dziwaczni :)

Kamena - 2011-07-28 16:19:55

Widząc w tym wątku wpis Guenh już się podjarałam, że dodała drugą część, albo chciaż jej fragment a tu lipton... :(((

Guenh - 2011-07-28 17:10:45

no bo to było tak: napisała Guenh pierwszą część w dwa dni, bo tak się podjarała powrotem do fanfika.
Potem Guenh nie chciało się pisać kontynuacji tylko wzięła się za dalszy rozwój wątków nazywając ów prototyp wstępną nazwą rozdział trzeci.
Rozdział trzeci robi się poważniejszy i Guenh wkręca się w powagę. Wie jednocześnie, że drugi rozdział miał być czysto komediowy i teraz nie wie, jak się wkręcić z powrotem na te fale.

Masakra! Rozdział trzeci ma już 10 stron. Rozdział drugi pół strony. Tak to jest jak się jest grafomanem.
Teraz znowu nie będę miała czasu na pisanie, ale mam zamiar rozwalić rozdział drugi w poniedziałek. HA!
Dziękuję tym co czekają ;_; to miłe

Meitsa - 2011-07-28 21:51:24

Też myślałam, że nowy rozdział wrzuciłaś, ale będę cierpliwie czekać :) Jak masz problem z jakimiś wątkami to pisz, coś ci doradzimy i może uda ci się jakoś ładnie skrlecić dwójkę ^^

Socki - 2011-08-08 23:03:14

Właśnie. Wiem że ja to nie mam prawa się odzywać ale... gdzie nowy rozdział ?

Meitsa - 2011-08-09 14:25:26

Może Guenh jeszcze go poprawia? :)

Socki - 2011-08-09 14:49:48

pfff

Guenh - 2011-08-09 23:26:54

Uhm, cóż, przyznam że rozdział drugi jest w rozsypce. Przesyłam jedynie początek które zapewne nie wyda wam się interesujący (brak X/F)


Ten wieczór nie należał do najbardziej udanych. Z chwilą, gdy słońce ukryło się za krawędzią horyzontu, z nieba lunął rzęsisty deszcz, w ciągu kilku sekund pokrywając całą powierzchnię miasta cienką warstwą wody.
I choć barman Barnej za lat dziecięcych zwykł lubić dźwięk kropli dudniących o parapet, teraz kojarzył go jedynie z chwilami zmarnowanymi na pilnowaniu pustej do cna knajpy.
Barnej nigdy nie grzeszył urodą. Był chłopcem z gatunku tych krzywokolaniastych i oplecionych zewsząd siatką niebieskozielonych żył. Nawet gdy w trzeciej liceum wiejska piękność Miszel zaprosiła go na bal maturalny, a potem postanowiła za niego wyjść, miała na uwadze jedynie kwestie finansowe. Kiedy biedny Barnej zastanawiał się nad doborem koloru kamienia do srebrnego pierścionka zaręczynowego, goły tyłek Miszel zdążył zapoznać się z każdą znaną we wsi stodołą. Nakryta z okolicznym szambonurkiem (rodzinny interes, profesjonalne usługi, naszym mottem jest pasja) na czynności przywodzącej na myśl tylko jedno, uznana została za pierwszorzędną k…łamczuchę, a Barnej mimowolnie stał się synonimem słowa "naiwniak". Co by więc być uważanym za coś więcej niż tylko hasło encyklopedyczne, zawziął się chłopak i zdał do szkoły magii. O dziwo, drzemał w nim niczym niekrępowany talent i potencjał w dziedzinie demonologii stosowanej. Po zaledwie dwóch latach studiów posiadał wiedzę na temat każdej demonicznej szychy, a gdy zdobył statuetkę Zdechłej Ropuchy i Miszel już zaczęła płakać nad pomyłką jaką popełniła, Barnej poczuł nagłą chęć zamknięcia się we własnej pijalni piwa. Jak pomyślał, tak zrobił.
I w tym momencie możemy śmiało powrócić do rzeczywistości.

Barnej usłyszał nagle skrzypnięcie otwieranych drzwi i gdy uniósł wzrok, uświadczył widoku zmokniętej do suchej nitki blondwłosej piękności, która nie przejmując się zbytnio swym stanem, wrzucała właśnie wymiętoloną kurtkę na wieszak.
- Witaj, Xellosie - ucieszył się Barnej, choć nie był wyprowadzony z równowagi tym szczęściem na tyle, by przestać czyścić garnki z resztek oleju po frytkach. Przybysz w pierwszej sekundzie zdradził swym wyrazem twarzy zaskoczenie, lecz po chwili skinął z uznaniem głową.
- Niesamowite. Jestem pod coraz to większym wrażeniem - wyrecytował pomalowanymi na krwistoczerwono ustami - Skąd wiedziałeś?
- To się czuje, Xellosie. Byłem dobrze szkolony. To, co zawsze?
- Tak, bardzo poproszę.

Barnej sięgnął do najwyżej położonej szafki w celu wydobycia z niej monstrualnej skorupki po monstrualnej pistacji, których plantację znalazł w mieście imienia Dawida Olbrzyma. Nowo przybyły gość zdążył w tym czasie zasiąść przy najlepszym jego zdaniem barowym krześle, a nawet położyć dłonie na blacie w geście wyczekiwania na zamówione bliżej jeszcze niezidentyfikowane COŚ. Barnej przyuważył, że paznokcie klienta są starannie pokryte kruczoczarnym lakierem.
- Dziękuję - powiedział Xellos z chwilą, gdy pistacja została napełniona po brzegi przejrzystym, czerwonym płynem.
- To moja praca - Barnej posłał mu jeden z najszczerszych uśmiechów.
- Dziękuję, że nie spytałeś dlaczego jestem długonogą blondynką - zakończył swą myśl i wypił łyk napoju - Diabelsko mocne!
- Uznałem to za mało profesjonalne, szczególnie że pani, do której należało to ciało, zwykła co jakiś czas jadać  tutaj śniadania.
- Naprawdę? Co zamawiała?

Barnej wywrócił gałki oczne w stronę sufitu, gdzie miał nadzieję znaleźć dobrą pamięć do tego typu pierdół.
- Zazwyczaj rogalika ze śliwkową konfiturą i niezbyt mocną kawę.
- Brzmi fantastycznie! Poproszę.

Xellos słynął z bycia dziwnym, ale jego dzisiejsza dziwność przekraczała wszelkie granice. Barnej postanowił taktownie nie zadawać żadnych pytań. Wyciągnął spod lady własnoręcznie napoczęty rogal i podał swemu klientowi z kawą bez mleka. Obserwował, jak Xellos zachłannie pożera bułkę i wlewa napój bezpośrednio do gardła.
- Padłem ofiarą niezbyt eleganckiej zbrodni - odezwał się demon, zlizując z warg resztkę szminki. - I teraz muszę siedzieć w tym cielsku.
- Cielskiem bym tego nie nazwał - uśmiechnął się lubieżnie Barnej - Panna Filia jest obiektem westchnień połowy tej okolicy.

Xellos rzucił mu spojrzenie pełne politowania.
- Hmmm… - rozmarzył się Barnej - Jest słodka i niebezpieczna zarazem.
"Blondwłosa" rozdziawił usta w nieestetycznym grymasie niedowierzania i zdawać by się mogło, że hamuje odruch wymiotny.
- No i… ma czym oddychać - ciągnął Barnej.
W tym momencie Xellos zerknął mało dyskretnie w dół swojego ciała.
- Przede wszystkim jednak jest interesująca. Zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Ponoć jej marzeniem jest napisać książkę, oby jej się udało.

Xellos parsknął.
- Chyba o swoim braku przystosowania do społeczeństwa - dodał po chwili i nie wiedzieć czemu, dotknął policzka. Zapadła krępująca cisza i Barnej zmuszony był udawać, że rząd suszących się kieliszków jest nagle czymś ogromnie interesującym. Z tego niezwykle karkołomnego przedstawienia wyrwał go dźwięk chrząknięcia, które miało mu zapewne przypomnieć o powadze aktualnego spotkania.
- Zabij ją więc - mruknął zrezygnowany.
- Zabić to nie problem, ale co z ciałem? - podjął Xellos i pogrążył się w myślach. Barnej wiele słyszał o możliwościach siedzącego naprzeciw niego demona. Pamięta nawet po dziś dzień czasy, za których dzieci za brak posłuszeństwa straszyło się przybyciem "krwiożerczego" Xellosa. Jako, że wioska Barneja mieściła się daleko poza barierą światów, legendy o  królestwie Sailunne i globalnym bankructwie wszystkich tamtejszych restauracji ominęły miejscowość Barneja nadzwyczaj szerokim łukiem. Wyobrażenia o bestii były więc rozmaite i niezwykle bogate. Jedni mówili, że potwór X jest przerośniętym w wyniku promieniowania bariery  mutantem - gigantyczną krzyżówką skorpiona i pająka. Ci co bardziej pojętni i obdarzeni naturalną umiejętnością filtrowania głupoty szerzyli przekonanie, jakoby Xellos był zwyczajnym psychopatą, lubującym się w smażeniu mózgów z cebulką i boczkiem. Jeszcze inni natomiast święcie wierzyli, iż Xellos jest po prostu innym określeniem na Lucyfera, Władcę Piekieł (nie wierzono tam w istnienie Phibrizzo - tamtejsi tubylcy woleli myśleć, że bogowie i demony są czymś nienamacalnym, przez co bardzo łatwo jest o nich zapomnieć i zacząć wielbić, co dusza zapragnie, choćby i  kolbę kukurydzy).

Meitsa - 2011-08-09 23:59:19

Jak na początek to bardzo mi się podoba i chce wiecej :) i wcale mi nie przeszkadza ze nie ma X/F

Socki - 2011-08-10 21:59:38

Wehehe boskie :3

Meitsa - 2011-08-10 22:47:45

Dostajesz od nas kopa na zachętę do dalszego pisania. Pozwalamy Ci :D

Guenh - 2011-08-10 23:03:52

hehe ale coś chyba nie wbudza emocji bo nie rozpisujecie się np o błędach w logice jak to macie w zwyczaju...

Socki - 2011-08-10 23:20:27

przecież umówiłyśmy się że o tym piszemy po całym rozdzial
e nie ?

