Slayers Fans

Odwiedź nas na http://slayers-fans-society.blogspot.co.uk/


#1 2011-06-07 16:37:58

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Kamenkowy fanfik

No, no noo ależ tu się zrobiło głośno i wesoło )

Wrzucam obiecany rozdział mojego fica. Nie ma on tytułu bo właściwie nie wiem czy będę go kontynuować...Wszystko zależy od waszej opini. Wiec jeśli was nie zainteresuje lub styl pisania odstraszy to mówcie śmiało, nie obrażę się! Właściwie to ten pierwszy fragment nie jest skończony. Przeczytałam go wczoraj po dłuuuugim czasie i coraz wieksze mam co do niego wątpliwości. Pomysł jak chce go poprowadzić wydaje mi się fajny i całkiem oryginalny, ale nie wiem czy będę potrafiła go zapisać tak jak go sobie wyobrażam.

Kilka wskazówek dla tych co zechcą przeczytać.

Wydarzenia zawarte w opowiadaniu są jakby moja częścią seri Slayers Try. Czyli czytając należy zapomnieć o fabule jaka się zawierała w Try. Jako, że jest to niepełna część to w kontynuacji znajdzie się wiecej wyjaśnień co do przedstawionej póki co sytuacji i położenia bohaterów.

A więc życze miłej lektury, ale nie obiecuje, że taka będzie

Kolejny rozkaz od mojej Pani. Miąłem za zadanie odwiedzić świątynie złotych smoków w celu zburzenia jej doszczętnie.. Liczba ofiar zależała wyłącznie od mojego kaprysu. Zellas miała swoje powody ku temu z ,których nie musiała mi się tłumaczyć. Rzuciła rozkaz bez wyjaśnień, metoda była jej obojętna. Oprócz słów "Zniszcz doszczętnie" nie dala zadanych dodatkowych rozkazów czy wskazówek dotyczących tej misji. Na koniec dodała żebym się dobrze bawił. Bezzwłocznie zabrałem się do swojej pracy.
Znalazłem się wewnątrz świątyni w wąskim korytarzu stojąc za filarem. Z końca korytarza dobiegały mnie męskie glosy. Postanowiłem najpierw, co nieco podsłuchać zanim się ujawnię i zacznę zabawę, w końcu nie było potrzeby się śpieszyć.

-Najstarszy Patriarcho jestem pewien ze będziesz zadowolony, gdy już poznasz przyszłe kandydatki na kapłanki. Dziewczęta były wychowywane w dobrych rodzinach w dodatku są pilne i posłuszne.
-A wiec chodźmy do nich, chciałbym je jak najszybciej poznać.
Słyszałem zbliżające się kroki wiec nie czekałem dłużej.
-Rety, rety przykro mi staruszku, ale nie będzie Ci dane poznać te urocze zapewne dziewczęta.
Smoki zdążyły tylko w pełnym zaskoczeniu otworzyć usta, lecz żadne słowo nie zdążyło się z nich wydobyć…
Nie spodziewałem się ,że pójdzie to tak łatwo ,nawet nie zdarzyłem się rozgrzać a już stałem nad zwłokami i chodziłem po kałużach krwi. Potem już tylko przemieszczałem się po pomieszczeniach poszukując reszty smoków by moc się na nich wylądować i nakarmić siebie ich przerażeniem i bólem. Kiedy myślałem ,że już przeszedłem cala świątynie usłyszałem głośne chichoty najwyraźniej dochodzące z tarasu. Teleportowałem się tam znajdując się w środku całego zamieszania. Spotkałem tam przerażone dziecięce oczy. Szybko dotarło do mnie ze to te o ,których rozmawiał ten staruch z tamtym smokiem. Smoczątka zaczęły uciekać w popłochu. Została tylko jedna ta siedziała toż pod moimi nogami. Jednak w jej oczach nie dostrzegłem strachu jak u reszty ,wręcz przeciwnie było w nich tyle uczuć ze aż ciężko by je zliczyć ale na pewno nie doszukał bym się w nich strachu. Chyba musiało być po mnie widać moje zdziwienie gdyż ta odezwała się do mnie zuchwale.
-Nie wolno tak zaskakiwać młodych dam. Widzisz!! Przez Ciebie one pouciekały ,teraz je gon!
Myślałem ,że szczena opadnie mi z wrażenia jednak jak zawsze nie dąłem nic po sobie poznać.
Dziewczynka wyglądała na siedem lat ,miała długą blond grzywkę wpadającą jej do oczu i dwa krótkie kucyki zawiązane różowymi kokardkami. Jej oczy były niebieskie niczym ocean. Patrząc w te niebywale błękitne oczy pomyślałem, że to nie dobrze. W tych oczach było zbyt wiele wody. Woda zawsze się spieszy… Pośpiech nie jest dobra cecha ,ale z drugiej strony woda może ugasić ogień.

-Ani mi to w głowie. Lepiej powiedz jak masz na imię smocze dziecię?
-Jestem Filia Ul Coop przyszła smocza kapłanka- Wypowiedziała to zdanie z miną pełną dumy..
-Dlaczego uważasz ze to ciebie wybiorą na smocza kapłankę -Powiedziałem kąśliwie.Spodziewałem się ze to pytanie sprawi jej problem i straci pewność siebie.
-Matka powtarzała mi ,że wraz ze mną narodziła się nadzieja i ze są we mnie nie przejednane jednostki dobra ,które będą mi siłą gdy nadejdą ciężkie dni. Na pewno nie mówiła tego bezcelowo,wierze w to.-W tym momencie przerwała spoglądając głęboko w gwieździste niebo ,które mimo swojego całego uroku zdawało się blednąć w obecności  pary oczu tej małej.
-Odkąd tylko pamiętam za cel wzięłam sobie to by móc innym być pomocną i obdarowywać innych dobrem,które w sobie nosze. Pytasz skąd we mnie ta pewność? To bardzo proste! Jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie i jest to słuszne to na pewno Bogowie wysłuchają jego próśb.
-Piękna mowa...Gdybym nie był mazoku pewnie bym się wzruszył.
-A wiec ty jesteś demonem… Wielkie mi co! Nawet, jeśli nie masz w sobie pozytywnych uczuć to można je w tobie zaszczepić.
-Buahaha- Zaśmiałem się dość teatralnie ,gdyż po takich słowach zrobiło mi się nie dobrze.
-Czego oni was w tych świątyniach uczą? A może ty jeszcze w Świętego Mikołaja wierzysz? Nikt tego nie dokonał i nigdy nie dokona!
-Jestem innego zdania- Zakładając ręce na bokach naburmuszyła się.
Ta mała, mimo,iż była znienawidzoną, przez mazoku rasą robiła wrażenie. W mojej głowię powstał pewien niecny plan wobec niej.
-Skoro tak to dam ci pewna lekcje. Zamknij oczy i podaj mi swoja dłoń.
Zbliżyła się trochę nieśmiało i uniosła głowę wnikliwie przyglądając się mi. Pewnie chciała wyczytać z mojej twarzy, co knuje jednak jak zwykle byłem nieprzenikniony. Po chwili bez wahania podała mi, dłoń i zamknęła oczy jak nakazałem. Zacząłem wypowiadać inkantacje zaklęcia. Gdy zaczęły z moich ust wypływać słowa zaklęcia wokół nas uniosła się czarna smuga energii. Poczułem ostra woń kwiatową. Wydało mi się to dziwne patrząc na to,że do okoła było wszędzie biało, gdyż była wtedy zima. Jednak zignorowałem ten fakt. Nie przyszło mi do głowy,że ta zuchwała mała dziewczynka ma tyle sprytu i takie umiejętności, z jakimi się pierwszy raz spotkałem. Gdy już skończyłem, mała zapadła w magiczny sen.
Przewiesiłem ją przez swoje ramię i teleportowałem nas w pobliskiej smoczej wiosce pod drzwiami jakiegoś domu by ja tam zostawić. Zanim odszedłem rzuciłem na nią zaklęcie zapomnienia. Wróciłem jeszcze na chwile pod świątynie by dopełnić misji wyznaczonej przez Zelas.

***


-Świetnie Xellosie ,kolejna misja zakończona. Tylko wytłumacz mi, jakie masz zamiary wobec tej smoczycy? Dlaczego natchnąłeś ja czernią chaosu ciemniejsza niż atramentowa noc?
Sam jeszcze nie wiedziałem jak ja wykorzystam. Miąłem kilka planów, ale nie mogłem się zdecydować, który będzie lepszy wiec odpowiedziałem swoja zwyczajowa formułką.
-To tajemnica.
-Xellos nie wygłupiaj się...A zresztą domyślam się,wiec nie musisz mówić.
Twoja przekąska wiec nie zamierzam jej ci nadgryzać o to się nie martw.
Skorzystaj tylko z mojej rady. Poleć jakiemuś pachołkowi od czasu do czasu jej doglądać. Dobrze mięć pod okiem eksperymenty...Nigdy nie wiadomo, czym one mogą nas zaskoczyć- Uśmiechnęła się tajemniczo kończąc zdanie.

                                                                       ***


-Ohh jak wiele czasu minęło odkąd zaglądałam do wspomnień Xellosa. Za każdym razem obiecuje sobie więcej tego nie robić jednak, że ta historia jest tego warta i chce byście i wy jej wysłuchali. Dzieci chaosu rozsiądźcie się wygodnie i nadstawcie uszu. Opowiem wam dalsze wydarzenia związane ze wspomnieniami pierwszego i jedynego, mazoku, który poznał moc miłości, która zdarza się tylko w bajkach.
-Matko, ty wielka Lord of Nightmers będziesz opowiadać nam bajkę?! ((O.o))
-To nie bajka!! To zdarzyło się naprawdę! Ale możecie uznać to za dobranockę.
-No wiec zaczynajmy. Za górami, za lasami…huh.. Co ja za głupoty wygaduję?!Jeszcze raz. Od początku! Za wieloma morzami, za wieloma krainami oraz świątyniami stała karczma a w niej (…)



-Goury ty obślizgła meduzo! Oddawaj tego kurczaka, ale już! Ostatni kawałek należy do mnie, jeszcze tego nie przyswoiłeś!!
-Myślałem, że już tego nie będziesz jadła- obruszył się blondyn.
-Na myśliciela mi nie wyglądasz! Zapamiętaj raz na zawsze od myślenia jestem tu JA!
Na twarzach trójki postaci siedzącej przy stole wraz z kłócącymi się malowało się zrezygnowanie. Jedna z nich w końcu nie wytrzymała i wybuchła. Była to smukła blondynka z oczami w kolorze nieba. Odziana była w bufiastą rózgową suknie z koronkami i biała pelerynę z dodatkami w odcieniu fioletu. Na głowie nosiła diadem z niebieskim oczkiem. Takowy diadem zwykle nosiły kapłanki i ona rzeczywiście nią była. Jednak, że jej duży temperament na to nie wskazywał.
-Mam tego serdecznie dosyć! Przez was nigdy nie możemy zjeść w spokoju posiłku! Skoro przez ten kawałek mięsa macie tak krzyczeć to nikt go nie zje!
Dziewczyna wyrwała z rak zdezorientowanej czarownicy pałkę kurczaka i rzuciła z zamachem ją za siebie trafiając prosto w czoło stojącego za nią mężczyzny.
Cios ten powalił go na ziemie a w około niego zebrał się tłum gapiów.

