Slayers Fans

Odwiedź nas na http://slayers-fans-society.blogspot.co.uk/

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2016-04-17 23:37:02

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Po północy

Chociaż i tak na forum wieje pustynny wiatr i latają wszędzie małe kuliste krzaczki, stwierdziłam, że coś wrzucę. Ostatnio naczytałam się morderstw skandynawskich, miałam znowu głoda na LZ i pojawiło się "to". Nawet nie jest to jakiś konkretny rozdział, ciężko to też nazwać prologiem, lecz powoli widzę większe zarysy nowego świata...


Po północy

Dziewiętnasta pięćdziesiąt dwa.
Za osiem minut miało się rozpocząć jedno z największych przyjęć, jakie w ciągu ostatnich pięciu lat widziała główna siedziba Wydziału Zabójstw policji w Seyrun.
Trwające ponad pół roku śledztwo zostało zakończone. Ciało mordercy dotknęło ziemi, zanim złoczyńca zdołał zlikwidować swój ostatni cel. Martina Zoana Mel Navratilova, jedyna dziedziczka jednego z najstarszych rodów w Seyrun w ostatniej chwili uniknęła śmierci, gdy serce szaleńca zostało przebite na wylot przez kulę wystrzeloną z pistoletu Liny Inverse.
Tak. Dzisiejsza uroczystość była wyprawiana głównie na jej cześć, Liny Inverse, najmłodszego podkomisarza w Wydziale Zabójstw, wschodzącej gwiazdy policji, pięknej i genialnej pogromczyni bandytów i morderców.
Dziewiętnasta pięćdziesiąt trzy.
Udało jej się rozwiązać sprawę, nad którą pracowała od tak dawna, a jednak nie czuła ulgi. Nie była zdolna do odczuwania niczego poza wyrzutami sumienia.
Popełniła błąd. A w walce z mordercą żadna pomyłka nie zostaje wybaczona. Tylko że tym razem to nie ona musiała za to płacić. 
Dziewiętnasta pięćdziesiąt cztery.
Musiała już iść. Philionel nie zostawiłby na niej suchej nitki, gdyby śmiała się nie pojawić.
Westchnęła ciężko, rzuciła ostatnie spojrzenie na opustoszałe biurko stojące naprzeciwko jej stanowiska i ruszyła w stronę drzwi.

***

Dwudziesta trzecia dwadzieścia trzy.
Gdy się do niego zbliżała, widział wyraźnie ten charakterystyczny rumieniec, który pojawiał się u niej zawsze, gdy wypiła trochę więcej niż powinna. Z drugiej strony, on sam był niewiele lepszy. Pozwolił sobie na kilka szklanek whisky więcej niż planował, chociaż wciąż nie przekroczył swojej normy. A na pewno w porównaniu do rudowłosej kobiety, która przyłożyła do niego swoje usta. Był w stanie, w którym alkohol jedne bodźce wyciszał, tylko po to aby wzmocnić inne. Instynktownie odwzajemnił pocałunek.  Po dłuższej chwili Lina cofnęła się by złapać oddech, po czym natychmiast sięgnęła do guzików swojej służbowej, białej koszuli. Dopiero ten widok go otrzeźwił i złapał ją za nadgarstki, powstrzymując ją od rozpięcia kolejnego zatrzasku.
- O co chodzi? – spytała tonem wyrażającym tylko rozdrażnienie.
- Lina, nie powinniśmy tego teraz robić.
Na twarzy kobiety malowało się zaskoczenie, lecz chwilę później w jej nieco mętnym spojrzeniu pojawił się psotny błysk.
- Hm… Twój mały przyjaciel twierdzi chyba co innego – stwierdziła z satysfakcją, po uprzednim lekkim uniesieniu kolana aż napotkała niezaprzeczalną twardość.     
Z wielkim trudem ją zignorował.
- Nie chcę, abyś jutro tego żałowała.
- Oj, przestań być szlachetnym dupkiem. Nikomu to nie przyniesie pożytku. Obydwoje tego chcemy.
- Ty teraz chcesz tylko zapomnieć – odparł cicho.
Te słowa wzburzyły w niej gniew.
- A czy to jest takie złe?! Czemu nie możemy się nawzajem wykorzystać, jeżeli ma nam być po tym lepiej?! – wykrzyczała mu w twarz, po czym na moment umilkła. – Z drugiej strony, – dodała spokojniej – czego ja się mogłam po tobie spodziewać? – zaśmiała się, chociaż był to niezwykle gorzki śmiech. – Cały czas robisz właśnie to. – Spojrzała znacząco na jego ręce wciąż trzymające dłonie. – Jesteś zawsze tuż obok. A kiedy wydaje mi się, że jesteś na wyciągnięcie ręki, natychmiast się odsuwasz. I naprawdę mam tego dosyć, Zel. Tak samo ciebie, jak i samej siebie, że jak skończona idiotka wciąż pcham się w to bagno. – Oparła głowę o jego tors. – Nienawidzę tego w tobie. Tego, że zawsze masz rację...
Nic nie odpowiedział. Wsłuchiwał się tylko w potok słów wypowiadanych coraz cichszym głosem.
- To była moja wina…
Ból i smutek zawarty w tym zdaniu sprawiły, że wydała mu się krucha, jak nigdy wcześniej. Wiedział, że Lina Inverse była silna. Niestety też zbyt pewna siebie. Nieraz ją ostrzegał przed zbytnim pokładaniem wiary we własne umiejętności. Zwłaszcza że kiedyś popełnił dokładnie ten sam błąd.
- To przeze mnie Gourry…
Puścił jej ręce i lekko przytulił młodą kobietę.   
- …być może już się nigdy nie obudzi.
Nie pocieszał jej. Nigdy nie potrafił składać fałszywych obietnic. Stan Gourry’ego Gabrieva był niezwykle ciężki. Nie było żadnej gwarancji, że mężczyzna kiedykolwiek wyjdzie ze śpiączki. Mógł jedynie słuchać jej niemego płaczu, oferując jej jedyną pociechę w postaci ciepła drugiego człowieka.