Guenh - 2011-08-10 23:35:10

o nic nie wiedziałam. pewnie nie doczytałam. ale jeden rozdział jest już wklejony w calości

Meitsa - 2011-08-11 10:36:35

To wyślij mi na maila rozdział to mogę ci korektę zrobić :)

Guenh - 2011-08-12 01:36:54

Zapraszam do kontemplacji (prawie) całości drugiego rozdziału.
(Prawie) całości tylko dlatego, że przeprowadziłąm fuzję początku rozdziału drugiego z całym rozdziałem trzecim. Po prostu zamieniłam trochę kolejność wydarzeń.
Fanfik jest niby parodią, więc nie starałam się wszystkiego tłumaczyć. Mogę go jednak zawsze usprawnić i z tego powodu czekam na sugestie. Jestem ciekawa waszej opinii :)




Xellos był jednak dla Barneja zwykłym gościem, który nie ma bladego pojęcia o połowie rzeczy wygłaszanych codziennie na jego temat. Pomimo pracy w telewizji i prasie, Xellos nigdy nie przeczytał czegoś innego niż własne, starannie wypocone wypociny. Spalił również wszystkie księgi zawierające jakąkolwiek wzmiankę o jego przeszłości z czasów uświetnionych istnieniem Inverse. Pomimo tego zarówno jego postać, jak i Liny, jak i Zelgadisa, jak i bógwiekogojeszcze zawarta została w nieznanym mu japońskim komiksie, na którego to podstawie powstała bajka, na której to podstawie uformował się fandom, na którego to podstawie świat oplotły sieci bzdur i kłamstw na jego temat.
- Nieprawda, jego postać została całkiem dobrze odwzorowana - pomyślał Barnej i powrócił do wewnętrznego monologu. A, tak. Świat został opleciony siecią bzdur na temat wydarzeń z przeszłości. Xellos uznał więc za swój cel nigdy, ale to przenigdy nie dowiedzieć się, co zostało przekazane ludziom, a co nie. Dlatego nie czytał ksiąg pokrytych warstwą kurzu cieńszą niż długość jego paznokcia u małego palca. Posiadł ogromną, niepotrzebną nikomu wiedzę - idealną do rozpoczęcia kariery w świecie telekomunikacji. Jak więc Xellos zdobył sławę w przemyśle handlującym informacją? Totalnym brakiem informacji. Uwielbiał zasiewać w ludziach ziarna teorii spiskowych tak, by wzajemnie się o wszystko podejrzewali. Podczas gdy był główną przyczyną ich zmartwień, oni zaczęli traktować go jak półboga i oferować coraz to wyższe stanowiska. Istna paradaxella.
- Może właśnie o to chodzi w tej zagadce. Byśmy się nawzajem pozabijali - klasnął w ręce Xellos - Jak myślisz?
- No… Może tak - wydukał Barnej i począł się hiperwentylować.
- Tylko w jaki sposób?
- Kwas. Zdecydowanie kwas .
- Nnnieeeeee...
- Klej błyskawiczny pod powieki i kwas.
- N n  nieeeeee….
- Szczur na brzuch i rozgrzana do czerwoności misa.
- NIE! Skąd masz takie dziwaczne pomysły?!
Barnej zamrugał zaskoczony.
- Myślałem, że chcesz, żeby jak najbardziej cierpiała.
Zapadła długa, krępująca cisza. Xellos patrzył oniemiały na swojego jak do tej pory najukochańszego barmana. Barman natomiast z lękiem spoglądał w stronę Xellosa niewyglądającego jak Xellos. Generalnie sytuacja była bardzo stresująca jak na męską imprezę i lepiej by było, gdyby się nie wydarzyła. Oboje doskonale o tym wiedzieli i pluli sobie w brodę, że kiedykolwiek się na potrzebę tej okazji poznali.
- Nie - powiedział bardzo wolno i spokojnie Xellos, jak gdyby tłumaczył coś nienormalnemu - Nie chcę, żeby cierpiała.
- Jesteś demonem - Barnej starł z twarzy zimny pot . - Myślałem, że w twojej naturze leży zadawanie bólu.
- No… bo leży. Ale…
- Ale? - spytał szczerze zaciekawiony Barnej.
- …Ale nie chcę, żeby…akurat ona…UHHH, jakoś wcale nie chcę żeby cierpiała i tyle - wydusił w końcu Xellos i zamoczył usta w swoim napoju na wypadek, gdyby chciał się jeszcze odezwać.
- Dlaczego? - spytał Barnej. A Xellos mu odpowiedział.
- Hmmm, to ciekawe - na twarz Barneja wpełzł szczery, promienny uśmiech.
- Mimo to, muszę ją zabić i idę uczynić to niezwłocznie - i zanim Barnej zdążył cokolwiek powiedzieć, demon pochłonął resztę zawartości pistacji, narzucił na siebie kurtkę i wybiegł.

Jakieś 40 minut po wyjściu Xellosa do knajpy wpadł niczym szarańcza Irivier T'anari. Osobnik ten znany był jako całkiem wysokiego pochodzenia demon, choć w książkach pisano o nim tylko przy okazji zdjęć zbiorowych. Zazwyczaj był przysłowiowym "mistrzem drugiego planu" i gdy fotografia traktowała o zjeździe postaci powołanych do spraw Likwidacji Ras Niepotrzebnych, Irivier w tle zdjęcia widniał jako profesjonalny Puszczacz Baniek Mydlanych. Pomimo braku użyteczności dla rodu Mazoku, przysposobił sobie sympatię Rady na tyle sprytnie, by nie mieli już ochoty go zabijać.
I to byłoby na tyle jeśli chodzi o Iriviera.

- MAM DO CIEBIE PYTANIE! - krzyknął rozemocjonowany Irivier i zerknął na niesprzątnięty bar. - Był tu Xellos, czy co?
- Nieważne. To, co zawsze?
- Tak! Poproszę!

Barnej wywlókł z zaplecza wannę dla niemowląt i rozpoczął napełniać ją piwem. W międzyczasie zaaferowany Irivier próbował podzielić się z barmanem tym, co jego oczy widziały w ostatnich godzinach.
- Xellos siedzi teraz w ciele Filii i wise werse! - zawieśniaczył z lekka.
- No proszę - Barnej spróbował udać zdziwienie i całkiem zgrabnie mu to wyszło.
- Przyznaję, że ledwie się skapnąłem. W każdym razie, siedzę ja sobie przed telewizorem oglądając wyjątkowo fascynujący odcinek kącika kulinarnego. Kątem oka spoglądam na cierpiącą - teraz już wiem - na cierpiącą Filię. I kiedy miła pani w telewizji tłumaczy, że do danej potrawy lepsze są oliwki z pestką,  do mieszkania wpadł - teraz już wiem - Xellos i pierwsze co pochylił się nad tym nieszczęściem. Odgarnął jej pieszczotliwie kosmyki włosów z czoła i spytał słodko "Czy mogę cię zabić?".

Barnej nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu. Najwyraźniej dla Xellosa śmierć była porównywalna z  odstąpieniem komuś ciastka.
- A co z twoim pyt…
- To nie koniec.  Filia nie wiedzieć czemu niesamowicie się wściekła. Jak zaczęła się drzeć, tak drze się do tej pory. Xellos więc uciekł i teraz wysyła mi smsy o treści… - zerknął na monitor komórki. - O treści "czy już koniec bo ukrywam się w lesie".
- Fantastycznie. A co do twojego pytania…
- To jeszcze nie koniec. Xellos ponoć znalazł w tym lesie jakiś kufer, w którego środku leżała z kolei przedziwna, stara księga. Księga ta zawierała w sobie tylko jedno zdanie: rozwiązanie jest nieprzyjemne jak teściowa twojej żony.
- Wspaniale. Co z py…
- TO JESZCZE NIE KONIEC. Xellos postanowił więc, że pora odwiedzić Zellas, jak to miła książka podpowiada. Tyle, że do odwiedzin niezbędna jest Filia, a ona non stop się drze.
- Aha, i mam wam pomóc ją uciszyć? - ucieszył się Barnej. Irivieria zbiło to trochę z tropu.
- N-nie… Chciałem się odnośnie tego wszystkiego spytać…
- Tak?
- Dlaczego akurat z pestką?

Barnej oniemiał. Próbował nie wpaść w szał, więc rozpoczął odtwarzanie w myślach całej płyty Division Bell - Pink Floyd.
- No bo według mnie lepsze są oliwki bez pestki…I trochę mi to zniszczyło światopogląd, wiesz… Bla bla bla bla….

Nie zamienili tego dnia już ani słowa. Barnej śmiertelnie obraził się na Iriviera, a ten nie rozumiejąc wymierzanych w jego stronę pretensji, odbył swoją kąpiel w wypełnionej piwem wanience i zniknął, niestety, nie na zawsze.  Do piwialni schodzić zaczęli stali bywalcy, Barnej więc zajął swoje myśli robotą i z przyjemnością omawiał ludzkie, NORMALNE problemy. Poczuł dziwną ulgę, słysząc o zdradach, spadkach, podwyżce cen cukru i nieudanych wakacjach na Malediwach.
Kiedy już postanowił zamknąć bar i czyścił wszystkie zabrudzone przez gości szklanki, drzwi knajpy otworzyły się. Stanęła w nich postać szczupłego młodzieńca o tajemniczo pięknej twarzy. Czerwone od płaczu ślepia rozejrzały się po pomieszczeniu, aż w końcu napotkały uprzejme spojrzenie Barneja.
- Pani Filia, jak mniemam?

Może ten wieczór nie był aż tak fatalny.
____________________________________________________________________________________________________________________________________



Filia zerknęła spode łba na wskazany przez Xellosa budynek. Daleko mu było do wspomnianej przez demona doskonałości . Ściany wyglądały tak, jakby mogły się rozpaść w każdej nadobnej ku temu sekundzie. Wszystkie okna  - a i tak było ich niewiele – nie miały szyb, przez co wydobywająca się ze środka muzyka kalała uszy smoczycy swoim nieznośnie wysokim natężeniem.
- I to TU mieszka Zellas…? – spytała z politowaniem. Xellos spojrzał na nią jak na upośledzoną.

- Ani razu nie powiedziałem, że tu mieszka. Nazwałbym to raczej jej tymczasowym miejscem pobytu.

Filia nie zdążyła nawet wyrazić swojego zdegustowania, gdyż jej towarzysz skierował się ku najniżej położonym oknom. Bez chwili namysłu wdrapał się na zewnętrzny parapet jednego z nich, po czym zniknął w czeluściach ciemności.  Dziewczyna nie mogła uwierzyć w ten tupet demona, który kazał mu zostawić ją samą na ulicy. Pośpiesznie podbiegła pod budynek i podążając śladami Xellosa wskoczyła do środka. Nie byłaby sobą, gdyby się nie zgubiła - nie dało się wszak jednoznacznie określić, z którego z kilkunastu pokoi rozbrzmiewała irytująca ją muzyka. A tam właśnie – jak to pozwoliła sobie mniemać – jest zapewne Xellos.
- Xellos, Xellos. – powtórzyła z przekąsem, po czym nacisnęła na klamkę najbliżej stojących drzwi.
W środku zaś czekał na nią widok, którego przez swe długie życie nie miała okazji uświadczyć. Oto stała się mimowolnym świadkiem aż nazbyt zmysłowej orgii. Dziesiątki nieprzyzwoicie splecionych ze sobą ciał wiły się w spazmach rozkoszy, wydając z siebie dziwacznie brzmiące pomruki i jęki. I choć Filia dobre dwie minuty przypatrywała się im w szczerym oniemieniu, oni zdawali się nie zwracać na nią najmniejszej uwagi. Powoli wycofała się z pokoju.
- Co…to…było? – wyszeptała, kierując się bezwiednie w przód. – Co to było? – powtórzyły po niej postacie z wiszących krzywo na zgrzybiałych ścianach obrazów.
Krążyłaby zapewne w nieskończoność po ponurych korytarzach, gdyby nie wybuch głośnego, opętańczego śmiechu dochodzący spod kawałka podłogi, na której obecnie stała. Rozsądek kazał jej uciekać możliwie najbliższym wyjściem, ale nie mogła przecież zostawić Xellosa. Nie dlatego, że zdążyła przyzwyczaić się do jego stałej obecności, o nie! Tak się złożyło, że wspomniany demon był w posiadaniu czegoś, co bardzo lubiła, jej ciała. Gdyby teraz zwiała, mogłaby nie mieć już okazji się o nie upomnieć. Śmiech nie ustawał, a wręcz z każdą sekundą przybierał na sile. Filia zeszła powoli po schodach i uchyliła drzwi, spod których wydobywało się światło.
W pokoju trwała szampańska zabawa. Tłum dziwnie ubranych postaci podskakiwał w rytm niezrozumiałej dla smoczycy muzyki. Ilość osób na metr kwadratowy pomieszczenia była tak trudna do ogarnięcia trzeźwym umysłem, że Filia musiała się bardzo wysilić by wyróżnić z niej sylwetkę Xellosa. Stał przy suto zastawionym stole, zza którego wyłaniała się właścicielka felernego śmiechu.