-Na Bogów! Najmocniej przepraszam. Nic panu nie jest?- Kapłanka podała mu dłoń by mógł się podnieść z podłogi.
-Nie, właściwie nic mi się nie stało. Dobry rzut- Dodał rozbawiony.
Ludzie zaczęli rozchodzić się do swoich stołów. W tym momencie na poszkodowanego mężczyznę rzuciła się Lina waląc go po głowie i wyrywając mu włosy.
-Xellos!!!! JESZCZE TEGO NAM BRAKOWAŁO!!- Krzyczała rozdrażniona dusząc kapłana.
-Tez za tobą tęskniłem- wysyczał ledwo łapiąc oddech.
-Lina zostaw go, że już, bo się udusi! Nie stójmy tak, bo robicie widowisko. Wracajmy do naszego stołu. Chce następujących wyjaśnień skąd się znacie i kim on jest!
Jak kazała tak zrobili. Nie obyło się oczywiście bez kolejnego zamówienia, potrójnego zestawu obiadowego i litra herbaty.
-Jak miło was znów oglądać. Nawet „pan skała” jest z wami. Ten widok porusza me serce.- Powiedział beztrosko Xellos przekomarzając się z Zelgadisem jak miał w nawyku.
-EEee czy ja się przesłyszałam? Wspomniałeś coś o sercu? Ty porąbany kapłanie przecież ty nie masz serca!!- Wykrzyczała poirytowana Lina.
-Skoro tak uważasz…Może pomówimy o czymś istotniejszym. Gdzie zmierzacie?
-Pojawiasz się nagle niewiadomo skąd i pytasz gdzie zmierzamy?! To chyba ja powinnam być stroną, która zadaje pytania. Nie wmówisz mi, że znalazłeś się tu bez znaczenia , wiec na pewno też doskonale wiesz gdzie się wybieramy i w jakim celu.
- Lina jak zwykle jesteś bardzo błyskotliwa- Odpowiedział rzucając jej wyzywające spojrzenie.
Do rozmowy wtrąciła się Filia.
- Najwyraźniej zapomnieliście o czymś. Mieliście mi wyjaśnić, kim on jest- Wskazała palcem na tajemniczego kapłana ze wściekłością w oczach, po czym dodała z przerażeniem- I czemu mówisz ze on nie ma serca, to, czym on do diaska jest?!
-Filio to jest demon sługa Bestmaster Zellas- Odpowiedział jej niewzruszony Zelgadis.
-Buhahaha. Wspaniały dowcip. To miał by być mazoku?! Z tymi fioletowymi piórami i głupkowatym uśmieszkiem? A co najważniejsze gdyby to był demon to bym go wyczula w momencie, gdy przekroczył próg tej karczmy, a ja nie czuje od niego żadnej negatywnej wibracji.- Gdy skończyła swoja szaleńczą i wyczerpującą wypowiedz, dopiero dostrzegła dziwny wyraz twarzy jej kompanów i sama zaczęła wątpić w to, co mówi.
-Mylę się?- Spojrzała pytająco na Amelie szukając poparcia, lecz ta kiwnęła z rezygnacja głową potwierdzając to jak bardzo się myli.
-DOPIERO TERAZ MI TO MÓWICIE?!- Zaczęła tak nerwowo się wiercić w siedzeniu i wymachiwać rękami ze mało, co a z niego nie spadla.
-Filio nie panikuj i siedź spokojnie, bo będę zmuszona cię związać- Ruda groźnie łypnęła na nią i wróciła do rozmowy z Xellosem.
- A wiec czemu pytasz o nasze plany. Skoro się tu zjawiłeś to pewnie doskonale je znasz i masz z nimi związane swoje.
- Szybko mnie rozgryzłaś.
-Przestań się szczerzyć i gadaj po coś przylazł.
- Nie mogę Ci pomóc, jestem koniem.
- CO TY WYGADUJESZ POPAPRANY KAPŁANIE??!! Trzymajcie mnie bo go zabije! – Goury wziął do siebie jej słowa i chwycił ją mocno za ramie co jeszcze mocniej ją zirytowało bo poczerwieniała, aż cała na twarzy ze wściekłości.
-Puszczaj gamoniu, to was obu zabije!- Kapłan najwyraźniej był rozbawiony tą sytuacją, bo im bardziej czarownica się denerwowała tym bardziej on się wygłupiał, jednak, że w końcu stwierdził, że już wystarczy.
-Pozwolę wam się teraz oswoić z zaistniałą sytuacją i radzę się przyzwyczaić do mojej osoby, bo niedługo znów się zjawie- Zakończył tajemniczo,jednak zanim ktokolwiek zdążył jeszcze go o coś zapytać ten rozpłynął się w powietrzu.

Wszystkich sytuacja troche przytłoczyła i nikt nie wiedział jak właściwie zareagować na te szaloną wizyte.


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#2 2011-06-07 17:21:53

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

No i czego tu się bać!? Jest super ! Już mnie zainteresowało ? W ogóle świetny motyw z tym, że Xellos poznał Filię jako dziewczynę! Rany, wiesz co teraz? Zaczęłaś- musisz skończyć ^^
Proooszę @.@


I piszesz naprawdę ładnie. Czasami niektóre zdania mogły by być jednym ale to w sumie nie ma znaczenia.
A co do błędów takich... zwykłych, to tylko to znalazłam:


z ,których - przecinek przeskakuje przez "z"
dala moc Pośpiech nie jest dobra cecha - chyba alt ci się nie do końca dociska, bo parę razy się trafiły inne wyrazy bez znaków diakrytycznych
nakarmić siebie - lepiej najeść się. Karmić się można czymś albo kogoś.
szczena opadnie- kolokwializm
Buahaha- wyrazów dźwiękonaśladowczych nie wpisuje się w dialog
jak zwykle byłem nieprzenikniony. - w sensie że nie prześwitywał ?


^^ bezczelnie wypisałam błędy, mam nadzieję że się nie obrazisz. Poza tym to bzdurki... opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie !


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#3 2011-06-07 17:33:07

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

No to się ciesze, że tak to przyjęłaś z zainteresowaniem:) Obawiam się, że trochę momentami wychodzi z tego "sraczka myślowa" bo nie mam zbyt talentu do opisów. A nie mogę wszystkiego przedstawiać w dialogach. Postaram się do dalszego ciagu bardziej przyłożyć. Myśle, że naskrobie dokończenie tej części jutro na wieczór. A tymczasem ide się zdrzemnąć bo dzisiejsza praca w tych upałach mnie wykończyła a wieczorem wychodzę zawyć na karaoke. Auuuuuuuuuuu!!!


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#4 2011-06-07 21:38:27

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

To o ile mogę zauważyć, chyba na samiutkim początku powinno być Złotych Smoków, z wielkich liter. W odróżnieniu od smoków w sensie wielkich gadów.

A tak poza tym, to przyłączam się do apelu o jeszcze.


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#5 2011-06-07 22:15:46

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Hmmm teraz jak wspomniałaś o gadach, to zastanawia mnie jedno.

bo ryuu- smok po jap. to bardziej taki nasz jednorożec niż gadzina. Znaczy, są bardzo mądre i bardzo naiwne(wierzą w dobro ludzi) mają boską moc, są stworzeniami szczęścia i ciepła i same oh i ah. No i w anime to są kin iro no ryuu(ew. + zoku) więc niby chodzi o smoka tego co opisałam.

Problem taki, że ryuu to to http://republika.pl/blog_vg_4974008/770 … nasmok.jpg

A w Slayersach wyglądały jak nasze Europejskie gadziny.


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#6 2011-06-08 07:46:43

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Wiesz, wydaje mi się, że chwieli w ten sposób podkreślic, że Złote to nie jakieś tam gadziny, ale wybitna, wybrana przez Bogów rasa. Co prawda nie pozbawiona pewnych, hmm, ''przywar'' typowych dla wszystkich smoków.

Generalnie, to ja to rozróżniam tak, że Smoki = inteligentne, a smoki = gadziny.

I wydaje mi się, że te nieścisłości powstają z tego, że pan Kanzaka jest Japończykiem. I sobie radośnie wymieszał azjatyckie podejście do smoków z europejskim. Ale przy odrobinie dobrej woli idzie się w tym połapać.

Tym bardziej, że w animcu również stosują określenie Golden Dragons. Np. taka była właśnie reakcja Philionela na krążącą nad portem Filię.

A wracając do fika....

Wyłapany kwiatek: rózgowa sukienka Filli. Coś tak czuję, że powinno być różowa.

Jak coś mi się jeszcze rzuci w oczy, to dam znać.

Ostatnio edytowany przez Charat (2011-06-08 08:08:56)


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#7 2011-06-08 10:58:10

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Kamenka, mnie też się podoba. Rozczarowałam się tylko gdy doszłam do ostatniej linijki tekstu Poproszę o więcej ^^ Co do błędów to te najbardziej widoczne zostały wymienione także nie będę ich powtarzać. Także pisz i pokazuj nam dalej ^^


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#8 2011-06-08 16:56:55

ana91

Mazoku średniej klasy

Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 65
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

mi również się podobało miałam w jednym miejscu problem z dialogiem pt kto co mówi, ale było ok

Offline

 

#9 2011-06-08 21:43:02

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Napisałam kawałek dalej. Jutro coś jeszcze dodam )