***
 
Było mocno po północy, gdy drzwi do jednego z pokoi socjalnych, przeznaczonych dla śledczych spędzających w biurze długie godziny nocne, lekko się uchyliły. Filia Ul Copt, jedna z członkiń Służb Specjalnych Seyrun odpowiedzialna za bezpośrednią współpracę z Wydziałem Zabójstw, uśmiechnęła się smutno, gdy spojrzała na śpiącą postać Liny skuloną w objęciach Zelgadisa, który zasnął w pozycji siedzącej, opierając się o kanapę. Niewielki pokój wypełniała woń alkoholu wymieszana z resztkami lekkiego, kwiatowego zapachu perfum. Klucz leżał zapomniany na podłodze w najdalszym kącie pomieszczenia pośród dwóch marynarek.
A więc tych dwoje potrzebowało tragedii, aby wreszcie się przed sobą otworzyć. Nie byli zresztą jedyni. W tej pracy ludzie bardzo często skrywali emocje głęboko w swoim wnętrzu, uznając, że tylko w ten sposób zyskają dystans niezbędny do ciągłego obcowania z dramatem ludzkim. Był to jednak miecz obusieczny. Z tego samego powodu wielu z nich nigdy nie wypowiadało słów, które już dawno powinny zostać zwerbalizowane. Nic jak codzienne spotykanie się oko w oko ze śmiercią nie uzmysławiało człowiekowi jak kruche jest życie ludzkie, jak łatwo można je odebrać, niszcząc bezpowrotnie możliwość przekazania drugiej osobie tego, co naprawdę ważne.
Sięgnęła po leżący na niedalekim krześle koc i delikatnie okryła nim niczego nieświadomą dwójkę.
Jutrzejszego dnia wróci ból i lęk. Z pewnością pojawi się też pytanie, jak w świetle dnia i jasności umysłu odnieść się do treści wypowiedzianych pod wpływem bezpiecznej ciemności nocy i upojenia.
Lecz póki co wciąż było po północy. Pora ciszy, spokoju i zapomnienia.  Czas by chociaż na moment ustała walka z własnymi lękami i emocjami.
- Śpijcie dobrze – wyszeptała Filia, nim zamknęła za sobą drzwi.

Ostatnio edytowany przez Rinsey (2016-04-20 21:35:52)


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.slayersfans.pun.pl