Przeszukałam zakamarki kompa i znalazłam kilka niedokończonych fików, których fabuły za choinkę sobie nie przypomnę, ale jako ciekawostkę i namiastkę mojej twórczości postanawiam tu wrzucić :)
Uczucia Demona
Wszędzie panowała ciemność i unoszące się opary kadzideł. Prawdopodobnie musiała być to grota gdyż było zimno i wilgotno. Bardzo to jej dokuczało ponieważ nie miała na sobie żadnego ubrania. Na dodatek była przywiązana do jakiegoś zbitego drewna, które miało imitować krzyż, a jej ciało było nabalsamowane jakimiś olejkami. Jej umysł z ledwością odbierał bodźce z otoczenia. Była na skraju świadomości. Co jakiś czas zdołała jednak usłyszeć strzępki rytualnej modlitwy jaka się odbywała w tym dziwnym miejscu kultu. Gdy wszelkie dźwięki ucichły podniosła nieznacznie głowę i rozejrzała się mętnym wzrokiem. Jej granatowe oczy dostrzegły odbłysk płomieni pochodni w ostrzu sztyletu, który przybliżał się do niej z każdą chwilą. Jeszcze moment i poderżną jej gardło... Nie! Nie chciała tak umrzeć! Nie w taki żałosny sposób, przez jakiś sekciarzy!
Marzenia czernią malowane
Dalekie zakątki mroźnej północy, górskie szczyty pokryte dziewiczo-białym śniegiem i grubą warstwą lodu oraz groźnie wyglądające zamiecie zrodzone z wiatru i nieokreślonej liczby pięknych i niepowtarzalnych płatków śniegu zwanymi śnieżnymi tancerkami. Pośród tego wszystkiego ktoś zbudował dla siebie okazały zamek. Urzekający, a jednocześnie budzący grozę.
Życie usłane herbacianymi różami
Zima. Na przedmieściu znajdował się dom z ogrodem i sklepem. W jego wnętrzu na parterze mieściła się kuchnia z jadalnią, salon i spiżarnia. Na piętrze natomiast łazienka, sypialnia i dwa pokoje gościnne. Dom był zamieszkiwany przez kobietę, która w chwili obecnej znajdowała się w salonie. Siedziała na fotelu bujanym przy palącym się kominku i czytała książkę. Miała na sobie kremową sukienkę, a jej złote włosy były związane w luźny koński ogon. W pomieszczeniu znajdowały się regały z książkami i antykami. Tylko na kominku, jako jedynym miejscu, były fotografie. Na jednym z nich była ów złotowłosa i jakiś mężczyzna obejmujący ją ramieniem. Kobieta odłożyła książkę na pobliski stolik, podeszła do oszronionego okna i zaczęła oglądać majestatycznie spadające płatki śniegu. -Jak dobrze, że dzisiaj jest piątek. - powiedziała zadowolona - Mam trzy dni wolnego... "Ding dong" - dało się słyszeć od strony drzwi wejściowych. Poszła by zobaczyć kto to. Wyjrzała przez wizjer, ale nikogo nie zobaczyła. Otworzyła drzwi. -Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Fi-chan! - powiedział nieznajomy wręczając jej bukiet róż i jakąś paczuszkę. -Xellos?! Skąd wiedziałeś,że mam dzisiaj urodziny? - powiedziała zaskoczona - A tak! Dziękuję. -Mam swoje sposoby. - puścił do niej oko. -Proszę, wejdź do środka. Idź prosto do salonu. Zaraz wrócę. Mazoku poszedł tam gdzie mu poleciła i usiadł na kanapie. Filia po chwili wróciła z ciastem i herbatą. Następnie postawiła kwiaty na kredensie. Usiadła na fotelu na wprost Xellosa. -Są śliczne. Gdzie je dostałeś o tej porze roku? -To tajemnica, lecz wiedz, że żadne kwiaty nie są tak równie piękne jak ty, Fi-chan. - zarumieniła się lekko. -Nie przesadzajmy... Czemu tak długo cię nie było? - zmieniła temat. -Miałem trochę pracy i nie miałem jak się wyrwać Zellas-sama. -Czy ona wie o... -Wie, lecz póki ja jestem, nic ci nie grozi. - wstała i kucnęła przed nim. Położyła głowę na jego kolanie. -Dziękuję, że przyszedłeś... - pogłaskał ją po głowie. -Jest długi weekend i myślałem, że może spędzimy go jakoś wspólnie... - spojrzała na niego i uśmiechnęła się. -A co będziemy robić? -To twoje święto, więc ty zdecyduj. -Hm, może... pójdziemy gdzieś potańczyć? -Wspaniały pomysł! Czy są tu jeszcze moje ubrania? Przebrałbym się. -Oczywiście, są tam gdzie zawsze. - wstał, podał jej rękę i udali się na górę.
* * *
-No i w co ja mam się ubrać?! - Filia stała przed otwartą szafą z ubraniami - Może tą błękitną...? Nie, ona mnie pogrubia. A może tą żółtą...? Mowy nie ma, to już niemodne. Chwileczkę, gdzie jest ta czerwona? O, jest! Będzie idealna! - włożyła ją i stanęła przed lustrem - Tak, to jest to. - powiedziała usatysfakcjonowana - Teraz jak mam się uczesać...? Warkocz? Nie... Tymczasem u Xellosa. -Trzeba będzie ubrać się w coś eleganckiego. Filia nie może mnie się wstydzić. Cholera! Gdzie jest moja koszula?! A spodnie?! No, są. Hm, trochę pogniecione... - pstryknął palcami i ubrania były równiutko wyprasowane bez ani jednej zmarszczki - To rozumiem. - uśmiechnął się - Trzeba jeszcze tylko wypastować buty...
* * *
Xellos czekał na Filię w salonie. Miał na sobie białą koszulę z długimi rękawami zapinaną na guziki, czarne spodnie i tegoż koloru buty. Włosy miał związane w kitka. Zniecierpliwiony chciał już do niej iść, ale właśnie zeszła ubrana w wieczorową suknię koloru karminowej czerwieni i czerwone czułenka. Kreacja miała głębokie wcięcie na plecach. Nie miała rękawów ani ramiączek, trzymała się po prostu biustu. Sięgała do kolan i miała wycięcia po bokach. Włosy były upięte w kok, tylko grzywka opadała luźno. Gdy stanęła trzy schody przed nim, złapał ją w talii i przeniósł na podłogę obok siebie. -Ślicznie wyglądasz, moja Gwiazdeczko. -Dziękuję. Pierwszy raz widzę cię w kitku. Do twarzy ci. -Serio? To jak, idziemy? -Tak. Jestem gotowa. Xellos założył czarny płaszcz i pomógł ubrać się Filii. Wyszli i udali się w stronę centrum. Śnieg lekko prószył.
|