Wszystkich sytuacja troche przytłoczyła i nikt nie wiedział jak właściwie zareagować na te szaloną wizyte. Grupe z oszołomienia w końcu wyrwał  Zelgadis.
-Nie możemy tak siedzieć bezczynnie. Trzeba postanowić co zamierzamy teraz zrobić. Ktoś ma jakiś pomysł?- Na to gwałtownie z krzesła poderwała się Lina.
-Powoli Zelgadisie, zanim zaczniemy obmyślać plan, muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Filio mogła byś jeszcze raz od początku opowiedzieć o przepowiedni-Dobrze. Jak zapewne wiecie złote smoki często prawią o przepowiedniach. Najbardziej popularną z nich była ta, w której ostrzegaliśmy przed próba znoszenia świata przez Hellmastera. Niestety ludzie nie chcieli słuchać, przez co nasza święta przepowiednia stała się rozrywką dla ludzi spędzających czas w pijackich oberżach.
Nikt nie wziął jej na poważnie, tymsamym dając przyzwolenie na jego poczynania. Gdyby ludzie wtedy nas posłuchali i razem z nami postarali by się zapobiec jego planom, to uniknęli byśmy wielu rzeczą jakie były tego następstwem jego poczynań. Zanim Hellmaster próbował wykorzystać Line i jej magie próbował też unicestwić świat innymi sposobami.
-Przecież unicestwiliśmy go więc co ma do rzeczy roztrząsanie tego co było zanim go pokonaliśmy?
-Lino sama chciałaś wszystko przeanalizować ,więc daj Fili wyjaśnić do czego zmierza- Amelia upomniała czarownice.
-Dziekuje Amelio. Zanim Hellmaster wpadł na pomysł z wykorzystaniem Ciebie Lino to próbował uzyskać w swoich celach pomoc od mieszkańców Utgardu.
-Utgardu?? A cóż to za kraina? – Zapytał  Zelgadis z zainteresowaniem.
-Wiele lat temu, świat dzielono na dwie posady. Mitgard i Utgard. W tym pierwszym żyli ludzie a natomiast natomiast drugim potwory. Między Midgardem, a Utgardem był pewnego rodzaju układ– Ciągneła dalej - Taka, nie spisana umowa, której wszyscy przestrzegali.
Dotyczyła ona tego, iż mieszkańcy Utragdu nie mogą zapuszczać się w strony Mitgardu. Lecz pewnego dnia coś zaczęło się dziać, coś niedobrego, olbrzymy i potwory zaczęły naginać zasady zapuszczając się do świata ludzi. Na początku przymykano na to oko i nie reagowano zbyt ostro. Ale z czasem, gdy mieszkańcy Utgardu stawali się zbyt natarczywi zaczęto zawiązywać gildie. Najpierw małe bractwa. Coś na zasadzie straży pogranicza. I to było dobre. Zdawało egzamin. Potwory po jakimś czasie dały sobie spokój, a ludziom spodobało się tworzenie stowarzyszeń. Znaleźli jakieś zainteresowanie. No i to była dobra idea, bo mogli spędzać czas razem poznając inne kultury, ucząc się czegoś od siebie nawzajem.
    W ten sposób zaczęła rozkwitać rasa ludzka, jej kultura, język, wreszcie zaczął istnieć handel dalekosiężny, co zdecydowanie wpłynęło na rozkwit komunikacji Zaczęto większy wysiłek wkładać w nowy style budownictwa, w wyniku, czego możemy teraz podziwiać lśniące w słońcu iglice wież zamkowych. Sama nasza stolica jest architektonicznym dziełem sztuki, a wszystko to za sprawą wspólnego celu, jakim było strzeżenie naszego świata. Bo wszystko zaczęło się od stworzenia właśnie straży granicznych, które z biegiem czasu przekształciły się w gildie.
    Nie każdy mógł stać się członkiem gildii, trzeba było zasłużyć. Wykonać jakąś pracę w ramach czynu społecznego albo wykazać się wielkim męstwem. Gildie kiedyś były symbolem wszelkich cnót, kojarzyły się z dobrem, pięknem, czymś, co dawało sercu pokrzepienie. Kiedyś jak jakiś członek gildii szedł po rynku to wszyscy spuszczali wzrok na znak szacunku do tej osoby i urzędu, jaki piastowała. Jednakże jak już wspomniałam potwory nie chciały się więcej narażać, więc idea gildii była też już zbędna, wiec z czasem została odesłana do lamusa. Lata mijały a z nimi pamięć o części świata zwanej Utgardem. A więc wracając do Hellmastera. Zwrócił się on do mieszkańców Utgardu. Opowiedział im o tym,że droga do świata ludzi od dawna nie jest już strzeżona, licząc na to, że wszystkie udadzą się do niej i ją zniszczą. Niestety nikt z nas nie wie, czemu tak właśnie nie postąpiły. Mimo iż na całe szczęście tak się wtedy nie stało to spotkanie dziś potwora czy też ich grupę jest na porządku dziennym.
-Nie miałem pojęcia o tym podziale świata i nawet nie próbowałam się zastanowić nad tym skąd wzięły się potwory, one po prostu były. Tak sobie myślę, że choć w prawdzie nie ma teraz takich bractw, o których mówiłaś i mogłoby być ciężko o przekonanie ludzi na nowo do stworzenia ich, to można się chyba bez nich obejść. Spotkanie z potworami nie należy do najprzyjemniejszych jednak większość ludzi posługuje się teraz magią i potrafi sobie z nimi poradzić.- Zdumiewał się opowieścią Zelgadis.
- Tak Ci się tylko wydaje Zelgadisie. Na pierwszy rzut oka w dzisiejszych czasach to nie wydaje się być problemem,ale sam popatrz! Wszędzie pogorzeliska. Gdzie się nie ruszysz to napotkasz jakiegoś potwora. Za czasów, gdy świat przeżywał swój rozkwit to o potworach i olbrzymach były legendy, a teraz są jak najbardziej realne. Świat zatrząsł się w posadach i wszystko zaczęło marnieć może być tylko jeszcze gorzej.
Nasz świat powoli umiera a my razem z nim odchodzimy w objęcia śmierci.-Mówiąc ostatnie zdanie spojrzała  z miną pełną powagi po zebranych. Wszyscy milczeli jak zakleci wpatrując się w nią. Na początku ich oczy wyrażały zdumienie jednak po chwili można było ujrzeć w nich smutek, co oznaczało, że zaczynają rozumieć. Gdy to dostrzegła postanowiła kontynuować.
-Nie będę was jeszcze raz zadręczać słowami przepowiedni wystarczy, że raz ją słyszeliście. Pomyślałam,że lepiej zrobię obrazując wam jej postępy.


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#10 2011-06-08 22:10:50

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ok, z tym podziałem między ludźmi a potworami to mamy coś nowego. Pomysł mi się podoba. Czekam na więcej ^^
Jedynymi błędami są przecinki i  literówki do poprawki, ale większość Word je wychwyci, także większych zastrzeżeń nie mam ^^


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#11 2011-06-08 22:43:47

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

No i super ^^

Ładnie stylizujesz język miejscami, rzadkość w ifcach

Co do błędów, jak będziesz chciała to rzucę okiem na całość jak już będzie, teraz nie ma sensu wypisywać, bo to takie tam szkraby... jak to się mówi chochliki drukarskie, że bez sensu tutaj tym się martwić.


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#12 2011-06-22 23:43:16

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Dzięki Socki. W sumie też tak doszłam do wniosku ,że jak będzie całość to wtedy najlepiej będzie poprawić wszystko.

Proszę oto oficjalne zakończenie pierwszego rozdziału, bo jakoś go tak śmieszne rozbiłam


W towarzystwie zapanowała atmosfera głębokiej zadumy. Każdy z osobna obrazował w swojej głowie postępy przepowiedni, jednak ich myśli nadal nie były dość zrozumiałe.W końcu Amelia niewytrzymała i zaczęła dążyć do postawienia sprawy jasno.
-Czyli możemy spodziewać się tego, że potwory zamierzają opanować nasz świat bo nie wiem czy mam dobry tok myślenia.
-Mniej więcej, ale nie jest też to dla nich takie proste. Po pierwsze niecącą popełnić błędu sprzed lat, bo w końcu istnieje zagrożenie, że ludzie znów się sprzymierzą w gildie przeciwko nim a po drugie mają jeszcze jeden dużo istotniejszy problem.-Filia tajemniczo zakończyła, rzucając niepokojące spojrzenie na zebraną grupę przyjaciół. Zelgadis poczuł się zmęczony tym, że rozmowa zamiast wyjaśnić im na czym stoją z minuty na minutę coraz bardziej się komplikowała.
-Proszę mów dalej, nie trzymaj nas w napięciu.
-Jak na razie potwory z roku na rok przybywają do naszego świata, ale robią to rzadko i w małych ilościach. Co jakiś czas otwiera się dla nich portal który przeprowadza je do naszego świata, jednak że to „połaczenie” jest zbyt mało wydajne. Przechodzi przez nie ja wiem 2-3 potwory a żeby przeprowadzić efektywny atak na naszą ziemie będą im potrzebne dużo wieksze jednostki.
-Domyślam się, że już wymyśliły jak temu zaradzić jednak w dalszym ciągu coś stoi im na przeszkodzie- Wydumała Lina.
-Tak. Interpretując słowa przepowiedni wynika na to, że potrzebny jest im ktoś kto zasili moc portalu by mogli wszyscy przez niego się przedostać.- Goury zaczął głośno myśleć, a przynajmniej tak to miało wyglądać.
-Hmm…człowiek plus zasilić równa się ludzka ładowarka?
-Jak ja Ci zaraz naładuje kopów do tyłka to przestaniesz przerywać!!-Lina poczerwieniała ze złości. Zelgadis położył jej dłoń na ramieniu dając tym znak żeby się uspokoiła, co przyniosło efekty, więc mógł spokojnie wrócić do rozmowy.
-Domyślasz się o kogo może chodzić?
-Jedyna osoba jaka przychodzi mi na myśl to Lina, właśnie dlatego do niej, przepraszam was przyszłam prosić o pomoc.- Zelgadis pocieral kciukiem kciukiem palcem wskazującym o brodę dając tym znać, że nad czymś mocno się zastanawia.
-Hmmm…Chyba miałaś racje stawiając nas nią w końcu jej magia wiele razy nas zaskoczyła i jest naprawdę potężna. Dodatkowo utwierdza mnie w tej teorii fakt pojawienia się Xellosa. Zawsze gdy Lina wmiesza się w coś „wielkiego” to on musi asystować,tylko szkoda, że nigdy jego intencje nie są dość jasne.
-Dla mnie wszystko jest jasne. Demon to demon, co wskazuje na to, że na pewno nie zaplanował w naszej sprawie nic dobrego. Proponuje, więc trzymać się od niego z daleka.-Powiedziała z wielce wymowną miną, na co reszta grupy rzuciła po sobie zakłopotane spojrzenia.
-To, co mówisz brzmi rozsądnie tylko, że widzisz Filio my już mieliśmy do czynienia z Xellosem co nas nauczyło tego, że jest to niemożliwe- Czarownica spuściła wzrok na podłogę unikając spojrzenia smoczych i nerwowo się śmiejąc pod nosem.
-Co mam przez to rozumieć?!
-Jeśli Xellos znów się pojawi to nie będziemy w stanie się go pozbyć. On jest jak natarczywie bzycząca nad uchem mucha, która fruwa jak opętana w takim zawrotnym tempie, że nie jesteś w stanie jej złapać. Ciężko mi się do tego przyznać, ale nie wiem czy w starciu z nim bym wyszła z tego cało, więc wole nie prowokować takiej sytuacji żeby doszło pomiędzy nami do starcia. Póki nie stwarza zagrożenia to lepiej pozwolić mu na jego wygłupy. Zobaczymy, co z tego wyniknie, w razie problemów będziemy się dalej zastanawiać, co z nim zrobić.- Wszyscy wsłuchani w słowa czarownicy kiwali rozumiejąco głowami tylko Filia patrzyła na nią otępiała. Nie mogła zaakceptować ich podejścia,ale co mogła zrobić? Została definitywnie przegłosowana i nic innego nie pozostało jej jak dopasować się do reszty, chociaż nie omieszkała przy tym zademonstrować swego niezadowolenia poprzez tupanie nogami i wrzaski.
-To jest chore!! Jak można tak obojętnie na coś takiego przystawać? Wy ludzie chyba nigdy nie przestaniecie mnie zaskakiwać!- Zaczęła się zachowywać jak rozwydrzone dziecko, co wprawiło resztę w osłupienie. Widząc ich miny w końcu dała za wygraną.
-No Okey,okey zgadzam się! Ale nie myślcie sobie ,że będę dla niego miła. Co to to nie!- Demonstracyjnie walnęła pięścią w stół tak, że podskoczyła na nim zastawa z herbatą.
- Cieszę się, że mamy w końcu jasność w tym temacie. Skoro wszystko jasne to proponuje udać się do łóżek.- Zelgadis zmęczony po ciężkim dniu postanowił przejąć dowodzenie.
-Masz rację, padam z nóg a przecież jutro należy wcześnie wstać. Pamiętajcie o 6 rano zbiórka i wybieramy się do zamku w Pronterze. Trzeba sprawdzić, co tam się dzieje. Ludzie podobno boją się zbliżyć do zamku, który się tam znajduje. Tamtejsi magicy twierdzą, że zamek jest spowity jakąś odpychającą aurą, przez co zamieszkujący Prontere mieszkańcy boją się nawet przechodzić w pobliżu zamku i muszą wydłużać sobie drogi do własnych domów. Może to ma coś wspólnego wspólnego  naszą sprawą.- zamyśliła się Filia.
-Brzmi interesująco, już nie mogę się doczekać.- Jakiś nowy, bojowy duch wstąpił w Linę.
- W takim razie chodźmy już.- Towarzystwo szybko spiło ostatnie łyki herbaty i podniosło się od stołu udając się do zamówionych wcześniej pokoi.


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#13 2011-06-23 22:57:55

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ogólnie ładny wstęp do historii. Błędy? Literówki, ale już mówiłam, że to załatwia Word. Historia z Liną jako aktywatorem przejścia zainteresowała mnie. Poproszę o kontynuację ^^


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#14 2011-06-24 00:22:46

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

A ja dołączam się do prośby !!!!

Serio Kamena pisaj ile wlezie !