- Nie uwierzę! Nie…! – kobieta z trudem wydobyła z siebie jakiekolwiek słowa, po czym wytarła wyciekające z oczu łzy ubawienia. Filia bez trudu domyśliła się, że oto widzi na własne oczy przełożoną Xellosa, słynną Zellas Metallium. Aż do tej chwili wyobrażała sobie ją zupełnie inaczej. Skłamałaby, gdyby powiedziała że utarty przez jej umysł wizerunek jednej z mrocznych lordów zbliżył się jakkolwiek do siedzącej nieopodal istoty. Była zdecydowanie zbyt beztroska jak na obejmowaną przez nią wysoką pozycję w hierarchii demonów. Zbyt… ludzka. Nie można ją było nazwać skończoną pięknością - rodzaj urody, którym się charakteryzowała, zwykł należeć do szeroko pojętego gatunku baby. I to tej potężnej odmiany baby - takiej z ogromnymi piersiami i rozłożystymi biodrami (idealnej do rodzenia dzieci).

- To wcale nie jest śmieszne! – krzyknął desperacko Xellos. – Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że obecna sytuacja napawa mnie nieznanym mi smutkiem!
Filia jedno mogła zaobserwować z jego obecnego zachowania, smutny nie był z pewnością. Co najwyżej wściekły i rozjuszony jak dzikie zwierzę.

- Przyznaj jednak, że miłym jest choć przez chwilę znaleźć się w ciele ostatniej z rodu Złotych Smoków – Zellas posłała Xellosowi jeden z uśmiechów, które słusznie uważała za uwodzicielskie – Skoro wszystkie inne metody zawiodły… - dodała.
Filię przeszedł dreszcz przerażenia, gdy jeszcze niedawno należąca do niej delikatna dłoń uderzyła w kamienny blat stołu.
- Nigdy nie chciałem w jakikolwiek sposób wejść w ciało tego irytującego babska – wycedził Xellos, po czym, zupełnie jak w dramatycznych filmach akcji, zapadła cisza. Wszyscy, którzy wcześniej tańczyli i spożywali wysokoprocentowe trunki, teraz z zaciekawieniem obserwowali mierzących się wzrokiem Zellas i Xellosa. Napięta atmosfera zagęszczała się z każdą sekundą, a Filia mogłaby przysiąc, że słyszy dobiegające zza ścian, niedawno poznane przez nią jęki rozkoszy. Nie umniejszały one jednak powagi zaistniałej sytuacji, a wręcz dodawały jej mrocznego i niebezpiecznego wydźwięku.
- To z pewnością tamta orgia - pomyślała i zrazu zabrała się za odganianie podsuwanych jej przez umysł wyobrażeń. Jednak krzyki były coraz głośniejsze i głośniejsze, aż w końcu zamieniły się w istny wybuch jednolitego dźwięku - dźwięku niczym niepohamowanej, zbiorczej ekstazy.
– Czy tak wygląda piekło? – pomyślała Filia, próbując jak najszczelniej zasłonić uszy.
- Nie tak. – powiedziała Zellas głosem mocnym niczym dzwony największych na świecie katedr.

Filia, jako że z nagła znalazła się w obszarze centrum zainteresowania, mogła bardzo dokładnie przyjrzeć się zwracającym się ku niej twarzom. Były różne - brzydkie i najpiękniejsze w świecie ; groźne i te o najdelikatniejszych rysach. O ile jej rasa mogła poszczycić się dosyć jednolitym typem urody, o tyle demony były niemal tak różnorodne, jak i ludzie. Jednak nie było to w tak fatalnym obrocie sprawy czynnikiem najważniejszym.
- Nie jestem pewna słuszności twoich wyobrażeń piekła - zaczęła Zellas, dźwignąwszy się z krzesła - ale z pewnością TO - zatoczyła ramionami koło - TO nim nie jest. Za to nad światem znajdującym się poza tym budynkiem już bym się poważnie zastanawiała.
- C c co masz na myśli? - Filia nie mogła powstrzymać odruchowego rozglądania się za drogą ucieczki. Nie dość, że nie spodziewała się bezpośredniego kontaktu z istną mieszanką studencką demonów, to tym bardziej nawet nie śniło jej się to, czego była teraz naocznym świadkiem: oto jedna z lordów ciemności stała tak blisko niej, że prawie stykały się nosami.
- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. Sprawdzam tylko, czy przeistoczenie objęło również wasze dusze. - powiedziała Zellas i  jak gdyby w matczynym geście ujęła podbródek Filii, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Dusze? - spytał Xellos, który jak do tej pory z zaciekawieniem przypatrywał się rozwojowi sytuacji.
- Tak, dusze. To, czego padliście ofiarą nie jest taką pierdołą, za którą można by to uważać. - odparła kobieta, nie odrywając wzroku od jasnych tęczówek należących tymczasowo do Filii. Całość badań trwała może z trzydzieści sekund, po których upłynięciu przez twarz Zellas przebiegł grymas zniesmaczenia.
- No to po ptokach. - parsknęła bez cienia litości i powróciła do stołu.
- Co, co, co? - Xellos nie mógł powstrzymać wybuchu zniecierpliwienia.
- Transfer cech już dawno się rozpoczął - westchnęła, siadając w fotelu. Nie wyglądała na taką, co by chciała więcej na ten temat powiedzieć, ale widząc nic nierozumiejący wzrok swego podwładnego, dodała - Chcę przez to powiedzieć, drogi Xellosie, że już niedługo zaczniesz lubić uczucie wiatru we włosach.
- Ohyda - skrzywił się demon.
- W sensie… Przejmie niektóre moje cechy? - zdecydowała się odezwać Filia.
- Nie tylko cechy, ale i tendencje, jeśliby uściślić. No i vice versa oczywiście.

Filii zakręciło się w głowie, więc postanowiła ją podtrzymać rękoma.
- Oj. Oj oj ojajaja o u u u - Zellas patrzyła oniemiała na ten Filiowy pokaz umiejętności dźwiękonaśladowczych.
- Kogoś ty tu przyprowadził? - szępnęła do Xellosa.
- Kogoś, czyim przeznaczeniem jest śmierć w młodym wieku - syknął w odpowiedzi.
- No już, już, dziecko. Chluśnij sobie tego. - Zellas podała Filii kufel wielkości głowy dorosłego człowieka. Ku zdziwieniu Xellosa, smoczyca posłusznie wzięła naczynie do rąk i kucając przy tronie jego pani, poczęła łapczywie pić. Był to jeden z najżałośniejszych widoków, jakich kiedykolwiek uświadczył. Ta Filia to jednak była faktycznie niezłą idiotką.
- Jakie to słodkie! Jak za starych dobrych czasów! - krzyknął ktoś z tłumu.
- Xellos zawsze tak reagował na stres! - odezwał się kolejny.
- Wcale tak nie robiłem! - wrzasnął wściekle przedmiot dyskusji.

- Nie mam pojęcia, co spowodowało taki rodzaj zaburzenia - powiedziała Zellas, przerywając chaos panujący w pomieszczeniu. - Wiem jednak, że nie w tym świecie należy szukać rozwiązania.
- To niby gdzie, droga pani?! - wykrzyknął Xellos, po czym zaczął krążyć nerwowo wte i wewte.
- Zachowuj się, Xellosie. Z tego co pamiętam to mówiłam ci, żebyś lepiej nie utrzymywał kontaktu z tą dziewczyną. No ale cóż, widać sentyment na zawsze sentymentem. - odpowiedziała Zellas, pociągając łyk wina. Xellos uraczył ją dobitną dawką milczenia.
- Bzdura. - powiedział w końcu, akcentując każdą literę z osobna.
- To po co przeprowadzałeś się zawsze tam, gdzie ona? To się kłóci z szeroko pojętą logiką, Xellosie.
- Co…? - odezwała się nagle Filia. Zellas i Xellos spojrzeli na to siedem nieszczęść w ludzkiej postaci i musieli przyznać, że emanowało ono całkiem imponującą dawką ciemności.
- Chcecie mi powiedzieć, że całe moje życie jest zrujnowane przez to, że jakiś żałosny zboczeniec mnie śledził…?!

Długo trwała akcja ratunkowa budynku. Świadkowie, którym poszczęściło się być w centrum wydarzeń twierdzili, że był to istny majstersztyk jeśli chodzi o efekty specjalne i ilość krwi na ścianach. Nikt nie ucierpiał na tyle, by przerwać imprezę, ale wszyscy już o wiele mniej energicznie tańczyli do dźwięków death metalu.

- Co my tu robimy? - westchnął Xellos na widok nadzwyczaj zaniedbanej piwnicy. Filia nawet już na niego nie patrzyła, wpatrywała się za to tępo we własne stopy, brodzące w wodzie aż po kostki.
- Tutaj, moi drodzy, umieściłam portal do Wolf Pack Island, gdzie z kolei jest portal do Międzygwieździa, skąd o godzinie jedenastej czasu zimowego macie pociąg do przeszłości. - mruknęła Zellas, najwyraźniej zniesmaczona faktem, że musi oprowadzać emogości po spiżarni.
Xellos nie mógł uwierzyć w tak jawne łamanie zasad porządku.
- Wybacz, ale zwariowałaś do cna. To sprawi, że świat, jakim go znamy, ulegnie zakrzywieniu i że równie dobrze mogę się obudzić jako kamień na sawannie!
- Nie męcz. Wolisz zamienić się w słodkiego kochana? - Zellas próbowała powstrzymać chichot, co oczywiście niezbyt jej wyszło. Nachyliła się tak, że Xellos nie mógł nie zauważyć zarysowujących się przez materiał sukienki konturów bielizny.
- Jest - szepnęła konspiracyjnie, po czym pochwyciła Xellosa za nadgarstek.
- Fąfel, trzymaj ten sznurek. - nakazała, po czym zwróciła się do ponurej Filii - A Ty musisz się przygotować na tą szczególną podróż. Daj mi ręce i powtarzaj wszystko, co powiem.

