Slayers Fans

Odwiedź nas na http://slayers-fans-society.blogspot.co.uk/


#1 2012-01-08 21:08:32

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Tłumacznie

Pamiętacie naszą rozmowę o drugim pokoleniu? Mówiłam, że kiedyś czytałam takie coś i to coś to właśnie to.

Macie dzieci... od świętego Mordołaja.

Widać tempo mam niezłe. Moja znajomość francuskiego jest równa 0... dlatego dostaniecie całość pewnie za 30 lat ^^


le dernier dragon
Ostatni smok
Napisała: Cosette
Tłumaczyła: Socki

1.    Podarowaliście mi mój rodowód.
   
    Nazywam się Sierra. I jestem najzwyklejszą w świecie dziewczyną.  A przynajmniej tak myślałam do dnia moich dwudziestych pierwszych urodzin. Dnia, w którym całe moje życie wywróciło się do góry nogami.  Jednak pozwólcie, że zacznę swoją opowieść od początku.
    Wychowałam się tu, w Tellumair małej mieścinie na zachód od Zephilli i na północ od Elsass To spokojne, ciche miejsce, zamieszkane przez zwykłych ludzi.  Żyją głownie z uprawy tutejszej gleby, która jest tak uboga, że rosną w niej tylko ziemniaki. Hodują też kury i kozy, które podobnie jak te ziemniaki, nie są szczególnie wybredne. Życie tu płynie swoim własnym, powolnym tempem, z dala od zawieruchy i wrzawy wielkiego świata. Wuj Goury zawsze powtarza, że taki spokój należy cenić i szanować, i że mamy szczęście, iż nie spotykają nas niechciane przygody. Nie wiem skąd on to wie, zwykle wuj nic nie mówi… tylko pieli grządki. Albo wykonuje polecenia ciotki Liny, która w kółko powtarza, że jest głupi jak osioł, ale  ja uważam, że gdy wuj już coś powie, to jest to cenna rada. Cenniejsza niż ciągła paplanina ciotki. Ciotka Lina zawsze tylko powtarza „Zajęłabyś się kurczakami, Sierra. Zamiast gadać o tej bzdurnej magii.”, „Zrób coś z włosami, Sierra.” a wtedy wuj mówi, żeby mi dała spokój, bo kiedy była w moim wieku była taka sama.  Ciotka bardzo nie lubi, kiedy pytam o magię. Kiedyś, gdy byłam mała zapytałam wuja dlaczego tak się denerwuje a on wziął mnie wtedy na ręce, pogładził po głowie i powiedział, że to dlatego, że ciotka bardzo mnie kocha i chce mojego dobra. Kiedy podrosłam, zadałam to same pytanie i otrzymałam podobną odpowiedź, jednak tym razem wuj dodał jeszcze, że ma to coś wspólnego z moimi rodzicami. Ah, tak. Zapomniałam wspomnieć, że jestem sierotą. Nie rozpaczam szczególnie z tego powodu, bo nie pamiętam swoich rodziców a od najwcześniejszych lat mieszkam z ciotką i wujem, którzy nie mają własnych dzieci. Jestem więc dla nich jak córka a oni dla mnie jak mama i tata. Chociaż, już na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteśmy spokrewnieni. Nie jesteśmy podobni. No może, na upartego, można powiedzieć, że jestem trochę podobna do wuja, ponieważ oboje jesteśmy wysocy i mamy blond włosy. Ale na tym podobieństwa się kończą. Z ciotką natomiast łączą mnie chyba tylko piegi, które pojawiają się na naszych nosach z pierwszymi promieniami letniego słońca. Podobno jestem podobna do matki. Jeżeli to prawda, moja mama(tak jak ja) musiała być wysoką blondynką, o drobnej lekko trójkątnej buzi. Miała też dosyć drobne, jasne usta, zadarty nos i burzę jasnych włosów. Czyli nie była pięknością. Albo raczej ja nie jestem, bo zawsze gdy spotykam  osoby, które ją znały,  mam wrażenie, że chcą dodać, że moja matka była ładniejsza ode mnie. Gdy mnie widzą,  mówią „Wykapana Filia. Jest identyczna. Ale oczy ma po ojcu.” ostatnią część zdania( tą o oczach) dodają z jakimś, zażenowaniem ? Sama nie wiem… wszyscy zachowują się jakby mój ojciec był jakimś tematem tabu. Nikt o nim nie mówi. Nic o nim nie wiem. No, nic poza tym, że miał fioletowe oczy- no bo skoro mamy identyczne oczy, a ja mam fioletowe to wniosek jest prosty. Nie wiem nawet jak miał na imię! Mówią o nim „ojciec Sierry” i tyle.  Jak byłam mała bardzo mnie bolało, kiedy ciotka Lina irytowała się, gdy pytałam ją o ojca. „Nie żyje” odpowiadała i szła zajmować się kurami… albo ziemniakami. Pewnego razu, czymś ją zezłościłam, już nawet sama nie pamiętam czym i w złości powiedziała mi, że zaczynam się robić tak samo okropna jak mój ojciec.
Pamiętam, że tedy bardzo się rozpłakałam, bo pomyślałam, że tata był złym człowiekiem ale wtedy, jak zwykle, z pomocą przyszedł wuj Goury. Wziął mnie na ręce i głaszcząc po głowie powiedział, że ciotka się zezłościła, ponieważ mój tata był jej przyjacielem i wciąż boli ją jego strata. Zdziwiłam się bardzo, bo przecież słyszałam jak nazwała go „okropnym”. Wtedy wuj powiedział, że okropny był ten, który zabił moich rodziców a ojciec był dobry i to było tyle. Lata mijały mi na chodzeniu do szkoły i pieleniu grządek a ja wciąż nie wiedziałam kim byli moi rodzice. Kim byłam ja.
    Właściwie, to w ogóle nie wiele wiedziałam. Wiedziałam, że tam hen w szerokim świecie, źle się dzieje… ale nie wiedziałam właściwie dlaczego. Wiedziałam, że demony grasują po świecie… ale nie wiedziałam czym są. Wiedziałam, że mam uważać na magię… ale nie wiedziałam dlaczego.
    Byłam dwudziestoletnią, wiejską dziewczyną. Pozbawioną jakichkolwiek umiejętności magicznych, za to wspaniale pielącą ziemniaki. Sierotą, córą nikogo ważnego, wychowaną przez równie nic nie znaczących ludzi. Szarym człowiekiem.
    A przynajmniej byłam, do swoich dwudziestych pierwszych urodzin.