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#15 2011-06-29 19:34:39

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Obiecana dalsza część. Osobą z wysoko rozwiniętą wyobraźnią ( a wiem,że takie tu są ) nie polecam w trakcie czytania jedzenia. A dlaczego? Sami sie przekonacie heh:>

Nazajutrz grupa przyjaciół zebrała się w Pronterze pod zamkiem, o którym krążyły straszliwe plotki.
Rzeczywiście znajdując się w pobliżu zamku można było odczuć dojmujący chłód, który od niego bił a z każdym krokiem postawionym w jego stronę serce zaczynało bić w zawrotnym tempie a w głowie szumiało od jakiś straszliwych myśli. Zdecydowanie znalezienie się w tym miejscu nie należało do przyjemności i tylko naprawdę odważni bądź głupi mogli zdecydować się na przekroczenie bramy zamku i zbadanie jego sprawy.
  -Przeraża mnie to miejsce, czy naprawdę musimy tam wchodzić?- Amelia wlepiła swoje przepełnione strachem oczy w Filie.
  -Nie mogę zagwarantować, że tam znajdziemy jakąś odpowiedź, ale nie możemy tego zignorować. Mi też nie podoba się to miejsce,ale właśnie, dlatego chce tam wejść. Nie lubię pozostawiać rzeczy bez odpowiedzi a jeśli tam teraz nie wejdziemy to pewnie nigdy jej nie poznam.- Lina wpatrywała się w Filie uważnie słuchając jej słów i w myślach przyznając jej racje. Następnie zwróciła wzrok w stronę Ameli, której mina wskazywała na to, że dalej nie czuje się przekonana. Aby przełamać jej niepokój podeszła do niej i poklepała ją po plecach dla otuchy.
  -Nie pękaj! Z nami nic Ci nie grozi- Uśmiechnęła się zadziornie do księżniczki na co ta przewróciła oczami.
  -No dobrze, dobrze. Chodźmy, więc.

Zamek był ogromny i stary. Jego mury pamiętają jeszcze owe piękne dni, o których w karczmie wspominała Filia, lecz widać, że czas nie oszczędził im trosk. Kamienie, z których był wzniesiony w wielu miejscach były obłupane, gdzieniegdzie można było też zauważyć ślady pozostawione po mieczach i delikatne wgniecenia po grotach strzał miotanych z ogromną siłą, niczym z jakichś diabelskich wyrzutni. W wielu miejscach na ścianach wisiały poprzepalane i zachlapane krwią arrasy. Posadzka niegdyś wysadzana zdobionymi kaflami, teraz wyglądała jak chodnik w najgorszej dzielnicy Prontery. Wiele z płytek było popękanych, a w niejednym miejscu nawet ich brakowało. Wszędzie w koło można było zauważyć straszliwe piętno, jakie odcisnęła na tych starych zabudowaniach wojna.
    Metry uciekały im pod nogami w zastraszającym tempie i to ich właśnie niepokoiło. Było coś za cicho. Minęli już trzecią komnatę, a po drodze nie napotkali ni żywej duszy.
-Za cicho coś tutaj. – Zauważył Goury.
-Taaa…Mi też się to nie podoba. Coś tu rzeczywiście jest nie tak –Dodała Lina.
- Ale co?
- Musimy zbadać całość, wtedy powinniśmy się czegoś dowiedzieć. – Gdy to rzekła popędzili dalej bez słowa. Dalsze rozpraszające rozmowy nie miały sensu. Przed siebie niosła ich nieopisana chęć rozwikłania zagadki. Niepokojąca cisza potęgowała to, że pędząc przez zamek, z coraz większą niecierpliwością wypatrywali zakrętu, a raczej tego, co mogło kryć się za nim.

Gdy wreszcie dobiegli do ostatniej komnaty przed salą tronową, Filia wydała rozkaz, aby wszyscy zatrzymali się.
-Wygląda na to, że wrota są zamknięte, ale nic to myślę, że kilka fireballów Liny załatwi sprawę.
-Masz to jak w banku- Odpowiedziała jej czarownica z błyskiem w oczach.

Filia dała znak Linie i ta zaczęła kanonadę. Po trzecim jej pocisku drzwi ustąpiły i roztrzaskały się na dziesiątki kawałków, wokół, których utworzyła się chmura z pyłu i drzazg po solidnych, pięknie zdobionych mahoniowych wrotach. Zanim kurz opadł wszyscy znaleźli się w środku. Wszyscy stali w pozycjach gotowych do odparcia ataku... Stali tak i nic. Nic nie działo się. Zero jakiegokolwiek oporu. Kompletnie nic. Jak już przeszło im spowodowane tym zdziwienie spostrzegli coś przerażającego. Widok, który zmroziłby krew w żyłach nawet największemu zbrodniarzowi. To, co zastali w Sali tronowej sprawiło, że ich serca ogarnął nieprzenikniony mrok.
Zelgadis z przerażenia, a może nawet z obrzydzenia zrobił krok w tył i poczuł, że nadepnął na coś dziwnego. Spojrzał w dół i spostrzegł odrąbaną dłoń przypominającą swoim wyglądem niekształtny ochłap mięsa. Widok, który ogarniał jego wzrok był najstraszliwszym doświadczeniem jego życia. Oczy zaszły mu mgłą. Reszta stała tak jakby została przybita gwoździami do podłoża. Nikt nie był w stanie drgnąć. W powietrzu czuć było smród rozkładu, był to tak żrący fetor, że wielu zaczęły łzawić oczy. Trwali tak bez ruchu aż Filia rozkazała drżącym głosem Linie i Ameli, aby pomogły jej zaklęciami rozjaśnić bardziej pomieszczenie. W chwili jak zostały rozwiane ciemności Amelia nie wytrzymała widoku i zaczęła wymiotować.
Ich oczom ukazał się obraz, jakiego nigdy w życiu nie spodziewali się zobaczyć. Wszędzie dookoła były porozrzucane szczątki ludzkie. Ściany ociekały krwią. W nierównościach podłoża utworzyły się ciemno-czerwone kałuże. Na ozdobne barierki zostały niedbale nabite głowy. Wiele z nich było zmiażdżonych jak po uderzeniu wielkiego topora, czy młota. Widać ktoś władał taką siłą, że był w stanie po prostu oderwać łeb waląc w niego z całej siły, lecz nawet najroślejszy człowiek miałby problem z tym. Ręce i nogi w wielu przypadkach pozbawione palców były porozrzucane nawet na balkonach i na kryształowych żyrandolach. Nie było praktycznie skrawka podłoża, ściany czy sufitu gdzie nie było by krwi lub obszarpanej kończyny. Sala tronowa przypominała komnatę śmierci.
Na jednej ze ścian widniały jakieś znaki, coś w rodzaju napisu, przynajmniej tak można było wnioskować z harmonijnego układu pociągłych linii. Lecz nikt z tam obecnych nie był w stanie odszyfrować ich znaczenia, a nawet, jeśli znalazłaby się osoba mogąca rozwikłać zagadkę tajemniczych znaków w tym momencie była w zbyt wielkim szoku, aby cokolwiek zdziałać. Po kilku minutach trwania w szoku i próby ogarnięcia się Filia przemówiła załamującym się głosem. – To, co tu zaszło, tego na pewno nie zrobił człowiek. Nikt nie był by w stanie dokonać aż takiego aktu barbarzyństwa. Najgorszy nikczemnik nie zbezcześciłby ciał swoich przeciwników.
- To w takim razie, kto mógł coś takiego zrobić? – Rzekła Amelia nie mogąc powstrzymać łez.
- Nie mam pojęcia. Nie jestem w stanie odpowiedzieć wam na to pytanie… - Oczy Fili zaczerwieniły się i zaszły łzami. Były to łzy współczucia i w pewnym sensie były to łzy oddające hołd zmasakrowanym ludziom. Filia była na skraju wytrzymałości, jak z resztą i inni. Zamilkła i zaczęła błądzić wzrokiem gdzieś w oddali. Wyglądało to tak jakby starała się przebić grube mury w poszukiwaniu czegoś lub kogoś. Nikt nie ważył się przerwać ciszy. Nikt nie był w stanie powiedzieć żadnego słowa stosownego do użycia w takiej chwili. Milczenie przerwał Goury.
- Spójrzcie na to – Wszyscy odwrócili się w stronę szermierza. – Wszędzie widnieją te same znaki. – I rzeczywiście. Na ścianach, suficie i podłodze można było zauważyć ten sam symbol, który przedstawiał charakterystycznie zdobiony łuk. Filia, gdy spostrzegła, co przedstawia znak wypuściła z dłoni swoją ukochaną maczugę, która bezwładnie uderzyła o kamienną posadzkę, a jej dźwięk przeszył przeraźliwym echem uszy zgromadzonych w komnacie. Upadła na kolna. Źrenice rozszerzyły jej się tak mocno, że niemal całkowicie zanikła tęczówka. Otworzyła usta jakby chciała coś wykrzyczeć, ale żaden dzwięki nie wydobył się z jej ust. Nikt nie wiedział, co się dzieje, dlaczego tak zareagowała. Filia zachowywał się tak jakby wszystkie te wydarzenia dotyczyły bezpośrednio jej.
- A więc to prawda… - Powiedziała do siebie. –. On przybył. –Ostatnie słowa powtarzała bez przerwy jak w jakimś transie.
- Kto przybył? Kto przybył?! Filia weź się w garść! – Dopadła do niej Lina ciągnąc ją za szaty pytała, o kim mówi z nadzieją, że ta jej odpowie, lecz Filia zdawała się nie słyszeć pytania czarownicy. Zaczęła niezrozumiale mamrotać coś pod nosem.
Wszyscy przyglądali się jak Filia traci zdrowy rozsadek. Zdawało się, że jej umysł umierał zmęczony wydarzeniami, jakie miały miejsce i gnębiony jakąś ukrytą w nim tajemnicą. Byli świadkami agonii jej świadomości. Wiedzieli, że to już koniec, na ich oczach osoba będąca dla nich wzorem, zatraca się w smutku i beznadziejności. Kiedy zdawało się, że już nic nie nastąpi co mogło by jej pomóc nagle jak zwykle z nikąd pojawił się Xellos. Odepchnął kaleczącą przy kapłance Line, po czym sam przy niej klęknął i ujął w ręce jej głowę wypowiadając przy tym kilka niezrozumiałych dla reszty słów. Kiedy skończył Filia upadła nieprzytomna na podłogę. Xellos powoli podniósł się na równe nogi i zwrócił się do Liny.
  - Za chwilę się obudzi i wróci do normy. Nie będzie pamiętać o tym dziwnym transie i wy też jej o tym nic nie mówcie.- Lina patrzyła na niego otępiała i przerażona. Nie potrafiła pojąć tego, co przed chwilą się wydarzyło.
- Jak to mamy nic nie mówić! Najwyraźniej to, co przed chwilą się wydarzyło było czymś istotnym, o czym ona wie i to może być znaczącą wiedzą dla nas.
- Masz racje, ale to nie jest dobry moment. Ona jeszcze nie jest na to wszystko gotowa. Nie próbuj, więc jej o tym przypominać, bo skończy się to tak samo jak przed chwilą, Filia straci zmysły i już nikomu na nic się nie zda.
- Nie podoba mi się to, ale zrobimy jak mówisz- Zagwarantowała mu Lina, na co wyraził sprzeciw Zelgadis.
- Hola, hola! Potrafię zrozumieć, że Fili trzeba zaoszczędzić pewnych informacji ze względu na jej zdrowie psychiczne,ale my chyba możemy otrzymać kilka wyjaśnień. O kim ona mówiła i czemu jej pomagasz co?!.- Zirytowany wykrzyczał w stronę Xellosa. W tym czasie Filia zaczęła coś mamrotać nieprzytomna.
-Wybacz,ale zdaje się Filia zaczyna się przebudzać, więc nie mogę nic powiedzieć- Udał jeszcze,że ma zamkniętą buzie na kłódkę i wyrzuca gdzieś kluczyk, po czym zwyczajowo zniknął. Zelgadis chciał jeszcze coś krzyknąć za nim wściekły,ale Amelia w ostatniej chwili go uspokoiła wskazując przebudzającą się kapłankę.
- Co się stało?- Spytała zdumiona Filia przecierając oczy.
-Chyba z nadmiaru wrażeń, jeśli można tak powiedzieć zemdlałaś- Szybko wyjaśniła Lina.
- Och, co za wstyd- Zarumieniła się.
- Nie przejmuj się to żaden wstyd w takich okolicznościach. Patrz Amelia zwymiotowała a nikt przecież się nie naśmiewa –Wtrącił się beztrosko Goury, na co Amelia rzuciła go w głowę jakimś odłamkiem kafelka. Do powagi sytuacji przywrócił ich świst słów dobiegający spod ściany. Zelgadis pobiegł w stronę, z której dochodził dźwięk. Pod kupą ludzkich szczątków leżała jakaś osoba. Po resztkach zbroi można było wywnioskować, że ta osoba była rycerzem. Jedna jej ręka leżała pół metra dalej wciąż ściskając miecz w dłoni. Twarz tej osoby była cała popalona, głowa była łysa. Skórę miała czarną i przypaloną. Była tak zmasakrowana, że nie było się w stanie określić płci ledwo żyjącego wojownika. Nawet po dźwięku głosu, który w większości składał się ze świstów i szmerów.
- Przepuść mnie! – Nagle obok Zelgadisa pojawiła się Filia. Odepchnęła go i zbliżyła się do ocalałego. – Zostaw nas samych. Daj mi z nim porozmawiać. – Zelgadis nie sprzeciwiał się i odszedł.
Filia zaczęła o coś wypytywać ocalałego. Mimo usilnego wytężania słuchu nikt nie słyszał, o czym rozmawiała tamta dwójka. Niekiedy można było tylko odróżnić słowa: „kara”, „sądu”, „koniec”. Po minach niedobitka widać było, że każde słowo przysparza mu ogromnego bólu, więc Filia starała się samej więcej domyślać niż narażać rozmówcę na cierpienie. Rozmowa kapłanki z tajemniczym rycerzem nie trwała długo. Wojownik umarł z malującym się na jego twarzy cierpieniem. Filia zmówiła jakąś modlitwę i odeszła od zmasakrowanego ciała.
- Najwyższy czas abyśmy opuścili to miejsce. – Nikt nie odpowiedział jej tylko wyszedł wraz za nią. Filia przystanęła jeszcze na chwilę i kazała Linie przywołać najsilniejsze czary ognia i spalić doszczętnie komnatę.
- Nie mamy czasu, aby ich pozbierać i pochować. Jedynie spalając ich ciała możemy oddać hołd poległym w wojnie, która dopiero się zaczęła.