Filia posłusznie chwyciła wyciągnięte dłonie Zellas i postanowiła przyjrzeć się dokładnie jej twarzy. Obserwowała, jak kobieta przymyka z nabożeństwem i czcią oczy, po czym wdycha i wydycha spory haust powietrza. Przygotowuje zapewne mantrę przywyknięcia, pomyślała dziewczyna. To bardzo skomplikowane zaklęcie z rodzaju tych dualnych. Polega na jednoczesnym wypowiadaniu słów pieśni oddania w starożytnym języku diabłów - szalenie trudnego do opanowania, a co dopiero wyśpiewania. Mazoku to jednak potężne i imponujące stworzenia.
- Seks. - powiedziała Zellas.
- Słucham? - zdziwiła się Filia.
- Seks. Powtórz.

Filia posłała Xellosowi pytające spojrzenie, ale i on zdawał się nie podążać za logiką zabiegu swojej przełożonej.

- S…seks… - szepnęła zawstydzona smoczyca, mając nadzieję usłyszeć jakiekolwiek wytłumaczenie tej przedziwnej operacji.
- Piękno tego dnia może mi ssać. - kontynuowała Zellas.
- Przepraszam, ale chyba nie wierzę w powodzenie tej akcji - oburzyła się Filia.
- To przecież najlogiczniejsza rzecz pod słońcem! Jeśli chcesz przejść niezauważona przez Wolf Pack Island, musisz zachowywać się jak Xellos! Doprawdy, gdzie twoje jaja?!
- W sensie, mam być niezrównoważonym psychicznie erotomanem?! - spytała smoczyca. Zellas zastanawiała się przez chwilę, wysuwając niemal niezauważalnie język i przymykając jedno oko (jest to jedno z tych zachowań, których nie chcielibyśmy nigdy popełnić w towarzystwie), po czym wzruszyła ramionami.
- No, chyba tak. Tak.
- Słodko! - syknął Xellos.
- Tylko się do siebie za bardzo nie przyzwyczajajcie. Transfer to transfer i być może Xellos zdąży ułapać coś z twojej sfery emocjonalnej - Zellas kiwnęła brodą na Filię  - Ciężki by to był obrót spraw i ujma dla naszych rodów, gdybyście z tej mąki chleb upiekli. No, w zasadzie tylko Xellos musi się tym przejmować, ty sama sobie rzepkę skrobiesz - rzekła nietaktowanie Zellas, ani trochę nie zastanawiając się nad niezbyt uprzejmym wydźwiękiem swojej wypowiedzi.
- W jego interesie więc leży jednoznaczność naszego przymierza. - fuknęła zniesmaczona Filia - a ja mogę ci obiecać, że nigdy się w kimś takim nie zakocham. On chyba przysięgnie to samo, w końcu jest twoim tworem i nie uśmiecha mu się ryzykować własne życie na rzecz czegoś, czego nie jest w stanie ogarnąć tak silnie ograniczonym wachlarzem emocjonalnym. - wyrecytowała i spojrzała wymownie na sztylet Zellas, który to ta bez pardonu nosiła przy udzie.
I wtedy stało się niemożliwe: przełożona Xellosa zarumieniła się lekko i odwróciła wzrok.
- Niecnie zgaga mus robi -zdawała się mruknąć.
- Słucham? - spytała smoczyca.
- Nic nie mogę mu zrobić! - prychnęła Zellas, tym razem głośno i zrozumiale dla wszystkich.
- Dlaczego? - zaciekawiła się Filia. Było bowiem ewenementem w historii Mazoku, nie móc ukarać swojego kapłana.
- Powiedzmy, że…Przegrałam zakład. - wydusiła z siebie Zellas, choć przyszło jej to nadzwyczaj ciężko. Filia już chciała uczepiać się rękawów sukni demonicznej damy i prosić o opowiedzenie bajki, kiedy Xellos przytrzymał ją za włosy.
- Chodźmy już. Pani, co mamy zrobić  by się teleportować?
- Pociągnij po prostu za sznurek, a ty smocza panienko - tu zrobiła przerwę na chichot - złap się Xellosa, chyba że wolisz tu ze mną pogaworzyć.

W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała dziwaczna para, poruszał się teraz jedynie gęsty obłok mgły.


____________________________________________________________________________________________________________________________________

Teleportacja trwała nadzwyczaj długo. Filia z nudów miętoliła szalik, który to wręczył jej Xellos, by z należytym szacunkiem chroniła jego szyję przed szkodliwym działaniem zimna.
- Czy to, co mówiła Zellas jest prawdą? - spytała tępo.
- Sprecyzuj "co" - odparł sucho Xellos, nie odrywając wzroku od różnokolorowych zamąceń na pseudościanach okalających ich ciała.
- Hm. Wszystko. - mruknęła z niespodziewanym zdecydowaniem - Że nie jesteś już jej podwładnym. Że możesz czuć. Że za mną… podążałeś.

Xellos nie mógł jej zdradzić swojej ogromnej pasji do ukrywania pewnych faktów, które to Zellas podchwyciła z lubością i ze szczęściem najszczerszym je w kręgu Mazoku rozpowiedziała. Krążą bowiem po świecie legendy o miłości jedynie słusznej i czystej niczym woda destylowana czy spirytus - miłości zakazanej pomiędzy demonem a bogiem (w filmie udział wzięli Xellos i Filia). Nie wiedzieć czemu, ten absurdalny pomysł tak spodobał się ludziom, że zaczęli pisać traktującą o nim poezję, poematy i fraszki. W ten sposób domniemany romans Xellosa z Filią stał się wzorcem miłości najbardziej namiętnej i pasjonującej.O dziwo, Filia nie miała o tych plotkach pojęcia i lepiej by było dla wszystkich, by tak pozostało.
- Mhrrm - wytłumaczył jej zwięźle i odwrócił wzrok.
- Może jestem dla ciebie kimś… w jakiś sposób ważnym?

Xellos parsknął paskudnym śmiechem.

- Filia, chyba za długo przebywałaś w towarzystwie Iriviera. - posłał jej pełne politowania spojrzenie - Nie wiem, czego on ci tam nagadał, ale Irivier urodził się demonem i jest nim po dziś dzień. Skąd wiesz, może jest nawet groźniejszy ode mnie? W każdym razie jakoś jest groźny na pewno. Radzę ci wziąć to pod uwagę.


I po wypowiedzeniu tak srogich jak na jego standardy słów, zamilkł na resztę podróży.  Wiedział, że nie było to najlepszym rozwiązaniem, ale musiał, tak, musiał chronić dziewczynę przed krzywdzącą  prawdą. Filia nie bardzo wiedziała, jak zareagować - uznała więc powstrzymywanie napływających do jej oczu łez zmęczenia za najlepszą opcję. Miała serdecznie dość całej tej sytuacji, szczególnie że czuła się w niej w okropny sposób osamotniona. Faktycznie, nie przefiltrowała całej tej plątaniny słów wyłożonej jej przez Iriviera, którego intencje nadal stanowiły dla niej nie lada zagadkę. Zamiana ciał nie była przecież gwarantem, że Xellos zacznie wykazywać jakiekolwiek objawy czucia. Przeszczep jej serca w umysł demona nie przyjął się; tak jak i jej umysł odmówił przyjęcia emocjonalnej pustki, jaką Xellos zwykł się cechować.
Szkoda.

Wtuliła się w ten przeklęty jej zdaniem, Xellosowy szalik - a gdy zasypiała, snuła plan zemsty na całej rasie Mazoku - od pająków począwszy, na Zellas skończywszy.

____________________________________________________________________________________________________________________________________

Słoik dżemu. Irivier od dobrej godziny wpatrywał się w stojący naprzeciw niego słoik niskosłodzonego dżemu. Nie, żeby specjalnie za tym rodzajem słodyczy przepadał, czy też cenił jej wartość za subtelne kontury mieszczącego ją w sobie naczynia - po prostu szczerze i bezinteresownie wpatrywał się w słoik dżemu.
- Kiedy on coś powie? - spytał samego siebie demon, a potem z niezauważalną gołym okiem szybkością podrapał się po włosach. Z nagła otworzył usta, jakby chciał wykrzyknąć: Eureka! i klasnąć triumfalnie w dłonie, lecz niemal w tej samej sekundzie opuścił ze wstydem głowę w wyrazie poniesionej porażki. Postanowił więc tym razem spojrzeć na słoik jednym okiem. Nic to nie dało.
- Halooo… - szepnął nieśmiało do środka naczynia - Słyszysz mnieee?
(Sprawa wygląda tak, że demony nie wypracowały nigdy żadnego szczególnie wysublimowanego sposobu porozumiewania się. Nie tolerowali telefonów, a ze względu na odległość i brak możliwości swobodnej teleportacji uznali, że równie dobrze mogą szeptać do siebie przez słoiki. Jakie to dziwne!)

Kiedy i to nie poskutkowało, Irivier pochwycił słoik i utkwił wzrok w zarysowaniach na ściance, które najłatwiej było uznać za oczy. Zamyślił się na chwilę, po czym łapczywie pobrał haust powietrza.

- Xellos, powiedz mu żeby się zamknął!!! - Filia próbowała przekrzyczeć sunący po dworcu skowyt układający się w przedziwnie obrzydliwą pieśń.
- Nic na to nie poradzę, że ten zaklinacz głupoty wyparł krem czekoladowy ze świadomości . Zawsze tylko dżem i dżem - odpowiedział demon przybierając możliwie najobojętniejszy wyraz twarzy.
- To niemożliwe! - wrzasnęła w odpowiedzi smoczyca.
- A ty jak zwykle mi nie wierzysz! Jeśli on nie przełączy telepatycznych fal na kanał kremu czekoladowego nic nie jestem w stanie zrobić!
- Niemożliwe, kretynie, że wyparł ze świadomości czekoladę!

Wolf Pack Island przespali z łatwością, ale niska temperatura panująca w Międzygwieździu nie pozwalała im nawet na otworzenie oczu, nie mówiąc już o byciu miłym dla siebie nawzajem. Od rana marzyli o zawitaniu w pociągu do przeszłości i z tej okazji zamilknięciu aż po kres podróży. Dlatego w chwili, w której podejrzanie stara maszyna wjechała na peron, Xellos od razu porzucił pomysł skontaktowania się z Irivierem. Wtaszczyli swoje zamarźnięte cielska do środka pojazdu i z imponującą szybkością podwędzili brytyjskim wiedźmom miejsca siedzące. Teraz wystarczy tylko pozbyć się bagażu i lulu twarzą w szybę, rozmarzyła się Filia. Jednak luk bagażowy przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Był zdecydowanie za trudny w obsłudze. Filia nie miała zamiaru fatygować swoich delikatnych nerwów na rzecz takiej pierdoły, zaczęła więc spoglądać wymownie to na ogromną walizę, to na luk bagażowy, aż w końcu na Xellosa. Nie mógł za bardzo pojąć, co stanowi łącznik pomiędzy nim a tymi dwoma elementami, zadecydował więc spytać.
- Słucham?
- Pomóż mi - warknęła w odpowiedzi. Zamrugał nerwowo, patrząc niezbyt pojętnie w jej błękitne ślepia.
- Nie bardzo rozumiem.
- Waliza. Na. Górę - posłała mu najfałszywszy uśmiech, jaki znała.
- Nadal…Nie wiem.
- NA.GÓRĘ.SZMATO.
- Naprawdę Filia! Nie wiem…O co Ci CHODZI!