    To był ładny dzień. Urodziłam się pierwszego dnia wiosny, więc na moje urodziny zawsze było bardzo pięknie. Nasz stary dom porastał piękny bluszcz, który kwitł zawsze na moje urodziny. Rano ciotka przygotowywała śniadanie i jedliśmy je na drewnianym tarasie. Co roku wszystko było identyczne:  sok pomarańczowy, miseczka kawy , świeże bułki, bukiet kwiatów stojący w dzbanku na wodę i nowa sukienka w prezencie. Tego dnia, gdy zeszłam na dół( mój pokój znajdował się na piętrze) wszystko było przygotowane tak jak zwykle. Zjedliśmy śniadanie a potem wujek i ciotka wstali od stołu.
- Sierro,- powiedział wuj.- Chcemy ci coś pokazać.
Zdziwiłam się nieco, ponieważ nigdy nie dostałam niczego innego niż sukienka. Zawsze dostawałam prezent przy stole, dlatego kiedy powiedzieli, że mamy gdzieś iść, moje serce przyspieszyło. Czyżbym miała dostać konia, o którego tak długo prosiłam? Jednak nie wyszliśmy przed dom, tak jak się tego spodziewałam a poszliśmy na strych, który znajdował się nad moją sypialnią. Tym bardziej się zdziwiłam, że idziemy właśnie tam, ponieważ nie miałam prawa tam wchodzić.
Strych był zakurzony i wyglądał jakby zatrzymał się w czasie. Wuj posadził mnie na jakimś krześle i wymienili się z ciotką posępnymi spojrzeniami. Kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi, czy sobie żartują, czy może też stało się coś złego. W końcu ciotka sięgnęła po skrzynkę  i wraz z wujem usiedli obok mnie. Ciotka trzymała pudełko na kolanach jakby to był jakiś skarb, przez chwilę milczała aż w końcu powiedziała:
- Sierro, kochanie dziś są twoje dwudzieste pierwsze urodziny. Wielokrotnie jako dziecko pytałaś mnie i wuja o swoich rodziców, kim oni byli, kim ty jesteś, gdzie mieszkaliście. Wielu rzeczy nie powiedzieliśmy tobie z obawy o twoje bezpieczeństwie, paru nie powiedzieliśmy, ponieważ obiecaliśmy to twojej matce a najważniejszych odpowiedzi na twoje pytania, niestety nie znamy. –
Wlepiłam w ciotkę zdumione spojrzenie. Czy oni… czy to pudełko?
- Dziś, stajesz się dorosłą osobą i uznaliśmy z wujem, że powinnaś wiedzieć kim jesteś.- Ciągnęła ciotka.
- A a a kim jestem?- wydukałam czując jak zasycha mi w ustach. Ciotka odetchnęła i otworzyła pudełko. Po chwili, po raz pierwszy w życiu, trzymałam w dłoni zdjęcie mojej mamy. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy gdy je zobaczyłam, była mniej więcej taka „ miałam rację. Była ładniejsza ode mnie.”. Ale nie było w tym smutku czy zazdrości, byłam przejęta i wzruszona, że ta przepiękna istota, była moją mamą. To było ciekawe przeżycie. Byłam przejęta, wzruszona i zaciekawiona. Ta osoba na zdjęciu była częścią mnie a jednocześnie kimś zupełnie obcym. Kimś kto był częścią świata, który dawno spłonął. Nagle palec ciotki spoczął na zdjęciu i wskazał na dziwne ozdoby na głowie mamy.
- Była kapłanką- wyjaśniła i zawahała się. Wlepiłam w nią zdumione spojrzenie.
- Kapłanką?- powtórzyłam.- Jaką kapłanką?- Niewiele wiedziałam o czasach sprzed Wojny Powstania Demonów ale z tego co wiedziałam, kapłanki nie mogły mieć dzieci.
- Kapłanką króla Ognistego Smoka- odpowiedziała w końcu ciotka Lina. Tego było dla mnie za wiele.
- Ale, ale, ale…-  zaczęłam dukać. Nie byłam historycznym omnibusem ale z tego co wiem ludzie nie służyli królowi Ognistemu Smokowi.- Jak to możliwe?- zapytałam w końcu.
- Cóż…- wuj wzruszył ramionami.- Chyba nie ma sensu owijać tego w bawełnę