Odchodzili z zamku pozostawiając za sobą wieże oplecione zachłannymi językami ognia. Tumany czarnego dymu unosiły się na kilkadziesiąt metrów malując na niebie czarne szpony. Szli w milczeniu pochłonięci własnymi myślami...


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#16 2011-06-29 22:04:16

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Nuu zacnie! Nawet nie mam się do czego przyczepić.. gdygm mogła prosić o więcej


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#17 2011-06-30 08:40:28

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ja też nie mam. I też proszę o więcej. Nie będę oryginalna, heh.

Za to mam pytanie do naszej dyżurnej polonistki.
Chodzi mi o to, jak powinno się rozpoczynać zapis zdania po zakończeniu części dialogowej.
Może na przykładzie. Która wersja jest poprawna:

Pierwsza, jako następuje:
- Tratatatatata, część dialogowa, oł jea! - Zaczynamy z dużej litery. Dalej, jak to po kropce.

Druga, co za tym idzie:
- A bum bum bum bum bum! Coś mi tu cuchnie. Odpal programik, rakieta wybuchnie! - zaczynamy z małej literki, aż do kropki. I tu ponownie piszemy z dużej.

Zatem?

W ksiązkach się spotykamy z wersją numer dwa. A czy jedynka jest poprawna?


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#18 2011-06-30 09:20:10

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ok, już tłumaczę.

Trzeba zacząć od tego, że myślnik oznacza przecinek lub pauzę.

I użycie litery zależy od typu zdania i tego co chcesz powiedzieć. Jeżeli piszesz zdanie podrzędnie złożone myślnik zastępuje przecinek, np.
Mój wujek- ten taki wysoki- jest policjantem.

Co do partii dialogowych sprawa jest bardziej skomplikowana. Normalnie jak piszesz zwykły dialog, zaczynasz wielką literą.
- Nie lubię bananów.- Powiedziała Kasia.

Ale jeżeli masz strumień dialogowy, czyli komentarz narratora przerywany wypowiedziami, wtedy trzeba pilnować szyku zdania, żeby się nie pogubić.  np.

- Nigdy nie lubiłam bananów.- Kasia miała skwaszoną minę  - mają paskudny, smak i kolor. Żółty kolor jest paskudny - ciągnęła patrząc na owoce leżące w misie.

Ta da


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#19 2011-06-30 09:32:22

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Okejka. Myślę, że rozumiem.
Ale na wszelki wypadek zrobię confirmation.
Chodzi mi o użycie myślnika w dialogu właśnie. Chyba nie zaznaczyłam tego wyraźnie i powstał bałagan. Głupie jo.

- Nie lubię bananów.- Powiedziała Kasia.

Okej. To rozumiem. Chociaż częściej się natykam w książkach na wersję.

- Nie lubię bananów.- powiedziała Kasia.

Dlatego pytam, która poprawna.

A ponieważ imiona zawsze zapisujemy z wielkiej litery...

- Nigdy nie lubiłam bananów.- Kasia miała skwaszoną minę  - mają paskudny, smak i kolor. Żółty kolor jest paskudny - ciągnęła patrząc na owoce leżące w misie.

Czy gdyby zamiast zaznaczonej kolorem części o Kasi występował jakikolwiek inny wyraz, ot choćby przymiotnik, to powinien być z małej czy z wielkiej litery?

- Nigdy nie lubiłam bananów.-  Mała/mała Kasia miała skwaszoną minę  - mają paskudny, smak i kolor. Żółty kolor jest paskudny - ciągnęła patrząc na owoce leżące w misie.

Czerwone czy niebieskie?

I druga rzecz, która mnie zaintrygowała w tymże przykładzie:

- Nigdy nie lubiłam bananów.- Kasia miała skwaszoną minę  - mają paskudny, smak i kolor. Żółty kolor jest paskudny - ciągnęła patrząc na owoce leżące w misie.

Czy owo "mają" jako rozpoczęcie nowego zdania nie powinno być z wielkiej litery?

Hmm, prawie jak listy do profesora Bralczyka


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#20 2011-06-30 12:33:17

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ajjj to ja nie zrozumiałam o co common. Gomen !

Dobra to ja wszystko od początku z mojej boskiej biblii poprawnej polszczyzny przepiszę  ( tłumacząc na język ludzki) zgoda ?


Na dzień dobry informacja od autora: Większość ludzi to olewa bo to korektor ma się tym martwić


Z dialogiem jest najwięcej problemu. Szczególnie przy krótkich zdaniach, ponieważ nie ma na to regułki. Jest tylko powiedziane jak to ładniej wygląda. 
Kiedy mówisz o czymś jak coś zostało powiedziane( jęknął, zakpił, ryknął)  wtedy:
• po wypowiedzi bohatera nie stawiasz kropki.
• opis tego co powiedział bohater piszesz małą literą.
• dopiero ten opis kończysz kropką.
• kolejny człon wypowiedzi wielką literą.

- Nielubię bananów – powiedziała Kasia. – Są niesmaczne.
- No tak – powiedział Adaś.
- Jasne – rzucił krótko Tomek.
- Naprawdę? – zdziwił się Krzyś . – Nie lubisz bananów?!
- Są wstrętne [brak kropki] - [mała litera] mruknęła Kasia.

Czyli takie cuś traktujesz jak jedną wypowiedź.  Wszelkie powiedział, zrobił, uśmiechnął się, przyszedł, poszedł etc. piszemy małą.

Jeżeli postawisz po wypowiedzi kropkę( bo tak też można( zależy od szkoły)) wtedy zdanie musisz rozpocząć wielką literą.
- Nie lubię bananów.- Powiedziała Kasia.
Ogólnie, to jest uznawane za stary zapis a to na górze za nowy 

2. Jeżeli zdanie jest wtrącone ( czyli brzmi tak, że mogłoby funkcjonować samodzielnie) zapisujesz je jak zdanie samodzielne, czyli:
• stawiasz kropkę po pierwszym członie wypowiedzi
• wtrącenie piszesz wielką literą
• Druga część też musi być rozpoczęta wielką literą.

- Myślę, że nie powinniśmy kupować Kasi bananów. – Spojrzał na Adama , który pochylał się nad koszykiem pełnym owoców.– Weźmy kiwi…

To nie jest czynność równoczesna. 
- Myślę, że nie powinniśmy kupować Kasi bananów. –spojrzał na Adama
A to jest czynność równoczesna. Przy czym należy tutaj być ostrożnym bo nikt i tak tego nie rozpoznaje i takie rzeczy lepiej załatwić imiesłowowym równoważnikiem zdania.
- Zaraz sprawdzę. – Adam zajrzał do portfela.

Zaczynasz dużą literą, ponieważ jest to opis słów cytowanych

Jeżeli przerywasz zdanie to:
nie stawiasz kropki po wtrąceniu
Resztę zdania rozpoczynasz małą literą

- No dobra, bierzemy banany i lecimy – powiedział Adam – zostało nam tylko pół godziny.


Jeszcze przytaczanie słów.

- Poczekaj - powiedział cicho Xellos i podniósł z ziemi dziwny, prostokątny obiekt  a po krótkich oględzinach, zapytał: - Co to takiego? – Shinigami ostrożnie wyjęła prostokącik z jego ręki i od niechcenia mruknęła:
- iPod

Zdanie mieszane:

- Żyjesz? – Filia  była wyraźnie zdenerwowana. – Co tam się działo? To z-znaczy – dodała szybko, gdy uświadomiła sobie, że właśnie podbiegła do Xellosa i o mały włos nie rzuciła mu się na szyję–  czyś ty zwariował durny Namagomi?! Jak zwykle ściągasz na nas same kłopoty !!!

A teraz prosta Slayersowska ściągawka:
- Nie zapominaj, jestem demonem - powiedział Xellos.
- Nie zapominaj, że jestem demonem - powiedział Xellos. – Nie możesz oczekiwać ode mnie lojalności.
- Nie zapominaj, jestem demonem. – Xellos  poprawił włosy ( gomen !!! Nie miałam innego pomysłu).
- Nie zapominaj, jestem demonem - ciągnął Xellos – spodziewałaś się po mnie czegoś innego?
- Jestem demonem  - uśmiechnął się słodko (uśmiechnął się, gdy to mówił)
- Jestem demonem. - Uśmiechnął się słodko (uśmiech nastąpił po wypowiedzi)
- Dlaczego mnie to nie dziwi? – westchnęła Filia (znak zapytania ignorujesz)
- Herbaty się nie słodzi! - wrzasnął Xellos (ignorujesz wykrzyknik) 
- Czemu mi się tak dziwnie przyglądasz? - wskazała na fioletowe tęczówki demona( wskazała mówiąc.)
- Masz dziwnie poczucie humoru- wskazała na małe serduszko, które kapłan naszył na pelerynę w miejscu gdzie była dziura ( jw.)
- Masz. – Postawiła filiżankę z herbatą na stole.- Bez cukru- dodała
- Masz dziwnie poczucie humoru. - Filia wskazała na małe serduszko, które kapłan naszył na pelerynę w miejscu gdzie była dziura.