Socki - 2011-08-12 12:47:55

Piękne :) Chociaż czasami się gubiłam kto jest kim- ale to moja wina.

A i "wise werse" tzw. wice wersalka pisze się "vice versa " XD

Guenh - 2011-08-12 12:49:13

wise werse jest specjalnie :)

no wiem, ale już nie bardzo wiedział co pisać po dialogu (powiedział Xellos, mruknął Xellos, zwariował Xellos bla bla)
jestem leniem...

Meitsa - 2011-08-12 14:44:34

Wszystko mi sie podoba. Jedyne do czego chce sie uczepic to zbyt szybkie zwroty akcji. Plynniejsze przechodzenie byłoby czytelniejsze :)

Kamena - 2011-08-12 21:47:23

Dokładnie , szczególnie zgubiłam się w akcji z tym słoikiem dzemu i za chiny ludowe nie czaje , ale myśle, że jutro jak będe bardziej wypoczęta to przeczytam ten fragment jeszcze raz i dojdzie do mnie sens. Twoja wersja Zellas przypadła mi do gustu :)) Barney i Irivier- świetna konwersacja :DD

Socki - 2011-08-26 21:49:51

Buuu !!! Więcej!

Guenh - 2011-08-26 22:18:53

Odechciało mi się trochę... :( Coś tam od czasu do czasu napiszę, ale jestem zbyt rozleniwiona wakacjami najprawdopodobniej. A co, chcecie? Serio? (łzy w oczach)

Socki - 2011-08-26 23:32:03

Ło Boże! mam to samo! Też ledwo przędę!


A ja będę na siłę oryginalna i powiem tak: Chciałabym żeby coś się wreszcie na serio spieprzyło między X/F. Bo z reguły to jest tak: źle, źle, źle ..wydarzenie które zmienia twoje życie... bosko.

A może by tak schemat komedii romantycznej walnąć. Skoro jesteśmy przy komediach?  Wydarzenie które zmienia twoje życie( już jest) potem źle, średnio, lepiej, fajnie, b. fajnie, cudownie, KRACH - wszystko się posypało... dramatyczny bieg na lotnisko( to przenośnia!!!!) i ta da! Happy end!!!!


A ja chyba przetłumaczę ostatniego smoka. :) jest malutki i sobie język poćwiczę.

Guenh - 2011-08-26 23:53:31

A gdzie mozna tego smoka znalezc?

Zawsze uważałam, że w X/F jest potencjał - bo każde zakończenie jest prawdopodobne. Niestety, fani tej parki nie potrafią za bardzo pisać fanfików, gdzie im się wszystko pieprzy. X/F są zawsze słodkie, pocieszne, zabawne, namiętne. Smutne rzadziej.
Jeśli chodzi o mojego fanfika to to miała być taka parodyjka na modłę komedii romantycznej właśnie. Jednak najprawdopodobniej nie napiszę nigdy niczego innego - może by więc wszystkie swoje przemyślenia wwalić w powyższe opowiadanie i ... zobaczyć co wyjdzie?

A Ty pisaj. Pociesz się tym, że jak Xellosowi i Filii COŚ wyjdzie, to damy Ci spokój :))

Socki - 2011-08-27 12:12:17

Ja piszę... po swojemu. Będzie tak jak chciałyście ale swoje trzy grosze też wrzucę :P


No ! Komedia romantyczna! Lubię komedie romantyczne! Lubię ten schemat. 3 w 1 :D Tylko widzę, że już wszystkim odechciało pisać ;( ;(
Mówiłam, że przyda się wszystkim zapas wytrwałości.

Guenh pisz. Proszę. Albo zrób tak żeby nie mieć czasu to nagle zachce ci się pisać :D

Guenh - 2011-10-05 12:30:04

Wrzucam troszkę fanfika, choć nie wiem czy ktokolwiek tu jeszcze zagląda.
Niewiele tu akcji, w zasadzie fragment jest jedną wielką rozmową Xellosa i Filii. Może wytrzymacie.


Świadkowie mogli podziwiać, jak wiotka i delikatna sylwetka blondwłosej dziewczyny upycha dwa razy cięższe od niej samej walizki, podczas gdy zimny i oschły drań o fioletowych (dziwne) oczach "pomaga" jej, utyskując groźnie. Ci co bardziej współczujący zwracali uwagę młodzieńcowi, ale on ucinał wszelkie dyskusje krótkim, acz rzeczowym "należy mu się". Świadkowie byli w takim szoku, że już nie bardzo wiedzieli, co zrobić. Zresztą, po paru chwilach świat powrócił do ryz i przedziwna para sączyła ciepłe napoje z podanych przez obsługę naczyń. Widok był iście sielankowy, gdyż w kontraście do ciepłej atmosfery wnętrza pociągu, za oknem szalała śnieżyca.

- Jak byłam mała, popłakałam się ze strachu na widok pierwszego śniegu - odezwała się Filia.
- Bałaś się, że weżre ci się w skórę? - rozmarzył się Xellos i odchylił się, tworząc ciałem kąt rozwarty, który to zwykł przybierać na okazję kontemplowania szczęścia.
- Nie - powiedziała lekko urażona - Po prostu czułam uzasadniony lęk przed nieznanym.
- Z tego, co mi wiadomo na temat dzieci, to normalny ich przedstawiciel zamiast uciekać, napchałby sobie tego śniegu do paszczy ile wlezie - zauważył demon, po czym dodał z ironicznym uśmieszkiem - Przecież miałaś jedno takie.
- A co ty mógłbyś wiedzieć na temat dzieci? Nawet nigdy nim nie byłeś - zmieniła natychmiast wątek.
- Byłem, ale niechcianym, a dziecko niechciane to już nie dziecko.

Filia parsknęła nieuprzejmie w filiżankę kawy i zrobiła to na tyle silnie, by ciecz rozbryzgała się swobodnie  po oknie i twarzy Xellosa, przy okazji.

- Nie rób ze mnie głupiej. Zostałeś stworzony już jako dorosły! - nie mogła powstrzymać chichotu na widok żalącego się demona.
- No ale nie w sposób było mi wszczepić wspomnienia pierwszego śniegu, na ten przykład! Pod względem przeżyć byłem ubogi jak niemowlę - obruszył się, wycierając lico. Filia wydała z siebie ni to przeczący, ni potwierdzający pomruk i wbiła wzrok w brudne okno. Xellos uznając, że to koniec ich uroczej konwersacji, wypuścił powietrze zamagazynowane w płucach na wypadek ewentualnych krzyków. I w tym momencie Filia znowu się odezwała.
- No, to jaka była twoja reakcja? - posłała mu podejrzanie szczery uśmiech.
- Na śnieg?
- Tak, na śnieg.


Spróbował przypomnieć sobie ten konkretny dzień, który w jego karierze na ziemskim padole przyszedł dość szybko. Xellos urodził się bowiem wczesną jesienią, podczas gdy zima zjawiła się już dwa, może trzy miesiące później. Nie mógł powiedzieć tego Filii, ale był to najprawdopodobniej dzień mordu pierwszej sekcji smoków. Pamięć podpowiadała mu, że po skończonej robocie siedział na uboczu i obserwował piętrzący się coraz bardziej stos zakrwawionych ciał. Generałowie reszty Lordów bawili się nieprzeciętnie. On zaś wtedy jeszcze nie bardzo rozumiał, co zabawnego mogło być w męczeniu tak słabego przeciwnika. I wtedy spadł śnieg. O ile Xellos w późniejszej jego karierze uchodził za takiego, co go nic nie dziwi, o tyle wtedy patrzył oniemiały na coraz to grubszą warstwę  białego puchu, przykrywającą makabryczny obraz rzezi. I choć zmarznięta skorupa stała się całkiem przyzwoitym grobowcem dla tragicznie zmarłych smoków, nie ujmowało to   okrucieństwa zbrodni. Może dlatego Filia instynktownie nie przepadała za śniegiem? Może w jakiś sposób wszczepiono jej w świątyni wspomnienie dnia, w którym nawet nie było jej na świecie? Dopiero po chwili Xellos przypomniał sobie, że istnieje coś takiego, jak książki historyczne.
- Byłem przerażony - powiedział, przyklejając do twarzy wyjątkowo udany, sztuczny uśmiech.
- Sam widzisz! - ucieszyła się i nie wiedzieć czemu, dotknęła jego ramienia. Tak się niby robi podczas wyjątkowo emocjonujących rozmów, pomyślał Xellos, choć nie widział w tym nic emocjonującego. Filia również nie była zachwycona swą nagłą erupcją pozytywnych uczuć, które zaowocowały dotknięciem demona. To, że Xellos znajdował się teraz w jej ciele nie stawiało sprawy w jaśniejszym świetle. Pewnie główkowałaby nad tą karygodną pomyłką jeszcze wiele godzin, gdyby nie kilkukrotne klepnięcie po dłoni spod dziwnie sztywnej ręki demona.
- Co to było? - spytała, marszcząc brwi w grymasie dezaprobaty.
- Co? - Xellos wydawał się być więcej, niż zadowolony.
- Ten zimny, pretensjonalny dotyk, jakby arachnofob próbował oswoić się z pająkiem.
- Sama też mnie dotknęłaś, pomyślałem więc, że zasadą dobrego wychowania jest cię oddotknąć.
- Mój dotyk był przypadkowy - broniła się - a twój miał mi okazać zupełnie niepotrzebną litość.
- Nie - wyrecytował powoli - Był pozbawiony jakiegokolwiek podtekstu uczuciowego. Koniec końców, jestem demonem. Ciesz się, że nie był to dotyk śmierci.
- Już nie do końca jesteś demonem. Poza tym, skąd wiem, że nie był? Może teraz wstanę, zrobię pięć kroków i eksploduje mi serce?!
- Na takiej zasadzie raczej ja powinienem się bardziej obawiać.
- Ha, widzisz, i tu jest problem, Xellosie. NIE MASZ serca.
- Nie, Filio. W tym momencie to TY nie masz serca. Ja mam - powiedział powoli, po czym przyłożył palec wskazujący do piersi.

To był wielki cios dla delikatnej psychiki Filii. Dla pewności podążyła śladem demona i dotknęła miejsca, gdzie pod palcami powinna poczuć lekkie pulsowanie. Kiedy jasnym się stało, że pierś nie wznosi się i nie opada, smoczycę uderzył natłok sprzecznych ze sobą myśli. Wówczas przypomniała sobie o wspomnianym przez Zellas "transferze cech". Które czynniki obejmował, a które nie? Dlaczego czuje taką wściekłość, skoro idąc tym tropem pozbawiona jest również układu nerwowego? I dlaczego Xellos jest taki oschły, skoro nagle obdarowany został istnym centrum dowodzenia emocjami?
Nie wpadło jej na myśl, żeby go po prostu zapytać. A demon był właśnie w wyimaginowanym ferworze walki z miłym uczuciem ciepła na widok zmieniającego się krajobrazu. Pociąg zbliżał się do celu.
- Skoro nie mam serca - zaczęła beznamiętnie Filia - to dlaczego tęsknię za jego posiadaniem?
- Może dlatego, że ja nie tęsknię za nieposiadaniem go?