   

...o ile kiedykolwiek dostaniecie całość


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#2 2012-01-10 16:12:17

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Powiem tak.

Na razie za mało, żeby się wypowiedzieć, czy dobre, czy złe. Ale ciekawa ta pierwsza część. I dobre tłumaczenie, nie zgrzytam zębami na dobór słów. Plus!
Taka recka na szybko, bo zaraz nam pan w koloratce do domu wkroczy.

Postaram się wysmażyć coś bardziej konstruktywnego.

Czekam na ten ciąg dalszy (te trzydzieści lat, plus kolejne dziesięć i będę na emeryturze. Jakoś wytrzymam )


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#3 2012-01-10 20:09:22

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

To sobie poczekasz... może od razu napiszę o co chodzi w punktach?


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#4 2012-01-10 21:35:26

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

To jest to co mi opowiadałaś jak byłam u Ciebie? bo Sierra mi się kojarzy. Jak tak to czekam na więcej :3


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#5 2012-01-11 10:10:17

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Tak to to... po naszej rozmowie znalazłam to i doczytałam resztę


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#6 2012-01-11 11:55:53

Guenh

Lord Mazoku

Zarejestrowany: 2011-05-23
Posty: 545
Punktów :   

Re: Tłumacznie

Mnie się podoba i to bardzo - zawsze miałam mieszane uczucia co do fanfików traktujących o drugim pokoleniu Slayersów, ale ten zapowiada się ciekawie. Przynajmniej nie idzie stereotypową linią fabuły tj. nie widzimy tutaj szczęśliwego Xelloska robiącego naleśniki i Filijki usłanej kwiatami, tylko faktycznie jest w tym jakieś głębsze dno, jakas tragedia, jakieś "coś poszło nie tak".

Offline

 

#7 2012-01-11 12:45:52

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Mnie wystarczy, ze Socki mi to strescila wiec wiem o co chodzi, dlatego tym bardziej zacieram lapki na wiecej ^^

Guenh, dlaczego przypomnialas mi o nalesnikach made by Xellos? Aż zrobiłam facepalma


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#8 2012-01-11 13:55:47

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

EEE naleśniki?
Czy jest coś czego nie wiem?

No... mnie się bardzo spodobało to w tym ficu, że Xellos i Filia nie żyją. PFE! Znaczy Xellos żyje  ale Sierra myśli, że nie żyje i cała droga jak Sierra odkrywa kim jest jest super ale serio będzie mi trochę trudno. WIEM! Będę WAS prosiła o pomoc ^^


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#9 2012-01-11 15:09:41

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Tylko tyle, ze naleśniki to był wykorzystywany w nadmiarze motyw, nawet ja go miałam (albo to była jajecznica, tez często spotykana _^_)

A jak będziesz miała z czymś problemy to wał śmiało, pomożemy na ile damy radę


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#10 2012-01-11 15:46:11

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Ale że co? Że Xellos robił naleśniki... coś pamiętam.

Dziwne, mógłby ważyć bimber albo coś.


A Meitsa ! A pamiętasz ten motyw z herbaciarnią, która miała się pojawiać (specjalnie) w ficach?


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#11 2012-01-11 16:11:58

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Tak, Xellos robi naleśniki i iście romantyczny moment kiedy Filia zachwyca sie smakiem jego nalesnikow

A herbaciarnie pamietam, jakaś boginka ognia tam miała podawać herbatę, Samalandra czy jakiś inny żywiołak? Trzeba by do końca sprecyzować zeby każdy mógł korzystać.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#12 2012-01-11 17:17:16

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Fajnie by było


"Filia zachwyca sie smakiem jego naleśników"

Boże nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje ale zabrzmiało jak jakaś mega perwersja.