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#21 2011-06-30 12:43:09

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Ale ja lubie banany


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#22 2011-06-30 14:02:52

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Ooo, dzięki za wielką ściągawkę. Również mnie to dręczyło. Nie daje mi spać po nocach również sprawa z cudzysłowami, a dokładnie z cytowanymi wypowiedziami w zdaniach, ale to jest temat na inny wątek.

A ja średnio lubię banany, są za gorzkie


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#23 2011-06-30 23:30:17

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Mają smak kurzu


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#24 2011-07-01 01:36:48

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

O.o jakieś herezje szerzycie dziewczyny Won m stąd z niechęcią do bananów !! >P


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#25 2011-07-05 09:18:27

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Tu też - bardzo, bardzo dziękuję za naświetlenie sprawy~.

Ananasy są najlepsze.


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#26 2011-07-07 21:58:34

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Wiatr z głuchym zwodzeniem uderzał w korony drzew, potęgując uczucie dojmującego przerażenia w grupie stojącej na ukośnie upadającym zboczu. Amelia obrzuciła towarzyszy spojrzeniem pt „ I co dalej?”. W jej głowie kołatała się myśl- Jak zdołają stawić czoło temu, co ich teraz czeka? Czy okażą się wystarczająco silni? Reszta grupy z pewnością zamęczała się również tego typu pytaniami tyle, że starali się nie dać tego po sobie poznać.
  -No i co ci powiedział ten niedobitek?!- Zelgadis szturchnął, smoczyce, która nie zareagowała na jego pytanie.
-Co, co? Przepraszam, powtórz, o co pytałeś, bo się zamyśliłam.
-Zauważyłem- Skwitował ją drętwo. Odgoniłaś mnie od mojego zamkowego znaleziska, to teraz chociażby od Ciebie chciałbym usłyszeć, co miał do powiedzenia. – Reszta grupy nagle się ożywiła, gdyż ciekawość też dała im się we znaki.
-A tak, już mówię. Zwróciliście zapewne uwagę na powtarzający się w wielu miejscach zamku znak przypominający jakiś mistyczny łuk, według tego tam znalezionego to może być jakiś trop. Swoją drogą ten znak wydaje mi się jakoś dziwnie znajomy,ale za nic w świecie nie mogę dojść do tego skąd,ale nieistotne. No, więc tamten rycerz zasugerował mi żeby się zwrócić z zapytaniem o ten znak do niejakiego Castiela, jest on mnichem i przebywa w mnisiej świątyni, która na nasze szczęście akurat znajduję się niedaleko stąd.- Dalsze wyjaśnienia zostały jej przerwane przez Xellosa, który nagle przeteleportował się koło niej.
-Proszę, proszę głupi to ma szczęście. Że też sam nie pomyślałem o tym mnichu, w końcu to chodząca żywa informacja.- Posłał Fili głupkowaty uśmieszek. Zanim Filia zdążyła mu się odgryźć zareagowała Lina by ją powstrzymać
-Filia zanim zaczniesz się na niego pieklić to wyjaśnij, o co z tym mnichem chodzi. – Filia z trudem opanowała żądze mordu i wróciła do wyjaśnień.
-Tak jak Xellos powiedział, jest to jakby taki informator- Zgoda z Xellosem w jakiejkolwiek kwestii trudno przechodziła jej przez usta.- Dokładniej mówiąc potrafi on poznać historie danego przedmiotu czy osoby przez obcowanie z nim. Czasem wystarczy mu spojrzenie i już wie na twój temat więcej od ciebie a czasem musi też dotknąć danego przedmiotu czy tez osoby. Poza tą umiejętnością podobno ma dużą wiedze na temat świata.- Tym razem Lina jej przerwała.
- Wszystko pięknie, ale my przecież nie posiadamy tego łuku, więc jak on może nam coś na jego temat powiedzieć?
-Myśle, że Zelgadis naszkicuje wzór tego łuku i może na tej podstawie coś nam powie.
-Oby to było tego warte, bo nie lubię czegoś robić bez sensu- Powiedział Zelgadis łapiąc się za ołówek i kartkę papieru.
-O nie marudź- Lina wywróciła oczami a Xellos zaczął krążyć w koło rysującego Zela cały czas krytykując jego wypociny i wytykając mu palcem pominięte szczegóły, przez co doprowadzał go do szewskiej pasji, ale chociaż innym dał swobodnie rozmawiać.
-No dobrze to powiedzmy, że kwestie Castiela i tego, co dalej zrobić mamy załatwioną. A dowiedziałaś się od tego rycerza, co właściwie zaszło w tym zamku? – Lina wlepiła w File rozgorączkowane spojrzenie.
-Niewiele. Zaczął bredzić coś o sądzie dnia ostatecznego, nie dało się z tego nic pożytecznego wyciągnąć. Jedyne informacje na ten temat, które udało mi się wyciągnąć to było to, że to były jakieś nieludzkie stworzenia, ale dowodził nimi człowiek, chociaż przy tym stwierdzeniu się zawahał. Określił go mianem czarnego anioła, ale nie wiem, dlaczego. To już wszystko, co powiedział.
  -Tyle będzie musiało nam wystarczyć. W takim razie trzeba prędko iść do tego Castiela.
- Zel jak Ci idzie?- Xellos odpowiedział czarownicy za niego.
-Jeszcze coś tam smaruje, ale ja jestem jak coś już gotowy- Na ostatnich słowach wybuchł szaleńczym entuzjazmem, który niestety Fili ani trochę się nie udzielił.
-O nie!! Ty nigdzie nie idziesz!- Warknęła w stronę kapłana.
-Jak nie idę jak idę, masz chyba trefnego informatora.
-Nie nabijaj się ze mnie! Na jaką cholerę właściwie chcesz się za nami wlec, nie masz nic ciekawszego do roboty?- Założyła ręce na biodra wyczekując odpowiedzi.
- A no właśnie, dlatego, że nie mam to pójdę.
- Ja chyba zwariuje!!- Wyskoczyła niemalże biegiem przed wszystkim przy tym bąkając coś pod nosem i co słowo machając bezradnie ręką. Reszta uznała to za znak, że czas w drogę i potoczyła się za nią. Przez całą drogę do świątyni Filia prychała złowieszczo w stronę Xellosa, który to z kolei beztrosko sobie szedł obok z założonymi rękami za głowę i pogwizdując denerwująco. Zelgadis badawczo się przyglądał swojemu dziełu a Amelia chwaliła jego talent. Natomiast Lina i Goury szli w milczeniu. No nie całkiem. Słychać było ich mlaskanie spowodowane zajadaniem się pysznymi kanapkami, które wcześniej pieczołowicie przygotowała Amelia.

                         
                Znajdowali się w porośniętej bujną roślinnością dolinie na placu przed świątynią. Była to typowa świątynia, ozdobiona nieprawdopodobną ilością reliefów i płaskorzeźb, pomalowanych na jaskrawe kolory. Na ganku świątyni na wysokim wiklinowym fotelu siedział dostojny mężczyzna, odziany w zwiewne szaty koloru czerwonego ze złotymi zdobieniami i drewniane sandały. Siedział żując w buzi skrawek trawy cytrynowej i spokojnie wpatrując się w zbliżających podróżnych. Kiedy byli już wystarczająco blisko, Filia zwróciła się do nieznajomego.

-Przepraszamy najmocniej za nęcenie pańskiego spokoju i tej świątyni, ale przybywamy by prosić o pomoc mistrza Castiela. Czy może pan nas do niego zaprowadzić ? Zakończyła lekko skrępowana przez wnikliwe spojrzenie swojego rozmówcy, którego to oczy były czarne jak dwa węgielki i potrafiły chyba przeszyć na wylot. Minęła dość długa chwila, w której wszyscy oczekiwali odpowiedzi, ale odpowiadała im tylko przenikliwa cisza. Smoczych zdecydowała się, spróbować jeszcze raz.
-Bardzo pana proszę. To sprawa życia i śmierci.- Powiedziała zakłopotana, ale i z dużą determinacją. – Tym razem mężczyzna zareagował poprzez uniesienie wysoko brwi, jakby nagle się czymś głęboko zdumiał, jednak po chwili znów jego twarz nabrała powagi po czym kiwnął ręką dając znać żeby podążali za nim. Grupa odebrała ten gest z poczuciem ulgi i szybko ruszyła za nim.
     