Poczuła coś dziwnego. Koniec końców to było jej serce. I choć Xellos na pewno nie miał tego w zamiarze, jego słowa mogłyby równie dobrze brzmieć: nie tęsknię za nieposiadaniem twojego serca. Lubię twoje serce i chcę je mieć. No dobrze, inaczej: nie przeszkadza mi fakt, że mam twoje serce.
- O matko, a co jak wyczytasz z niego moje wspomnienia?
- A masz się czego wstydzić? - spytał figlarnie.

Bogowie. Powiedziała to na głos?
Każdy ma parę wspomnień, które pielęgnuje i strzeże ich jak oka w głowie, jednak niekoniecznie odtworzyłby je znajomym przy okazji seansu filmowego. Stąd też Filia słusznie żywiła obawę na myśl, że Xellos mógłby dobrać się do chociażby wspomnienia ich rozstania po walce z Dark Starem. Pech chciał, by niemal całość grupki odbiegła majestatycznie w sobie tylko znanym kierunku, podczas gdy ona musiała pożegnać się z demonem bez ich obstawy. Nie zdążyła wymyślić żadnej wymówki, która umożliwiłaby jej szybki odwrót. Wszystko wskazywało na to, że musi podać mu rękę i powiedzieć "żegnaj". Marzyła o tym od ich pierwszego spotkania, a nagle nie czuła się na siłach, by to zrobić. Pamięta, że spojrzała wtedy w jego stronę, a on… Coś jej powiedział. Coś, co z początku wywołało uśmiech, a potem, no cóż. Potem doprowadziło do tego, że płakała w poduszkę. Najgorsze, że to nie były specjalnie wymyślne słowa pożegnania. Zdołały jednak wywołać  u niej niczym nieuzasadnione uczucie osamotnienia.
- Chciałem przez to powiedzieć, że najwyraźniej niektóre uczucia nie są umotywowane posiadaniem konkretnego narządu - Xellos uzupełnił swoją wcześniejszą wypowiedź o tęsknocie, obawiając się nieco nagłego milczenia Filii.

Będąc szczerym, i Filia, i Xellos spodziewali się wybuchu fajerwerków, gdy pociąg do przeszłości skończy bieg. Mieli nawet nadzieję na pokaz umiejętności kuglarzy i chodzących na szczudłach klaunów. Nie konsultując się ze sobą ustalili, że zanim wskoczą do czasów zaprzeszłych, pójdą jeszcze na herbatę i pograją w scrabble. Generalnie, liczyli na cokolwiek, co pokryłoby chociaż trochę ich oczekiwania wynikłe z wielkiej opłaty za przejazd. Im oczom ukazała się jednak zwykła, betonowa płyta, na końcu której pan celnik szczycił się obecnością niezbyt solidnej budki. Okazało się, że podróż do czasów minionych pod względem formalności przypomina nic innego, jak odprawę na lotnisku. Nic więc dziwnego, że Zellas nie martwiła się o naruszenie jakichkolwiek zasad. Najwyraźniej wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, jeśli już chciano urządzać sobie tak ryzykowne wycieczki.
- Do gdzie? - spytał oschle celnik, nie odrywając wzroku od gazety.
- Do Sailunne - odparł nadzwyczaj pewnie siebie Xellos.
- Nie pytam o konkretne miasto, proszę pana, pytam o rok.

Informacja od celnika przerosła Xellosa intelektualnie.
- Nie chce pan chyba powiedzieć, że możemy wylądować w losowo wybranym przez system miejscu? - spytała Filia, by przejąć kontrole nad sytuacją, choć była już dość przerażona.
- My nie jesteśmy proszę państwa biurem podróży, jesteśmy portalem do przeszłości - powiedział dumnie celnik, w opozycji do czego jedna klepka od dachu budy odkleiła się i roztrzaskała z hukiem tuż obok butów Xellosa. Zapadła niczym nieskrępowana cisza.
- Chcę złożyć podpis do księgi skarg - zagroził w końcu demon, przybierając najmożliwiej srogi wyraz twarzy.
- Nie prowadzimy takiej księgi - odbił piłeczkę celnik.
- Niby to dlaczego? - głos oburzonej smoczycy obiegł platformę.
- Nie była do tej pory potrzebna - staruszek był nadzwyczaj uparty.
- Że niby każdy klient po powrocie jest zachwycony, opalony i nosi wiano hawajskich kwiatów na szyi? - Xellos zdawał się nie radzić sobie z napięciem, przez co odezwał się zdecydowanie zbyt głośno. Smoczyca zerknęła z zaniepokojeniem w jego stronę. Transfer daje mu chyba popalić, pomyślała. Niegdyś Xellos szczycił się mianem najbardziej opanowanego ze wszystkich żyjących istot, a tu proszę - drugi wybuch wściekłości w ciągu jednej doby.
- Nie, proszę pana. Po prostu jak do tej pory nikt stamtąd nie wrócił - dokończył swój wywód celnik, a dreszcz grozy mimowolnie oplótł ciała i Filii, i Xellosa. Dopiero po pewnym czasie doszedł do nich prawdziwy sens tych słów, wykluczający możliwość zaginięcia w przeszłości jak w jaskini niedźwiedzia. Celnikowi chodziło raczej o to, że każdy, kto zdecydował się na podróż, nie przebywał jej w konkretnym celu, a zwyczajnie z powodu przeżycia miłych dla jego duszy czasów jeszcze raz.
- W sumie - powiedział pogodzony z parszywym losem Xellos, wpisując wreszcie rok w formularz podróżniczy - To ja też czasem chciałbym powrócić choćby i na chwilę do tamtych czasów.
- Powybijać jeszcze parę ras przed emeryturą? - Filia uśmiechnęła się gorzko.
- Nie zakłócaj mojego pierwszego uczucia tęsknoty, bo będzie ono ostatnim - odparł triumfalnie i oddał papier celnikowi.

I to był ostatni uświetniony obecnością świadków moment, w którym Filia i Xellos się nie kłócili tego dnia. Pech okazał się ich prześladować i zamiast w jakimkolwiek mieście, wylądowali na pustyni. Bardzo szybko wyszło na jaw, że demon skutecznie pozbył się  wszystkich zapasów wody, przez co jestestwo smoczycy zostało wystawione na poważną próbę. Wędrowali kilka bogatych w przekleństwa dni, aż w końcu dostrzegli na horyzoncie ledwie dostrzegalne gołym okiem zabudowania.
- Niemożliwe. To chyba to miejsce, w którym przyszło mi spędzić kilka godzin w areszcie za bycie smokiem - mruknęła niezadowolona Filia.
- Mam nadzieję, że przymkną cię i tym razem - burknął w odpowiedzi wciąż obrażony demon.
- A to znaczy, że… - szepnęła z przerażeniem Filia, obracając się do tyłu. Xellos miał w nosie obecne problemy emocjonalne jego towarzyszki, więc prychnąwszy wcześniej, ruszył przed siebie. Dopiero po chwili zrozumiał, o co chodziło smoczysku. Spojrzał z pewną obawą przez ramię, a gdy już ustalił źródło swego niepokoju, stanął oniemiały. Na niewielkim wzniesieniu stały dwie postacie i kłóciły się o coś namiętnie. Co więcej, postacie te do złudzenia przypominały ich. Bo to byli oni, pomyślał demon i uśmiechnął się  wzruszony, widząc swą dawną potęgę. Za to klon Filii jak zwykle był irytujący i niepotrzebny. Nawet z tak dużej odległości można było usłyszeć wykrzykiwane przez nią gromkie "NAMAGOMI". Xellos otrzepał się z obrzydzeniem, po czym zakrył jej sylwetkę ręką, pozostawiając tym samym widok tylko i wyłącznie jego. Cudownego Xellosa.
- Czy to nie wywoła jakichś komplikacji z czasoprzestrzenią? - wydukała przez drżące wargi Filia, nie odrywając wzroku od przedstawienia - Co jeśli… Znikniemy?
- Niby dlaczego? - prychnął z dezaprobatą demon, przypominając sobie o obecności jeszcze jednej Filii, której nijak nie można zakryć.
- W tym universum nie jesteśmy prawdziwi. Jeśli siły natury znajdą w kimś niepotrzebny dublet, to w nas, nie w nich - skinęła głową w stronę wzniesienia.
- Niepotrzebnie się martwisz. Patrz - rzekł z dziwną pewnością siebie Xellos, po czym nabrał powietrza - EJ WY!!!
- Xellos na litość, co Ty robisz?! - wykrzyczała Filia, widząc, jak klony z przeszłości spoglądają w stronę dochodzącego ich wrzasku.
- XELLOS! UCIEKAJ!  - darł się niczym niezmordowany demon - UCIEKAJ CZYM PRĘDZEJ OD TEJ BABY!!!

Filia osunęła się na piasek, obserwując jak jej życie powoli zapada się w gruzach.

- MOŻE I JEST W NIEJ COŚ FASCYNUJĄCEGO, MOŻE I NAWET MYŚLISZ O NIEJ W KATEGORIACH KOBIETY, ALE NIE DAJ SIĘ ZWIEŚĆ!!! UCIEKAJ!

Zza wzniesienia powoli wydobyło się jeszcze kilka osóbek, które z zaciekawieniem obserwowały całe zajście. Zelgadis, Amelia, Lina i Gourry. Filia z braku innego pomysłu zamachała im na powitanie.

- A WY - ciągnął demon, widząc nowo przybyłą publiczność - WIEDZCIE, ŻE XELLOS JEST EKSTRA! ODWALCIE SIĘ! - zakończył niemal płaczliwie i chwyciwszy Filię za ramię, teleportował się z dala od całego ambarasu.

urwena - 2011-10-06 13:29:30

Mnie się podoba. I czekam na dalszy ciąg, bo robi się ciekawie... :)

Meitsa - 2011-11-06 17:42:59

Hehe, humor mi się poprawił gdy to przeczytałam :) Końcówka w ogóle mnie rozbroiła i jestem ciekawa jak to dalej się potoczy, bo uważam, że Filia i tak może mieć rację ;) Czasami sie zastanawiałam kiedy mówi Filia a kiedy Xellos :P

Hagan - 2011-11-08 18:14:52

Dawno się tak nie uśmiałam :) jest szansa na więcej?

Kamena - 2011-11-23 21:09:51

W końcu przeczytałąm. Rozdział rewelacyjny. W poprzednim się troche motałam i nie do końca był dla mnie zrozumiały, ale już w tym się odnalazłam. Pomysł z powrotem do przeszłości jest świetny i ciekawie poprowadzony. Nie mam najmniejszego pojęcia co może się dalej wydarzyć,ale wszystko wkazuje na to, że będzie ubaw po pachy. Końcówka daje kopa, szczególnie jak sobie wyobrażam miny "przeszłych slayersów" na widok dodatkowej Fili iu xellosa :D Licze, że dasz się namówić na wiecej, mimo tego ,że troche ostatnio wszyscy zawodziliśmy z forum.