Filio, czy chcesz spróbować jak smakują moje naleśniki? O.O"""""


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#13 2012-01-11 18:23:52

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

A wiesz, ze mnie tez teraz jakoś to dziwnie brzmi? tylko wiecej sensu by to miało gdyby robił jajecznicę z kiełbasa


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#14 2012-01-11 19:32:34

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

za to naleśniki są bardziej przerażające ! Nie wiadomo co ma na myśli mówiąc "naleśniki"


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#15 2012-01-11 21:53:09

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

mnie kojarza się pośladki albo klata
A jeśli mowię o pośladkach to wyobrażam sobie Filię liżącą Xellowi ta czesc ciała _^_' i kto tu jest bardziej zboczony _O_

drugie skojarzenie z nalesnikami nie zwiazane ze Slayersami to sposób w jaki wypowiada to słowo niejaki Niekryty Krytyk


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#16 2012-01-11 23:04:43

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Porzucam temat naleśników na rzecz pełnego 1 rozdziału ! A CO!!!


le dernier dragon
Ostatni smok
Napisała: Cosette
Tłumaczyła: Socki

1.    Podarowaliście mi mój rodowód.
   
    Nazywam się Sierra. I jestem najzwyklejszą w świecie dziewczyną.  A przynajmniej tak myślałam do dnia moich dwudziestych pierwszych urodzin. Dnia, w którym całe moje życie wywróciło się do góry nogami.  Jednak pozwólcie, że zacznę swoją opowieść od początku.
    Wychowałam się tu, w Tellumair małej mieścinie na zachód od Zephilli i na północ od Elsass To spokojne, ciche miejsce, zamieszkane przez zwykłych ludzi.  Żyją głownie z uprawy tutejszej gleby, która jest tak uboga, że rosną w niej tylko ziemniaki. Hodują też kury i kozy, które podobnie jak te ziemniaki, nie są szczególnie wybredne. Życie tu płynie swoim własnym, powolnym tempem, z dala od zawieruchy i wrzawy wielkiego świata. Wuj Goury zawsze powtarza, że taki spokój należy cenić i szanować, i że mamy szczęście, iż nie spotykają nas niechciane przygody. Nie wiem skąd on to wie, zwykle wuj nic nie mówi… tylko pieli grządki. Albo wykonuje polecenia ciotki Liny, która w kółko powtarza, że jest głupi jak osioł, ale  ja uważam, że gdy wuj już coś powie, to jest to cenna rada. Cenniejsza niż ciągła paplanina ciotki. Ciotka Lina zawsze tylko powtarza „Zajęłabyś się kurczakami, Sierra. Zamiast gadać o tej bzdurnej magii.”, „Zrób coś z włosami, Sierra.” a wtedy wuj mówi, żeby mi dała spokój, bo kiedy była w moim wieku była taka sama.  Ciotka bardzo nie lubi, kiedy pytam o magię. Kiedyś, gdy byłam mała zapytałam wuja dlaczego tak się denerwuje a on wziął mnie wtedy na ręce, pogładził po głowie i powiedział, że to dlatego, że ciotka bardzo mnie kocha i chce mojego dobra. Kiedy podrosłam, zadałam to same pytanie i otrzymałam podobną odpowiedź, jednak tym razem wuj dodał jeszcze, że ma to coś wspólnego z moimi rodzicami. Ah, tak. Zapomniałam wspomnieć, że jestem sierotą. Nie rozpaczam szczególnie z tego powodu, bo nie pamiętam swoich rodziców a od najwcześniejszych lat mieszkam z ciotką i wujem, którzy nie mają własnych dzieci. Jestem więc dla nich jak córka a oni dla mnie jak mama i tata. Chociaż, już na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteśmy spokrewnieni. Nie jesteśmy podobni. No może, na upartego, można powiedzieć, że jestem trochę podobna do wuja, ponieważ oboje jesteśmy wysocy i mamy blond włosy. Ale na tym podobieństwa się kończą. Z ciotką natomiast łączą mnie chyba tylko piegi, które pojawiają się na naszych nosach z pierwszymi promieniami letniego słońca. Podobno jestem podobna do matki. Jeżeli to prawda, moja mama(tak jak ja) musiała być wysoką blondynką, o drobnej lekko trójkątnej buzi. Miała też dosyć drobne, jasne usta, zadarty nos i burzę jasnych włosów. Czyli nie była pięknością. Albo raczej ja nie jestem, bo zawsze gdy spotykam  osoby, które ją znały,  mam wrażenie, że chcą dodać, że moja matka była ładniejsza ode mnie. Gdy mnie widzą,  mówią „Wykapana Filia. Jest identyczna. Ale oczy ma po ojcu.” ostatnią część zdania( tą o oczach) dodają z jakimś, zażenowaniem ? Sama nie wiem… wszyscy zachowują się jakby mój ojciec był jakimś tematem tabu. Nikt o nim nie mówi. Nic o nim nie wiem. No, nic poza tym, że miał fioletowe oczy- no bo skoro mamy identyczne oczy, a ja mam fioletowe to wniosek jest prosty. Nie wiem nawet jak miał na imię! Mówią o nim „ojciec Sierry” i tyle.  Jak byłam mała bardzo mnie bolało, kiedy ciotka Lina irytowała się, gdy pytałam ją o ojca. „Nie żyje” odpowiadała i szła zajmować się kurami… albo ziemniakami. Pewnego razu, czymś ją zezłościłam, już nawet sama nie pamiętam czym i w złości powiedziała mi, że zaczynam się robić tak samo okropna jak mój ojciec.
Pamiętam, że tedy bardzo się rozpłakałam, bo pomyślałam, że tata był złym człowiekiem ale wtedy, jak zwykle, z pomocą przyszedł wuj Goury. Wziął mnie na ręce i głaszcząc po głowie powiedział, że ciotka się zezłościła, ponieważ mój tata był jej przyjacielem i wciąż boli ją jego strata. Zdziwiłam się bardzo, bo przecież słyszałam jak nazwała go „okropnym”. Wtedy wuj powiedział, że okropny był ten, który zabił moich rodziców a ojciec był dobry i to było tyle. Lata mijały mi na chodzeniu do szkoły i pieleniu grządek a ja wciąż nie wiedziałam kim byli moi rodzice. Kim byłam ja.
    Właściwie, to w ogóle nie wiele wiedziałam. Wiedziałam, że tam hen w szerokim świecie, źle się dzieje… ale nie wiedziałam dlaczego. Wiedziałam, że demony grasują po świecie… ale nie wiedziałam czym są. Wiedziałam, że mam uważać na magię… ale nie wiedziałam dlaczego.
    Byłam dwudziestoletnią, wiejską dziewczyną. Pozbawioną jakichkolwiek umiejętności magicznych, za to wspaniale pielącą ziemniaki. Sierotą, córą nikogo ważnego, wychowaną przez równie nic nie znaczących ludzi. Szarym człowiekiem.
    A przynajmniej byłam, do swoich dwudziestych pierwszych urodzin.