      Wnętrze świątyni było niesamowicie piękne. Ściany pokrywały malowidła i reliefy, składające się w długie historie, wszędzie płonęły świece i unosił się ostry zapach kadzidła.
Przechodząc przez główną sale świątyni mogli dostrzec wielu ludzi, z pewnością świętych mężów. Siedzieli nieruchomo na swych miejscach pozycji lotosu, z nogami założonymi jedna na drugą i złożonymi dłońmi. Większość nich była bardzo stara i wychudzona, ich oczy zaglądały w daleki, nieznany świat. Nagle ich przewodnik zatrzymał się przed wielkimi drzwiami, które nijak pasowały do reszty pomieszczenia ze względu na wielki wiszący na nich plakat z napisem, „Jeśli się nie pali i nie wali to nikogo nie ma w domu!” Obok napisu widniała również niedbale narysowana pogniewana buzia, która zdaje się miała na celu zniechęcić niechcianych gości. Filia poczuła się zszokowana tym widokiem i zaczął się w niej ulatniać szacunek dla tego miejsca, jednak, że cały czas starała się zachowywać dostojnie w szacunku dla mężczyzny, który ich oprowadzał. Inni też poczuli się zniesmaczeni, ale mimo to zachowali spokój poza Xellosem, który gdyby nie skomentował to chyba byłby chory.
  -Patrzcie ta buzia ma taki sam wyraz jak Zelgadis, kiedy strzela focha- W tym momencie przytknął palec do policzków na rysunku – Nawet tak samo wydyma policzki. – Zelgadis zaczął się zapowietrzać z zażenowania.- Ooo właśnie tak – Przeniósł palec z rysunku na Zelgadisa. W najlepsze przerwał im oprowadzający ich mężczyzna otwierając złowieszczo skrzypiące drzwi. Po wejściu do środka zaraz zapomnieli o dziwacznym plakacie, bo to, co zobaczyli w pomieszczeniu jeszcze bardziej ich zszokowało. Pomieszczenie radykalnie różniło się od tych, które wcześniej widzieli. O tamtych można było mówić,że są przepełnione spokojem a to, w którym teraz się znajdowali było jakimś siedliskiem rozpusty. W kilku miejscach wisiały malowidła gołych kobiet lub lubieżnie dotykających mężczyzn. Dziewczyny starały się uciekać wzrokiem od nich, wściekle się rumieniąc słysząc, Xellosa, który z zachwytem zaczął na złość wychwalać, co najzbredniejsze zawarte w nich szczegóły.
Poza malowidłami malowidłami pomieszczeniu panował straszny papierosowy zaduch i ogólny burdel. Na biurku niedbale porozrzucane pióra, kartki i ciężkie księgi a na podłodze kłęby kurzu i gdzieniegdzie porozrzucane zwinięte w kulkę kartki. Po pierwszym szoku spowodowanym niedbałością pokoju, zauważyli,że w głębi niego w fotelu przy oknie ktoś siedzi. Powoli fotel zaczął się obracać w ich stronę i mogli zobaczyć cała postać siedzącą w nim. Ujrzeli młodego szalenie pociągającego mężczyznę o blond włosach, które w niektórych miejscach niesfornie układały się w loki. Oczy miał nieokreślonego koloru, gdyż łączyły one kolor niebieski, piwny i zielony w jednym. Odziany był w ekscentryczny dla mnicha sposób , w zielone zwiewne i luźne w kroku spodnie i w coś na kształt długiego fraku w kolorze jasnego granatu. Mnich rzucił na zebranych badawcze spojrzenie , po czym zwrócił się do mężczyzny który przyprowadził do niego tych ludzi.
    - Xnyl, co to ma wszystko znaczyć?
Xnyl, bo tak miał właśnie na imię mnisi przewodnik zrobił krok ku Castielowi przy tym szaleńczo wymachując rękami i robiąc dziwne miny, wyglądało na to,że w ten sposób coś tłumaczy mu, bo Castiel na to kiwał ze zrozumieniem głową. Filia zrozumiała w końcu, że owy Xnyl musiał złożyć śluby milczenia, czy też być niemową, więc postanowiła sama wyjaśnić sprawe.
    - Mistrzu Castielu , pozwolisz, że przedstawię Ci nas. To jest…-nie dokończyła , gdyż Xnyl wykonał ku niej gest ręką, który wskazywał na to, żeby przerwała i też w tym momencie zaczął mówić Castiel.
-Wiem, kim jesteście- Na ostatnie słowa zeskoczył z fotela i ruszył ku nim. Najpierw przystanął przed Filią i przez chwilę badawczo jej się przyglądał, ale zaraz zrobił krok, pomijając ja i stając przy pierwszym od brzegu Gourym.
  -Ty jesteś Goury Gabriev. Twoja rodzina od lat zajmuje się szermierką. No musze powiedzieć,że Ty pod tym względem udałeś im się niesamowicie. Przeżywasz umiejętnościami całą rodzinę razem wziętą, ale za to rozumu Bozia Ci poskąpiła,ale nic to. Ta tu – Zrobił krok w strone Liny i ciągnął dalej –Lina Inverse nadrabia za was dwoje doskonale.
Masz czysty niczym niezmącony umysł i duże umiejętności magiczne, ale i tu czegoś mi brakuje- zrobił zamyśloną mine- A tak już wiem,czego, cycków- Dodał z wrednym uśmieszkiem,na co Xellos zaczął podśmiechiwać się i pół szeptem zwrócił się do stojącej obok Fili.
-I ja tyle potrafię stwierdzić, bez tych paranormalnych umiejętności, ale i tak uważam, że koleś jest niezły- Filia nie chciała słuchać jego uwag, więc depneła jego nogę, żeby się uciszył. Lina natomiast na te złośliwości zareagowała tylko wściekle się rumieniąc i powstrzymując od ataku furi. Widziała, że jak puszczą jej nerwy to udusi, tego całego Castiela a jeszcze był im potrzebny.
-Wy dwoje musicie trzymać się razem. Pomijając to, że niezbicie na siebie lecicie, to jedno bez drugiego traci cały sens swojej nędznej egzystencji.- Skończył pastwienie się nad Liną i Gourym i ruszył ku Zelgadisowi.
  - Zostałeś nieźle pokrzywdzony przez niejakiego Rezo. No nie powiem, nielicha historia.- Ponownie się na moment zamyślił, po czym bezceremonialnie rzucił mu prawdą w oczy- Nie marnuj czasu na szukanie sposobu na to, co nieodwracalne. Tak dobrze mnie zrozumiałeś. Nie ma żadnego sposobu byś mógł wrócić do swojego dawnego wyglądu. Ale nie przejmuj się Amelia i tak na Ciebie leci.- Klepnął go na otrzeźwienie i dodanie otuchy po plecach a Amelia drgnęła na jego słowa, ale nie zaprzeczała. Castiel teraz stanął przed nią
-Księżniczka Amelia. No proszę, co prawda inaczej sobie Ciebie wyobrażałem,ale nie zmienia to faktu ,że będziesz dobrą władczynią. Jeśli mogę dać Ci rade, to uważaj, kogo sobie będziesz dobierać za sojuszników białego miasta. Nie pamiętam jak to durne babsko się nazywa,ale ma burze loków na głowie i sieczkę w niej, na władczynie się nie nadaje,ale niestety nią zostanie. Liczenie na jej pomoc, jako sojusznika, może Cię zgubić.- Uczynił krok ku kolejnej osobie.
- Xellos. Ty to dopiero jesteś numer. – Przy nim zaczął dopiero zagadkowo mówić, tak, że tylko Xellos wiedział, co ma na myśli.- Powinieneś wiedzieć,że co przez lata paskudzono, to w ciągu kilku dni nie wyślicznieje. Chyba nie zamierzasz wyrywać się z motyką na słońce, odwalaj ile się da, we własnym zakresie, nie dmuchaj w trąby na cztery strony świata. Co z tego wydłubiesz to twoje i nikt nie musi wiedzieć, a we właściwej chwili może się przydać.- Xellos w końcu przybrał poważną mine i jako jedyny odpowiedział na słowa Castiela.
  -Jak tak dalej pójdzie to nie dożyje tej chwili- Rozłożył zrezygnowany ręce.
  -Nie dramatyzuj! Jak sracz wybuchnie, gówno na wszystkie strony leci. Czego się spodziewałeś? Deszczu z róż i fiołków? Nie mazgaj się tylko spijaj piwo, którego naważyłeś.- Zakończył swoja tyrade , wszystkich wprawiając w osłupienie, ale nikt nie ważył się wtrącić. Na koniec przystanał przy Fili robiąc mine jakby pełną obrzydzenia i rzekł krótko.
- Kundel- po czym odwrócił się na pięcie wracając do swojego wygodnego fotelu.
- Słucham?! To Było do mnie?! – Krzyczała za nim rozdrażniona smoczyca smoczych ten bez emocji kiwnął jej tylko głową całkiem niezwracając uwagi na jej rozwścieczenie.
- Słuchaj ty no, nie ważne, kim jesteś, możesz być sobie nawet Bogiem,ale nie pozwolę by się do mnie tak zwracano i to bez uzasadnienia. Nie życzę sobie byś więcej się tak do mnie zwracał cokolwiek o mnie sobie w tej swojej chorej głowie myślisz.. Castiel olał jej całą mowę i zwrócił się do Xnyla.
  -Przygotuj proszę pokoje dla naszych gości, ale zanim to zrobisz podaj mi ten rysunek, który przygotował  Zelgadis.- Xnyl posłusznie odebrał kartke od Zela i podał swojemu mistrzowi. Cass ledwo rzucił okiem i zaczał zastanawiać się na głos.
  -Hmm skąd ja to znam. Gdzieś mi tam dzwoni , tylko nie wiadomo w którym kościele- Xnyl nachylił się nad Cassem i też zaczał przyglądać rysunkowi. Po chwili zaczał coś pokazywac jak w kalamburach. Wszyscy badawczo przyglądali się jego wygibasom,starając się zrozumieć, co chce im przekazać. Lina się wczuła i zaczęła rzucać jakieś słowa, licząc, że może coś zgadnie.
-Świat, planeta, gwiazdy- Na wszystko to Xnyl machał ręką, odrzucając jej hasła. Po chwili zmienił taktykę pokazywania i przykucnął i zrobił jakąś dziwną minę, na co i Xellos się włączył do „zabawy”.
- Kot srający na pustyni!- Xnyl wstał z klęczek zrobił oburzoną minę i popukał się w czoło, na co Xellos wydał się zawiedziony. Pokazał jeszcze kilka rzeczy, aż w końcu zrezygnował i w tym momencie Lina dodała od niechcenia.
-Wymiar.- Na to hasło już Xnyl zareagował żywiej, machał jeszcze ręką pokazując,że nie do końca to ma na myśli ,ale że jest na dobrej drodze. Dalszych kalamburów nie było potrzeby prowadzić, bo Castiel poderwał się z fotela sygnalizując, że coś mu zaświtało.
  -Ooooo…-Powiedział Casteil, co zawierało w sobie może mało treści, ale za to potężny wachlarz uczuć.
- Oo, oo, o, oo- Podłapał Goury i zaczął to symboliczne „O” wyśpiewywać w rytmie znanej mu piosenki.
  - Dajcie spokój z tym O- Wściekała się Lina.- Wiesz już, co to jest?
  - Tak, już sobie przypomniałem. To łuk ze świata Dark stara, mianowicie Galvaria. Ale jakie ma połączenie z cała sprawą ciężko z góry powiedzieć. Trzeba będzie udać się do biblioteki i poczytać na jej temat.- Kiedy mówił w rytmie jego słów Xnyl machał głową przytakując mu w pełnym oddaniu.
- Uwielbiam biblioteki, chodźmy, więc szybko – Podjadała się Lina.
  -Muszę Cię zmartwić. Książki w mojej bibliotece są pod ochroną magi, przez co tylko w moich rękach mogą się znajdować. Jeśli dotknie ich niepowołana osoba to może się to dla niej skończyć naprawdę przykro. No, ale możecie iść poasystować jeśli was to nie będzie nudzić.
-Owszem pójdziemy- Odparła czarownica, mniej już podekscytowana.
-Dobrze więc. Xnyl możesz się przydać, więc tylko przekaż komuś sprawę z pokojami i udaj się do biblioteki, my już tam będziemy.