Guenh - 2012-01-22 14:01:44

Mimo, że to tylko fragmencik, który na dodatek nie wnosi nic nowego do fabuły, postanowiłam go tutaj wrzucić. Być może jak będę to robić regularnie, to jakimś cudem uda mi się doprowadzić to opowiadanie do końca. Notabene, po przeczytaniu go w całości wykryłam ogromną ilość błędów i niedopowiedzeń, więc i tak będę musiała go potem poprawić i wrzucić tu w całości.





Wylądowali na uboczu wąskiej alejki miasta, która by dodać tragedii kropkę nad "i" sąsiadowała z kompleksem sklepów rzeźniczych.
- Cóż za urocze klimaty wybrałeś Xellosie na nasze ostatnie chwile życia - westchnęła nieco  zbyt manifestacyjnie Filia, posyłając mu nie do końca udane, ale wystarczająco mordercze spojrzenie.
- Nie zapomnij cyknąć kilku pamiątkowych zdjęć - odparł całkiem poważnie Xellos, wyprowadzając tym Filię z równowagi. Szarpnęła go mocno za blond włosy, pociagając ku ziemi, a gdy czubki ich nosów znalazły się już na adekwatnym względem siebie poziomie, wycedziła głośno i wyraźnie:
- Możesz tu zostać do końca swojego plugawego życia, które i tak nie potrwa zbyt długo, gdyż Ziemia nie zniesie noszenia na sobie dwóch takich drani jak ty i wyrzyga - Xellos posłał jej w tym momencie oburzone spojrzenie - Tak, Xellosie, wyrzyga cię w przestrzeń kosmiczną. Niemniej jednak najpierw musisz oddać mi to, co do mnie należy, a co ostatnimi czasy sobie przywłaszczyłeś.
- Niewinność? - spytał niepojętnie. Na twarz smoczycy wpełzł wściekły rumieniec.
- Skończ z tymi aluzjami! Nie jesteśmy na wakacjach, a już na pewno nie w podróży poślubnej, więc skup się chociaż na chwilę i wymyśl, co możemy zrobić!
- Ależ ja już mam plan - odparł sucho, choć dumnie, po czym wyciągnął z kieszeni zmięty zwitek papieru i rozłożył go na pierwszej lepszej powierzchni płaskiej.
- Hm - mruknął, pochylając się nad świeżo wyhodowaną podróbką biurka - Hm. Hm.
- Co tam masz? - spytała Filia, próbując zajrzeć mu przez ramię.
- No… - mruknął, jakby chciał coś powiedzieć, po czym zatonął w myślach. Filia pomimo świadomości rychłej dezintegracji, postanowiła dać mu chwilę dla siebie, najwyraźniej plan do najprostszych nie należy i wypadałoby pewne zamiary poddać niezbędnej krytyce , po czym podzielić je na dwie kategorie: te mniej i te bardziej głupie.
Ani się nie obejrzeli, a minęła godzina od kiedy pojawili się w miasteczku.
- No i? - spytała Filia, przerywając chwilowo wnikliwą obserwację swoich butów.
- Hm, no nie wiem - Xellos odwrócił się w jej stronę - Wolisz spać w oberży, czy w trzygwiazdkowym zajeździe, gdzie w cenę wliczone jest śniadanie?

Filia podniosła się gwałtownie, strącając ze swoich kolan torbę, której zawartość z rozniosła się efektownie po alejce z towarzyszącym tej paradzie łomotem.

- I nad tym myślałeś ostatnie sześćdziesiąt minut?! - wrzasnęła, nie będąc w stanie zapanować nad emocjami.
- Nie, zakreśliłem tez na mapie kilka zabytków, których nie zdążyliśmy obejrzeć ostatnim razem - powiedział najobojętniej, jak to możliwe.
- Nie możemy tu ty idioto zostać! Wedle moich obliczeń, nasze duplikaty dotrą do miasta w niespełna trzy godziny!
- Dotarły by w dwie, gdyby nie stanęło na twoim.
- Jak się z nimi zetkniemy, to najprawdopodobniej…
- Ja bym się tak tym faktem nie przejmował - uciął jej w połowie zdania - lubię wspominać czasy, kiedy patrząc w lustro widziałem siebie, więc z chęcią utnę sobie pogawędkę ze swoim klonem - dodał obojętnie, po czym złożył papiery i ruszył zdecydowanym krokiem naprzód.
- Niezwykłe - mruknęła Filia. Xellos nie miał zamiaru słuchać jej dalszych narzekań, ale musiał przyznać, że zaintrygowało go to "niezwykłe". Było bardzo tajemnicze i miało w sobie potencjał do intrygującej, głębokiej rozmowy. Odwrócił się.
- Co, "niezwykłe"? - spytał.
- Niezwykłe, jak wraz z utratą ciała, a więc i mózgu, utraciłeś również jakiekolwiek resztki inteligencji. W istocie, jesteś teraz prawdziwym, pustym do cna...
- Oh, proszę cię.
- …pustym do cna NAMAGOMI.

Xellos z nagła poczuł się źle. W uszach zaczęło mu szumieć, a klatkę piersiową roznosiło szybkie, rytmiczne łomotanie. Chciał przełknąć ślinę, ale w gardle tkwiło mu coś w rodzaju sporej kulki, uniemożliwiającej przeprowadzenie tego prostego zabiegu.
- Co to za zaklęcie? - wykrztusił, łapiąc się za szyję.
- Zaklęcie błyskawicznej wściekłości, Xellosie. Moje ciało, w którym obecnie się znajdujesz, zamieniło się za pomocą twojego zirytowania w tykającą bombę, która tylko czeka by cię zniszczyć - odpowiedziała z niekłamaną satysfakcją Filia, krzyżując ręce na klatce piersiowej - A teraz giń, gnido.
- Trochę mi przykro - wyszeptał Xellos, osuwając się teatralnie na ziemię - ale przynajmniej nie umrę samotnie.
Filia obserwowała, jak Xellos bardzo precyzyjnie krzyżuje ręce na klatce piersiowej i przymyka oczy. Coś mu chyba jednak w tej układance nie pasowało, bo podniósł się na chwilę, wygładził zmarszczenie na sukience, przełożył falę złotych włosów na drugą stronę i ponownie ułożył się do wiecznego snu. Co za kanał, pomyślała Filia.
- Nie czas na żarty - odezwała się w końcu, wyciągając ku niemu ręce - Wstawaj, idziemy poszukać tej oberży. I tak nie zdążymy znaleźć rozwiązania przed zmierzchem.
- Niesamowite, czyli trzeba na chwilę umrzeć, by wywołać w tobie jakąkolwiek dozę rozsądku?

Socki - 2012-01-22 16:50:50

Niesamowite, czyli trzeba na chwilę umrzeć, by wywołać w tobie jakąkolwiek dozę rozsądku? <- Łehłehłe piękne !!!


Po sesji też wam coś dam! Może nie tak fajne jak twoje ale co tam ^^

Guenh - 2012-01-22 17:44:41

Będzie tysiąc razy fajniejsze i może otrze łzy porażki po tej zafajdanej sesji :)

Socki - 2012-01-22 19:25:54

Nie będzie ale fakt... na posesyjny pocieszacz jak w sam raz :D

Kamena - 2012-02-01 19:19:08

Guenh jak Ty świetnie potrafisz opisać wszystkie ceregiele Xellosa, że nawet nie trzeba jakoś wysilać wyobraźni by wczuć się w sytuacje, po prostu człowiek czyta i jednocześnie pojawia się zabawna scenka przed jego oczami. Ostatnia scenka- perełka -"Filia obserwowała, jak Xellos bardzo precyzyjnie krzyżuje ręce na klatce piersiowej i przymyka oczy. Coś mu chyba jednak w tej układance nie pasowało, bo podniósł się na chwilę, wygładził zmarszczenie na sukience, przełożył falę złotych włosów na drugą stronę i ponownie ułożył się do wiecznego snu" - huehuee huee szybki kurs efektownej śmierci z Xellosem :)))

Socki - 2012-06-25 00:37:03

Dobra... to, że ja się obijam to jest okropne i fu i w ogóle.

To, że reszta się obija- to też bardzo nie ładnie.

I wciąż się zastanawiam co z weną, CO Z WENĄ! Jak tu pięknie gadałyśmy w zeszłym roku to miałam miliard pomysłów. Teraz w sumie mam je dalej ale nie mam już woli pisania. Dziewczyny ratujcie no!

Guenh - 2012-07-11 23:34:50

Nie mam pomysłu, jak to dalej ciągnąć - nigdy nie należałam do gatunku najzdolniejszych grafomanów... Przede wszystkim wychodzi tu mój brak przygotowania do tworzenia historii, pozapominałam ku czemu miała zmierzać fabuła, mam ochotę wszystko wywalić i rozpocząć od nowa! Czego oczywiście nie uczynię. Nie wiem po kiego grzyba próbowałam tworzyć fika wedle naiwnego pierwowzoru. Ble. Mam gdzieś na dysku szmatławe fragmenty kontynuacji, mogę je tu umieścić bo i tak nigdy tego pisofszitu nie dokończę :)

Meitsa - 2012-07-12 14:11:53

Guenh, zamieść. Może wyjdzie z tego burza mózgów i damy ci podstawy do zamkniętej fabuły?
U mnie jest taki problem, ze mam początek i koniec a co ma być  środku żeby było ciekawie to nie wiem. Miało być zbieranie jakiś artefaktów jak w pierwowzorze tylko tym razem miało być co innego i więcej no i miałam w to wmieszać różne stwory i smoki, które znalazłam w Smokologii. Jak można się domyśleć, ma być jakaś tam przygoda ze smokiem i wtedy bohaterowie dostają artefakt i w międzyczasie mają poznawać różne światopoglądy na temat przeznaczenia żeby na koniec zdecydować co z tym zrobić. Nie wiem czy to dobry pomysł, mam wrażenie, że będzie to oklepany powtarzający się schemat :/

Charat - 2012-07-12 23:16:25

Guenh, zamieszczaj. Ja bardzo chętnie przeczytam.
Szkoda, że nie będzie kontynuacji.


Meitsa, ty się tak nie przejmuj. Nawet ze schematem można zrobić coś fajnego, liczy się podejście do tematu. Diabeł tkwi w szczegółach, a mnie zaintrygowały te stwory. Nie chcę cię naciągać na szczegóły, żeby sobie nie popsuć czytania. Ale przyznaję, że ciekawa jestem.

Meitsa - 2012-07-13 00:53:38

Mam trochę informacji o zoologii smoków, o ich podziale (np. smoki metalu). Mam też listę konkretnych smoków np. Fafnir, Quetzalcoatl. Jeżeli chodzi o stwory to np. bazyliszek, sukubus, wiwerna, gargulec. Chcę trochę świat rozbudować :)

Charat - 2012-07-13 14:06:04

No to zapowiada się ciekawie, nie wiem, czym się martwisz. Tylko to jakoś zgrabnie połączyć i wyjdzie coś pięknego.