    To był ładny dzień. Urodziłam się pierwszego dnia wiosny, więc na moje urodziny zawsze było bardzo pięknie. Nasz stary dom porastał piękny bluszcz, który kwitł zawsze na moje urodziny. Rano ciotka przygotowywała śniadanie i jedliśmy je na drewnianym tarasie. Co roku wszystko było identyczne:  sok pomarańczowy, miseczka kawy , świeże bułki, bukiet kwiatów stojący w dzbanku na wodę i nowa sukienka w prezencie. Tego dnia, gdy zeszłam na dół( mój pokój znajdował się na piętrze) wszystko było przygotowane tak jak zwykle. Zjedliśmy śniadanie a potem wujek i ciotka wstali od stołu.
- Sierro,- powiedział wuj.- Chcemy ci coś pokazać.
Zdziwiłam się nieco, ponieważ nigdy nie dostałam niczego innego niż sukienka. Zawsze dostawałam prezent przy stole, dlatego kiedy powiedzieli, że mamy gdzieś iść, moje serce przyspieszyło. Czyżbym miała dostać konia, o którego tak długo prosiłam? Jednak nie wyszliśmy przed dom, tak jak się tego spodziewałam a poszliśmy na strych, który znajdował się nad moją sypialnią. Tym bardziej się zdziwiłam, że idziemy właśnie tam, ponieważ nie miałam prawa tam wchodzić.
Strych był zakurzony i wyglądał jakby zatrzymał się w czasie. Wuj posadził mnie na jakimś krześle i wymienili się z ciotką posępnymi spojrzeniami. Kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi, czy sobie żartują, czy może też stało się coś złego. W końcu ciotka sięgnęła po skrzynkę  i wraz z wujem usiedli obok mnie. Ciotka trzymała pudełko na kolanach jakby to był jakiś skarb, przez chwilę milczała aż w końcu powiedziała:
- Sierro, kochanie dziś są twoje dwudzieste pierwsze urodziny. Wielokrotnie jako dziecko pytałaś mnie i wuja o swoich rodziców, kim oni byli, kim ty jesteś, gdzie mieszkaliście. Wielu rzeczy nie powiedzieliśmy tobie z obawy o twoje bezpieczeństwie, paru nie powiedzieliśmy, ponieważ obiecaliśmy to twojej matce a najważniejszych odpowiedzi na twoje pytania, niestety nie znamy. –
Wlepiłam w ciotkę zdumione spojrzenie. Czy oni… czy to pudełko?
- Dziś, stajesz się dorosłą osobą i uznaliśmy z wujem, że powinnaś wiedzieć kim jesteś.- Ciągnęła ciotka.
- A a a kim jestem?- wydukałam czując jak zasycha mi w ustach. Ciotka odetchnęła i otworzyła pudełko. Po chwili, po raz pierwszy w życiu, trzymałam w dłoni zdjęcie mojej mamy. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy gdy je zobaczyłam, była mniej więcej taka „ miałam rację. Była ładniejsza ode mnie.”. Ale nie było w tym smutku czy zazdrości, byłam przejęta i wzruszona, że ta przepiękna istota, była moją mamą. To było ciekawe przeżycie. Byłam przejęta, wzruszona i zaciekawiona. Ta osoba na zdjęciu była częścią mnie a jednocześnie kimś zupełnie obcym. Kimś kto był częścią świata, który dawno spłonął. Nagle palec ciotki spoczął na zdjęciu i wskazał na dziwne ozdoby na głowie mamy.
- Była kapłanką- wyjaśniła i zawahała się. Wlepiłam w nią zdumione spojrzenie.
- Kapłanką?- powtórzyłam.- Jaką kapłanką?- Niewiele wiedziałam o czasach sprzed Wojny Powstania Demonów ale z tego co wiedziałam, kapłanki nie mogły mieć dzieci.
- Kapłanką króla Ognistego Smoka- odpowiedziała w końcu ciotka Lina. Tego było dla mnie za wiele.
- Ale, ale, ale…-  zaczęłam dukać. Nie byłam historycznym omnibusem ale z tego co wiem ludzie nie służyli królowi Ognistemu Smokowi.- Jak to możliwe?- zapytałam w końcu.
- Cóż…- wuj wzruszył ramionami.- Chyba nie ma sensu owijać tego w bawełnę…
- Czego owijać w bawełnę?- mój głos stał się piskliwy. Chyba wiedziałam co zaraz powiedzą.
-  Nie jesteś w pełni człowiekiem- powiedziała po dłuższej chwili milczenia ciotka.
-  Jestem pół elfem?- zapytałam. Ta perspektywa podobała mi się najbardziej.  Ciotka i wuj milczeli.
-  Pół smokiem?-
- Półdemonem?!- wypaliłam przerażona.
- Pół smokiem, pół demonem- oświadczył w końcu wuj. Chyba musiałam mieć głupią minę po zachichotał.
- Ktoś mi może powiedzieć jak to w ogóle możliwe?!- wypaliłam wciąż nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam. Pół demon, pół smok!?
- Jesteś zupełnie normalna kochanie. To niczego nie zmienia- spróbowała ciotka.
JASNE! Nie zmienia!  To tak jakby ktoś ci powiedział, jesteś pół rybą, pół ptakiem ale wszystko jest w porządku.
- To wszystko zmienia!- wykrzyknęłam i nagle się zreflektowałam.- Zaraz, robicie sobie ze mnie żarty?
- A wyglądamy na takich? – zapytał wuj.
- Nie ale… demony i smoki to stworzenia o ogromnych zdolnościach magicznych. A ja nie mam żadnych- oświadczyłam z miną pt. „wiem wszystko”.- Nie umiem wykrzesać nawet najsłabszego zaklęcia świetlnego. Patrzcie!-
I zobaczyliśmy. Wszyscy. Na całym strychu błysnęło jakby ktoś podpalił całe wiadro magnezu. Tak bardzo przestraszyłam się tego błysku, że wylądowałam na podłodze na swojej pupie i z trudem wydukałam:
- O bogowie.
-Ale, ale, ale … Jak to w ogóle możliwe?- w moim głosie była nuta pretensji.