                          Znaleźli się w wielkiej bibliotece bibliotece, której to jak to w bibliotece była masa książek, poukładanych tematycznie na gromadzie wysokich półek. W pomieszczeniu było bardzo jasno, przez dużą ilość masywnych okien, dzięki czemu oczy w trakcie czytania tak bardzo się nie męczyły. W czasie gdy zebrani oczekiwali na ostatnia brakującą osobe ,czyli Xnyla, Filia zaczeła na uboczu rozmawiać z Amelią.
  -Ten cały Castiel działa mi na nerwy- rzuciała w strone księżniczki przez zaciśnięte zęby.
  -Nie jest tak źle- odparła troche zakłopotana. - Wprawdzie nosi szaty w dość nietypowym kolorze jak na mnicha. Nie symbolizują raczej wyciszenia duchowego, jakim powinien cechować się mnich, wręcz przeciwnie można powiedzieć, że symbolizują one impulsywność i wybuchowość, która w sumie do Casteila pasuje, ale pyzatym jest sympatyczny – Zakończyła, dość niepewna swojej wypowiedzi.
  -Tak mnich z niego niesamowity- udała zachwyconą minę ,lecz po chwili nabrała ona wojowniczego zacięcia i dodała- Jak z koziej dupy trąbka! Ja słyszałam wcześniej o nim plotki,ale jakoś w nie niewierzyłam, a teraz jak go poznałam to wcale w nie niewątpie.
-A, co takiego mówili- Zaciekawiła się Amelka.
  -Śmiali się, że w zakonie zapomniano nauczyć go kardynalnej zasady, jaką jest… celibat. W całej Pronterze nie było już chyba oberży, w której by nie sprowadził jakiejś niewiasty na ścieżkę nieprawości.
  - Nie może być – W zdziwieniu rozdziawiła szeroko buzie. Castiel, musiał usłyszeć część ich rozmowy, bo nagle się wtrącił.
-Prawda, prawda- Powiedział dumny z siebie. Udowodnił bym Ci gdybyś była pełnoletnia no i nie miała zasiadać na tronie. Wole się nie porywać na takie wysokie szczeble- Filia prychnęła oburzona.
  - Dla Ciebie to i koza to za wysokie progi.
  -Filio zaskakujesz mnie swoją wyobraźnią erotyczną- Wtrącił się Xellos a Castiel dolął oliwy do ognia.
- Masz racje Xellosie. Pewnie jej życie seksualne to istne zoo.- Chłopaki przybili sobie piątkę a Filia się zapowietrzyła.
- O Bogowie! Jesteście siebie warci- Ucieła siadając dalej od nich oburzona. W sam raz na to do Sali wszedł Xnyl.
-Xnyl w samą porę. Przypomniała mi się pewna historia, której musisz też posłuchać- Xnyl na słowa Castiela urwał pogwizdywanie i na jego twarz spłynęło pełne oczekiwania zaciekawienie. Zebrani w Sali usiedli przy sporym stole. Chłopaki po jednej jego stronie, dziewczyny po drugiej.
  - Ach… pamiętam jak pewnego wieczora zawitaliśmy do knajpy w Morroc. – Westchnął Cass. – Pić mi się chciało jak jasna cholera. Pamiętasz ten dzień?Strasznie gorąco było. Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja się gotowałem w tych świątynnych szatach. Wtedy zrozumiałem, co czują raki, gdy na żywca wrzuca się je do wrzątku, po to, aby im pancerzyki poodpadały.
  - No i wtedy też zamówiliśmy po cztery pinty piwa na łebka, aby ugasić pragnienie. – Cass przerwał na chwilę, po czym dodał.-Wiesz Xnyl? Wtedy miałem wrażenie, że piję nektar. Baa Wrażenie?! – Sam zdziwił się tym, co mówi – To B Y Ł nektar, najwspanialsze piwo, jakie piłem. – Podkreślił, na co Xnyl ochoczo kiwał głową przylizując wargi na to wspomnienie.
    - No, ale nie picie tego piwa było najmilszym doznaniem tego wieczora.
    - Co masz na myśli?- Zaangażował się w opowieść Xellos.
    -Nie przyszliśmy tutaj opowiadać o pijackich wybrykach- Przypomniała Lina,a Filia ochoczo ją poparła.
    -No właśnie, dajcie już, że spokój!
    -Jak zaczął to niech skończy- Powiedział Goury, który zdaje się również się zainteresował opowieścią, lub po prostu chciał być solidarny z facetami. Linie nerwowo drgała powieka, ale nie chciała dać po sobie poznać, że ruszyło ją to, że Goury podważył jej zdanie, więc machnęła ręką niby od niechcenia dając znać, że mogą kontynuować.
   - No więc reszta mnichów, która z nami wtedy była dala sobie spokój z piciem i poszła do swoich pokoi, a my zostaliśmy, aby schlać się na umór. Szybko wymiękli. – Dodał z satysfakcją zwracając się do Xnyla, u którego szukał poparcia i oczywiście otrzymał w znaczącym kiwnięciu głową.
   - I właśnie wtedy, z jakieś dziesięć minut po ich pójściu przypiliło mnie i musiałem ulżyć sobie. Więc czym prędzej poleciałem w stronę wucetu. No i jak minąłem baaardzo pośpiesznym krokiem bar i dopadłem wąskiego przejścia wpadłem na jakąś dziewczynę. Nie wiem, co tam robiła, ale była chyba kimś z obsługi pokojowej, przynajmniej jej strój mógł o tym świadczyć. Gdybyście ją widzieli! Od razu zacząłem rozbierać tę dziewczynę wzrokiem…
  - Ty to jesteś erotoman – Przerwał mu Xellos, po czym dodał z uśmiechem. – Mogę się założyć, że nie przepuściłeś takiej okazji. Filia poczuła obrzydzenie, ale już po prostu brakowało jej słów, więc siedziała tylko oniemiała. Amelia natomiast zaczęła nerwowo się kręcić na krześle i wściekle rumienić. A Lina udawała głuchą.
  - No baaa… Przez ponad godzinę zastanawiałem się jak do Niej zagadać, ale najpierw musiałem ustalić Jej imię, więc pomyślałem, ze zapytam karczmarza. Ten nie robił problemów i od razu mi powiedział. Miała na imię… - Urwał nagle.
  - Co…? Zapomniałeś? – Rzekł z uśmiechem Xellos.
  - Jakoś nigdy nie mogę spamiętać ich imion – Po tych słowach oboje wybuchneli śmiechem. A Zelgadis nawet nieznacznie się uśmiechnął pod nosem. Goury oczywiście nic nie zakumał a Xnyl niecierpliwie poganiał gestem dłoni do dalszej części opowieści.
- Faceci, istne psy na baby- Filia warknęła pod nosem, ale męska część była tak zaaferowana opowieścią, że nawet jej się nie odgryźli.
  - Zresztą mniejsza z jej imieniem. – Kontynuował – Jak już zacząłem mówić, wpadłem na nią w wąskim korytarzu, wiodącym do pokoi i do upragnionego w owej chwili kibelka. Stanęliśmy twarzą w twarz. Nie mogłem odlepić wzroku od jej piersi. Człowieku, ale ona miała płuca…- Tu uczynił drobną, przerwe żeby pokazać ich wielkość. -Przez koszulę wyglądały niesamowicie i chciałem przekonać się, jakie jest ich prawdziwe oblicze. Więc jak już wspomniałem zacząłem się zastanawiać przez blisko godzinę, co zrobić, aby ją zdobyć.
   - No i co wymyśliłes?
   - Pomyślałem sobie, że nie będę bawił się w jakieś romantyczne pierdoły typu „Ach witaj o nadobna Niewiasto. Twa uroda mnie olśniła niczym gwiazda wieczorna, która to rozjaśnia świat i rozwiewa mrok nocy”. Więc powiedziałem wprost. „Dziś idziesz ze mną, pokaże Ci jak naprawdę wygląda pozycja misjonarska”
   - A ona?
   - A ona nie odezwała się słowem. Złapała mnie za rękę i zaciągnęła do swojego pokoju.
  - No i…?
   - No i wiesz… Najpierw zaczęliśmy całować się żeby pozbyć się nieśmiałości i bliżej się poznać. Trwało to niedługo, bo za bardzo w nas kipiało, aby zwlekać, więc zaczęliśmy zajmować się resztą swoich ciał. Zacząłem gładzić ją po włosach, delikatnie wplatając palce miedzy ich kosmyki. Włosy miała długie i ciemne, pachniały jakimś ziołowym naparem. Później delikatnie opuszkami palców przejechałem po jej twarzy. Miała delikatną, brzoskwiniową cerę, rzadko taka się zdarza. Nos, nieznacznie zadarty, oczy niczym dwa turkusy, mieniły się w świetle świecy, która stała na nocnej szfce. Zbyt szerokie usta w kolorze głębokiego karminu. Delikatnie odstające uszy, sprawiające wrażenie elfich. Wszystko to tworzyło niepowtarzalną całość. Idealnie komponowało się. Ale najpiękniejsze w niej było to, że nie wyglądała tak jak panienki z domu uciech w Comodo. Tamte były sztuczne, były zbyt hmmm… proporcjonalne? A ta pokojówka miała wiele cech fizycznych, które mogłyby ujść w wielu środowiskach za wadę, a mimo wszystko ja widziałem w nich jakieś piękno. Była naturalna, zwykła dziewczyna, jakich niby jest wiele, ale ona była niemalże niczym biały kruk.
- Ehhh… - Xellos tylko westchnął nie zauważając nawet tego, że Filia zaczęła dyskretnie, ale badawczo przyglądać się jego reakcją na opowieść. Zastanowiło ją czy Xellosa rzeczywiście ruszają takie „bajeczki” czy tylko tak się zgrywa. Szybko odegnała od siebie te myśli obawiając się, że ktoś może je odczytać i uznać ją za zazdrosną. A o tym nie ma mowy! To tylko ciekawość, powtarzała sobie w myślach.
  - Przez cały czas delektowałem się jej widokiem i zapomniałem właściwie, z jakiego powodu znaleźliśmy się w tym pokoju. Ale Ona mi przypomniała kładąc rękę na moich udach i powoli przesuwając ją w górę. Wtedy i ja popełniłem zdecydowane kroki. Zacząłem gładzić ją po biuście, aby po chwili zacząć rozpinać jej koszulę. Gdy już odhaczyłem ostatni guzik i rozchyliłem tkaninę, moim oczom ukazały się dwie… - Cass nagle urwał i zerwał się na równe nogi gdyż usłyszał za drzwiami ciężkie kroki kierujące się do biblioteki i po chwili pukanie.
  -Kogo niesie?! Wejść! –Wrzasnął wściekły.
Do Sali wszedł drobny mnich wioząc przed sobą wózek pełen jedzenia.
-Mości pan zamawiał jedzenie, tak, więc przywiozłem.
- Ach to już ta pora. Zostaw wózek i możesz iść.- Jak kazał tak zrobił.
-No w końcu jakaś pożyteczna część wieczoru- Powiedziała Lina doskakując do wózka z jedzeniem. Reszta dziewczyn (oraz Goury) wzięła z niej przykład.
  - No i co było dalej- Xellos z roświetlonymi oczami zwrócił się do Castiela.
  - Jakoś straciłem wenę. Wybaczcie chłopaki… innym razem. – Odparł
  - Szkoda. – Odparł zawiedziony kapłan, po czym podniósł się od stołu i ruszył do wózka w poszukiwaniu filiżanki herbaty.


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#27 2011-07-08 08:20:35

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Łehehehe genialne :3 Xellos w twoim wydaniu jest genialny, lubię go w wersji szczęśliwy idiota. Dobra, idiota to złe słowo. Ale lubię go w tym wydaniu


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#28 2011-07-08 09:33:08

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Kamenkowy fanfik

Castiel, Castiel... skąd ja znam to imię?

A zauważyłam dwie rzeczy tylko: Gourry przez dwa r bo gdzieś w tekście było przez jedno. I drugie takie: "- Ehhh… - Xellos tylko westchnął nie zauważając nawet tego, że Filia zaczęła dyskretnie, ale badawczo przyglądać się jego reakcją na opowieść. "

Albo "Reakcji" w liczbie pojedynczej, albo "Reakcjom" w liczbie mnogiej.

Pominąwszy te dwa - jest pięknie i chcę dalej.


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#29 2011-07-08 13:18:14

Guenh

Lord Mazoku

Zarejestrowany: 2011-05-23
Posty: 545
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

podoba mi się! Ciekawe, czemu Filia wywołała takie zniesmaczenie

Offline

 

#30 2011-07-08 16:47:31

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Kamenkowy fanfik

Socki, ale to nie jest do końca celowy zabieg. Właśnie ubolewam nad tym, że nie potrafie go spoważnić, bo przecież nie zawsze musi zachowywać się jak nadworny komik. W następnym rozdziale będe się z tym mocno borykać, bo będzie musiał mówić o sprawach, które bezpośrednio go dotyczą i nie są zbyt łatwe, ale Ciii...to tajemnica.

Charat imie Castiel zaciągnełam oczywiście z mojego ukochanego serialu o którym wspominałam w innym dziale ,czyli z Supernaturala. Ale w serialowy Castiel nie jest mnichem, tylko aniołem

Masz rację zdecydowanie powinno być Reakcji. Chyba chciałam poczatkowo napisać " ...przygląda się jego reakcjom na poszczególne elementy opowieści" wtedy by ta liczba mnoga pasowała- tylko jak zauważyłaś , ta bez błedu, bo z niom to do licha nigdzie nie pasuje

A z tym Gourry to jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi czy to przez jedno czy przez dwa,ale teraz będe mieć to na uwadze. W ogóle przy jego imieniu mam problemy z pisaniem. Chodzi mi np: jak napisać takie zdanie- "Próbowała zrozumieć sposób myślenia Gourriego" - czy Gaurrego czy jeszcze jakoś inaczej??"

Guenh to wyjaśni się juz w kolejnym rozdziale, chociaż jeszcze pewna nie jestem. Nie chce za szybko wszystkich kart odkrywać

Aaaa właśnie!! Potrzebne mi są do kolejnego rozdziału informacje na temat broni ze świata Dark stara. Głownie chodzi mi o Gorun Nova i Galvaire. Charat mam wrażenie, że gdzieś pisałaś już na forum na ich temat ,ale nie wiem gdzie i czy sobie nie ubzdurałam. Jak byś mogła mi tu zamieścić to bym była bardzo wdzięczna

Ostatnio edytowany przez Kamena (2011-07-08 16:49:53)


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Hoteles Cabo Verde hurtownia opakowań Piła