Meitsa - 2012-07-13 17:03:18

No właśnie, zgrabnie połączyć :P Nie mam zielonego pojęcia czy przy tym pomyśle wyjdzie tasiemiec czy coś krótkiego. Chyba czas zacząć robić jakiś plan fabularny... Swoją drogą co za różnica jeżeli chodzi o długość, ale wtedy czuję jakiś komfort psychiczny :D

Charat - 2012-07-13 21:04:15

Zawsze, jak sobie założę jakieś ramy ilościowe typu: to będzie mieć osiem części, to wychodzi guzik z pętelką. Także może po prostu napisz, a jak ci sie nie będzie podobać, to przerabiaj.

Wczoraj w nocy mi przyszedł do głowy fajny fragment. Problem mam, jak do tego dorobić większą całość, bo sam w sobie jest nieczytelny i z niczym nie powiązany. Inspirowany pewną creepypastą.


Wiesz, mam wrażenie, że większość osób na tym forum zakrzyknie 'Tasiemca~!', jakkolwiek medycznie by się to nie kojarzyło.

urwena - 2012-07-13 22:52:33

Guenh- Popieram dziewczyny. Zamieść- być może będzie to motywacją i inspiracą do dalszej pracy.

Meista- zrób sobie plan, ale może z głównym wątkiem, poboczne umieść gdzieś z boczku, na marginesie czy cuś. Czy wyjdzie tasiemiec czy wyjdzie tasiemiec czy nie, to nieważne... Ważne, żeby było :)

Guenh - 2012-09-07 07:44:41

Okej. Niestety po dogłębnych przeszukiwaniach dysku okazało się, że kontynuacja w dziwny sposób przepadła (a były to niebagatela 3 strony! Wow!), toteż zdecydowałam się wznowić pracę nad tym pożal się opowiadaniem :) może kiedy wstawię tu cokolwiek to reszta dziewuch też czymś nas uraczy :D

Meitsa - 2012-09-08 10:06:26

Jak to przepadła?! Ale mam rozumieć, ze to właśnie twoja motywacja, bo nic cię nie wiąże i masz wolna rękę, aby zacząć wątki od początku :)
Ja w końcu mam luzy w pracy to i ja cos naskrobie :D

Guenh - 2012-10-07 19:14:51

WERSJA ULTRA BETA, BO Z DZISIAJ:


Po wielu minutach błądzenia znaleźli wspomnianą przez Xellosa karczmę, którą wybrał najpewniej tylko ze względów estetycznych - takiej zawszonej mordowni Filia nie widziała jeszcze w swoim życiu. Nie, serio. Nie widziała. Zastanawiała się nawet, czy oprócz ich dwójki widział ją ktokolwiek, bo gdy przekroczyli jej próg okazali się być jedynymi w niej gośćmi. Xellos omiótł wzrokiem okalające niemal każdy mebel pajęczyny, po czym przeniósł zachwycone spojrzenie na Filię.
- Błagam cię - prychnęła.
- To będzie wspaniały dom dla naszych dzieci! - powiedział, po czym klepnął ją co prawda przyjacielsko, ale zdecydowanie zbyt mocno w ramię. W ostatniej chwili podparła się o krawędź stołu, unikając tym samym bolesnego zetknięcia z podłogą. Już chciała wygłosić mu reprymendę, ale widząc że Xellos układa walizki w korytarzu zdecydowała rozejrzeć się w poszukiwaniu właściciela tej ruiny. Nie zrobiła kilku kroków, gdy usłyszała chrząknięcie dochodzące z głębi kompletnie nieoświetlonego pokoju.
- HA-khem! - odezwał się nieznany głos. Filia odruchowo zmrużyła oczy, jak gdyby miało to cokolwiek w czymkolwiek pomóc.
- Hkhem. Khem! - jegomość powtórzył uprzejmie. Poczuła leciutki ruch powietrza, jak gdyby ktoś machał do niej zapraszająco dłonią.
- H-halo? - postanowiła zagaić - Czy jest pan może właścicielem tej karczmy?
Mężczyzna najwyraźniej uznał jej pytanie za błahe.
- Xellos, jak cię mogę, ale czemu smocze dziecię? - Filia nie wiedziała, co ją bardziej oburzyło - nazwanie jej dzieckiem, za które nie uważała się od wielu lat, czy karcący ton głosu swojego rozmówcy.
- To już nie dziecię - zdecydowała się na pierwszą opcję.
- Za każdym razem sprowadzasz na nas klęskę… - szepnął starczym głosem, po czym niewyraźna sylwetka zaczęła wyłaniać się z mroku - Nie było cię dziesiątki lat, a gdy już przybywasz, to ze stworzeniem zakazanym w tym rejonie. Bo nie byłbyś Xellosem, gdybyś czegoś nie zrobił na opak.
- Pan mnie zna? - zdziwiła się szczerze. Zerknęła na twarz mężczyzny, którego rysy pozostały dla niej jednak tajemnicą, gdyż okalała je obfita, siwa broda. Zdecydowała się spojrzeć mu w oczy nie tylko dlatego, że stanowiły jedyny obszar niepokryty gęstwiną włosów, ale też dlatego, by sprawdzić czy nie jest demonem. Odetchnęła z ulgą, gdy nie spostrzegła w ślepiach żadnego złowieszczego błysku.
- Co za pytanie! - poirytował się starzec, po czym wyciągnął z kieszeni pomięty zwitek papieru - Oto twoja zamówiona trutka z mandragory.
- A na co ta trutka, jeśli mogę wiedzieć?!
- No na dziewczynę. Przepraszam, podać ją później, jak już zdąży ci się znudzić?
- Tu jesteś, Bonihiry! - ucieszył się Xellos, bez pytania włączając się do uroczej rozmowy i tym samym hamując wybuch histerii u Filii. Starzec zamilkł na rzecz dokładnej analizy tego, co właśnie zaszło.
- Skąd znasz moje imię?
- To ja, Xellos.
- A ja jestem Filia i ten przemiły pan chciał mnie właśnie otruć - wycedziła do demona, przeklinając go w duchu za wybór karczmy.
- Oh, przepraszam Bonihiry za to nieporozumienie...
- Jego przepraszasz za nieporozumienie?! Xellos, na litość bogów!
- …ale Filia nie rozumie pewnej hierarchii panującej w tym mieście. Dziękuję za chęć pomocy, lecz jest mi ona jak widać jeszcze do czegoś potrzebna.
- Zauważyłem… W coś ty się znowu wpakował?
Filia przysięgłaby, że widzi łzy napływające do oczu Xellosa.
- Jak dobrze, że pytasz - powiedział patetycznie, po czym zabrał się do szczegółowej relacji zdarzeń
- …I tak właśnie kończy się jak dotąd historia, w której Filia potrzebowała mojego ciała do swoich sesji niewybrednego samogwałtu.
- BOGOWIE! - wrzasnęła Filia.
- Zaiste - wyszeptał Bonihiry, spoglądając ze zdegustowaniem w jej stronę - Co za chore zwierzę.
- To bierzesz tą trutkę czy nie? - zwrócił się ponownie do Xellosa.
- Jaką trutkę?
- Tą, którą zamówiłeś godzinę temu.
- Godzinę temu mnie tu nie by…
- Haaaalo, Bonihiry! - usłyszeli nagle aż za bardzo znajomy głos. Nie zdążyli nawet      odpowiednio zareagować, nie mówiąc już o jakiejkolwiek próbie ucieczki. Wpatrywali się za to z niemym przerażeniem w stronę, z której dochodził radosny krzyk. Po sekundzie zza progu wyłonił się skraj czarnego płaszcza, potem beżowy golf, a po chwili dojrzeli w ciemności błysk ametystowych ślepi.

Meitsa - 2012-10-07 19:32:04

No, i robi się coraz ciekawiej :) wychodzi na to, ze głupia zamiana ciał przysparza wiecej kłopotów niż myśleli. Takie pytanko, czy to zmierza do jakiegoś kulminacyjego zdarzenia, czy raczej skupiasz się na samym kłopocie z ich ciałami i dobierach do tego zdarzenia, który maja mieć charakter czysto komediowy?
No i jest jeszcze kwestia, ze można się pogubic kto kiedy mówi, ale to juz było wspomniane i po prostu musisz jakiś złoty środek na to znaleźć.

Guenh - 2012-10-07 20:36:39

Raczej mam spisane kilka komicznych sytuacji, które mogłabym wykorzystać. Nie należę niestety do typu osób, które zawczasu wszystko planują :/
Problem z zamianą ciał jest główną pożywką dla komedii, ale wiadomym jest, że nie mogą pozostać w tym stanie w nieskończoność. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam pytanie, ale jeśli chodzi Ci o to czy ten fik miał byc czymś więcej niż parodią to odpowiem, że tak.
TO MIAŁ BYĆ ROMANS.
Co do pogubienia się z tym, co kto mówi no to niestety pozostaję bezsilną :/ nie chcę po każdym zdaniu pisać w nawiasie, co kto powiedział, a juz tymbardziej ciężko jest za każdym razem dawać ku temu znaki. Jeśli macie na to jakiś pomysł to mówcie!

Socki - 2012-10-07 23:26:17

Komedia romantyczna ?

Mnie się podoba. Chociaż tak jak mówiłam... nie lubię mówić, że mi się podoba zanim nie przeczytam wszystkiego. Ale fragment jest very oko! Tylko błagam napisz coś jeszcze, bo czuję się jakby ktoś mi dał pół kostki czekolady :((((

Guenh - 2012-10-07 23:34:14

Komedia romantyczna, jeśliby uściślić, tak :)

Socki - 2012-10-08 06:47:59

To super. Ja tam nawet lubię komedie romantyczne, serio - Nie kłam kochanie, Listy do Juli, To właśnie miłość XD Zawsze budzą we mnie bardzo pozytywne emocje :)

Meitsa - 2012-10-08 11:17:12

Guenh, zastanawialam się czy oprócz romansu ma byc cos jeszcze. Pojawia się tajemnicza postać, to może jakaś intryga się zapowiada. Chciałam wiedzieć z której strony to ugryźć :)
Co do tego kiedy kto mówi, to jak napiszesz większość lub całość mogę ci z tym pomoc, zrobię ci mała korektę, a na razie może faktycznie pisz w nawiasie kto naprawdę mówi. Potem to poprawimy :)
A to ma byc oneshot czy odcinkowe?

Guenh - 2012-10-08 21:51:43

ja bym nie liczyła na jakieś wysmakowane intrygi czy wręcz wątki przygodowe. Założeniem było stworzyć z tego coś lekkiego i dającego przeczytać się w jeden wieczór. Oczywiście, że postaram się jakoś uzasadnić ich "aktualny" stan, skąd, dlaczego i na co, ale walki z najwyższym złem tu nie będzie :D

Socki - 2012-10-09 07:17:48

I dobrze.... intrygi są nudne, zawsze je przewijam.

Kiedyś próbowałam przeczytać DODa ale mi nie wyszło XD non stop przewijałam

Meitsa - 2012-10-09 14:46:56

Wiesz, jak się czyta własne w kółko to samo to nic dziwnego, ze to juz nudne i się przewija :D ja przewijam opisy u siebie :D

Socki - 2012-10-09 15:11:34

tyle, że ja nigdy nie przeczytałam Doda... napisałam i koniec przygody z tym tekstem.  Nawet nie do końca pamiętam co napisałam... Kórczak wie lepiej :)

przegrywanie kaset vhs łódz mapa fotowoltaiki