Byłam w szoku. Rano byłam jeszcze zwykłą dziewczyną, która marzyła o chłopaku i wierzchowcu… oraz nowej sukience a teraz byłam córką demona i smoka . Gdy trochę ochłonęłam wuj i ciotka wszystko mi wytłumaczyli: Kiedy miałam roczek wybuchła Wojna Powstania Potworów.  Mój ojciec nie przyłączył się do walki a to bardzo nie spodobało się demonom. Jednocześnie w świątyni mojej matki usłyszano przepowiednię, że pierwszego dnia wiosny połączyło się światło i mrok, i owo połączenie, chociaż zrodzone z chaosu, przyniesie światu ład i porządek.  Oczywiście szybko skojarzono to z moimi narodzinami i próbowano mnie zabrać rodzicom. Co zrobiła mama? Zapieczętowała moją moc na dwadzieścia długich lat, tak by nikt i nic nie mogło jej wyczuć. A potem obije zginęli, zabił ich jakiś potężny demon a ja wylądowałam tutaj.
I tak oto, dwadzieścia lat później, jednego dnia odzyskałam swój rodowód, swoją moc i jeszcze jedną rzecz… świątynną bransoletę mojej matki.
    Przyznaję, pogodzenie się z tym co usłyszałam nie było dla mnie łatwe. Dla osłody ciotka i wuj dali mi jeszcze dwie sukienki( konia nie dostałam… chłopaka też nie) ale to nie bardzo pomagało. Bardziej niż mój rodowód przerażała mnie moja moc. W ciągu trzech dni, które starałam się spędzić u siebie w pokoju i nikomu nie wadzić o mało  co nie wysadziłam w powietrze łazienki i prawie zrobiłam z zupy zapiekankę. Ale przynajmniej wiedziałam już dlaczego nie mam chłopaka… byłam inna i wszyscy doskonale o tym wiedzieli. 
Nie czułam się gorsza.
Ale nigdy nie czułam się też dobrze, zawsze wiedziałam, że coś tutaj nie gra, tylko nigdy nie wiedziałam co. Wtedy, gdy zrozumiałam kim jestem, chyba mi ulżyło. Znaczy, tylko w pewnym sensie. Wciąż odrzucałam możliwość, że mogłabym w jakikolwiek sposób zaprowadzać porządek na świecie. To nie było dla mnie… byłam dziewczyną ze wsi a nie jakąś bohaterką. Pewnie przepowiednia była jakaś felerna i nie dotyczyła mnie. Ciotka i wuj milczeli, kiedy im powiedziałam, że nie mam zamiaru wierzyć w słowa jakiś pijanych wieszczek. Ucieszyli się natomiast( chyba bali się o resztę domu) gdy oznajmiłam, że chcę zobaczyć dom, w którym przyszłam na świat.
    Moi rodzice mieszkali w małej mieścinie na pograniczu Kalmaart i Zephilli, niedaleko morza. Zresztą, dostałam mapę. Mapę, wygodne ubranie( wuj uszył mi podróżne spodnie i koszulę a ciotka oddała swoją pelerynę i torbę), spory prowiant na drogę i … nie… nie dostałam konia. Dostałam kij do ręki i dobre słowo na drogę. Niestety, iść musiałam na piechotę.
    I w ten właśnie sposób, w pierwszych dniach wiosny, rozpoczęła się moja podróż. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo zmieni się moje życie, nie wiedziałam czego się dowiem, kogo spotkam na swej drodze i kim się stanę. Wciąż byłam tą samą dziecinną Sierrą, która wyruszała na prostą wycieczkę krajoznawczą. Byłam pełna nadziei i radości z nowo rozpoczętej podróży.


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#17 2012-01-12 01:04:48

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Nie sprawdzane więc pewnie są błędy jak stąd do Afryki. No ! Idę spać !


2. Wszystko czeka.

    To były dwa najgorsze tygodnie mojego życia. Dwa tygodnie bezustannego marszu, dwa tygodnie spania pod drzewami i dwa tygodnie deszczu. Taaak, wiosenne deszczyki są piękne i magiczne ale nie kiedy podróżujesz przez pola i lasy a perspektywa noclegu w jakiejś tawernie jest odległa. Pomimo brzydkiej pogody i tak byłam pełna dobrego ducha przygody. Sama nie wiem dlaczego ale czułam się jak jakaś bohaterka. To chyba przez płaszcz ciotki, wyglądał na taki, który nie jedno widział ale był bardzo wygodny, ciepły i co najważniejsze nieprzemakalny. Na prawym nadgarstku miałam bransoletę matki i to też jakoś dodawało mi otuchy. Zabawne, szłam w miejsca, którego zupełnie nie znałam, w którym już nikt na mnie nie czekał a mimo wszystko miałam tremę. Dwa tygodnie i trzy dni od rozpoczęcia mojej podróży dotarłam do skraju miasteczka, w którym żyli moi rodzice.
To było ładne miejsce, położone nad brzegiem morza, wtulone w ścianę lasu i bardzo „okrągłe”. Okrągły był plac w centrum miasta, okrągłe były okna większości domów i okrągłe kamienie, które tworzyły drogę prowadzącą do miasta. Całe miasteczko błyszczało od deszczu i porannego słońca.
Nabrałam powietrza w płuca i dziarsko ruszyłam w dół. Oczekiwałam, że w momencie kiedy pojawię się wmieście jakaś magiczna siła zaprowadzi mnie za nos, prosto do domu, ale rzeczywistość mnie rozczarowałam. Nie czułam nic poza tym, że się zgubiłam.
- Przepraszam- zaczepiłam przypadkowego przechodnia.- Szukam domu przy lawendowych polach.- Powiedziałam odczytując nazwę z kartki.
- Lawendowe pola?- zdziwił się mężczyzna.- Tu nie ma lawendowych pól, wszystkie spłonęły dawno, dawno temu.
- Jak dawno temu?- zapytałam pośpiesznie. Minę musiałam mieć zdesperowaną, bo mężczyzna popatrzył na mnie ze zdumieniem. – Ja wiem. Jakieś dwadzieścia lat temu. Domów też już tam nie ma, bo zbudowaliśmy spichlerze. Tylko jeden dom się ostał, stara chata, mieszkają tam dwaj dziwacy ale słowa panienka od nich nie usłyszy. Może panienka próbować ale ja dałbym sobie spokój.
- Mimo wszystko spróbuję, dziękuję bardzo- powiedziałam i ruszyłam we wskazanym kierunku.
- Marnuje panienka tylko czas- krzyknął za mną ale ja już biegłam w stronę oddalonego od miasteczka wzgórza. W trakcie jak biegłam dostrzegłam stary dach jakiegoś domu a potem całą resztę. To była kamienna chata, cała obrośnięta przez bluszcz, z wyschniętym ogrodem przed wejściem i zniszczonym płotem. Zaczęłam biec jeszcze szybciej a moje serce waliło jak szalone. Kiedy dobiegłam na miejsce ledwo mogłam złapać oddech. 
Dom był w opłakanym stanie… zupełnie tak jakby nikt się nim nie zajmował od dwudziestu lat. Nad wejściem smętnie zwisał szyld, na którym kiedyś zapewne wymalowano jakiś rysunek, lub napis lecz deszcz i wiatr, zmazały farbę pozostawiając tylko szarą deskę.
Uśmiechnęłam się do siebie i oparłam ręce na biodrach.
- To musi być tu!- powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę drzwi. Zapukałam raz, jeden, drugi… za trzecim razem z wnętrza dobiegło jakieś:
- Idę, już idę.- Drzwi skrzypnęły i zanim pojawił się w nich gospodarz, już usłyszałam:
- Czego?
- Dzień dobry- zaczęłam uprzejmie i już chciałam się przedstawiać, kiedy właściciel zrzędliwego głosu otworzył drzwi na oścież. Owym zrzędą był siwy, przygarbiony lis, który teraz stał z przerażoną miną i wpatrywał się we mnie jakby zobaczył ducha.
- G G G Gravos pozwól na chwilkę!- wydukał i wtedy z sieni wyłonił się jeszcze jeden starzec, wsparty o laskę ogr. On też zrobił przerażoną minę i po chwili milczenia zapytał.
- Jak to możliwe?
- Eee ja chciałam tylko…- zaczęłam.
- Panienko Filio!- wykrzyknął lis ze łzami w oczach i chyba chciał mnie przytulić ale ja odruchowo zrobiłam krok do tyłu.
- Przepraszam- powiedziałam szybko.- Przepraszam, że panów nachodzę. Nazywam się Sierra i kiedyś tutaj mieszkali moi rodzice. Sądząc po pana reakcji znał ich pan, ja chciałam tylko…
Nie dokończyłam bo ów lis rzucił się na mnie i zaczął mnie ściskać i płakać. Chwilę potem zostałam wprowadzona do jasnej kuchni, gdzie przy wyszorowanym do białości stole, poczęstowano mnie ciastkami.
- Maleńka Sierra- Westchnął Jillas( bo tak się nazywał).- Jak ty urosłaś. Wyglądasz zupełnie jak matka tylko oczy masz…
- Po ojcu, wiem- przerwałam i uśmiechnęłam się nieznacznie. Obaj starsi panowie wyglądali na bardzo przejętych i wzruszonych moimi odwiedzinami. Z rozmowy z nimi wywnioskowałam, że pomagali w pracy mojej mamie i znali nie tylko ją ale i ojca, oraz wuja i ciotkę.
- Przyszłaś na grób matki?- zapytał Gravos po chwili  milczenia. Pokręciłam głową.
- Właściwie to chciałam zobaczyć tylko ten dom, ale nie myślałam o grobach. Jednak jeżeli mi pokażecie gdzie pochowani są rodzice to chętnie ich odwiedzę.- oświadczyłam. Ku mojemu zdumieniu Gravos i Jillas wymienili się spojrzeniami i wyjaśnili mi, że mogę odwiedzić tylko grób matki.
- A co z ojcem?- zapytałam zdumiona.
- Cóż, ciała twojego ojca nie udało nam się znaleźć- westchnął Jillas. – Biedak, próbował osłonić twoją matkę zapewne…
- Jillas.- Gravos sykiem przyprowadził przyjaciela do porządku.
- Nic się nie stało- zaśmiałam się. – Koniec, końców nie znałam ich. Tak naprawdę chciałam zobaczyć dom, w którym się urodziłam.
    Zostałam przyjęta ze wszelkimi honorami. Nie tylko mogłam zostać tyle ile chciałam, to jeszcze Jillas i Gravos zaproponowali, że się w ogóle wyprowadzą. Oczywiście nie chciałam tego, nie chciałam też zostawać tam zbyt długo. Najwyżej dwa trzy dni, tyle tylko żeby zobaczyć dom i okolice. Chciałam też usłyszeć jakieś opowieści ale starsi panowie zdawali się nie wiedzieć zbyt dużo, lub zwyczajnie pamiętać zbyt mało. Zwykle powtarzali jakieś teksty w stylu: „jesteś podobna do mamy” albo „ojciec byłby dumny” ale nie potrafili odpowiedzieć na pytania jak moi rodzice się poznali, jak nazywał się demon, który ich zaatakował i co najzabawniejsze jak nazywał się mój ojciec. „ Miał wiele imion” odpowiadali.
    Co do samego domu, to w latach swojej świetności musiał być wspaniałym miejscem. Na dole mieściły się kuchnia i salon o wielkich oknach wychodzących na pola uprawne. Patrząc przez te okna wyobrażałam sobie kwitnącą tam lawendę delikatnie kołysaną wiatrem. Na górze domu znajdowały się natomiast dwie sypialnie i łazienka. Jedna z sypialni należała do rodziców, to oczywiste , ale nie odkryłam tam nic ciekawego poza łóżkami, na których spali teraz Gravos i Jillas. Ciekawsza był drugi pokój, do którego aby się dostać, musiałam rozbroić zamek. Kiedy tam weszłam, po raz pierwszy od momentu gdy dowiedziałam się kim jestem, poczułam smutek, że jestem sierotą. To był pokój dziecinny, mój pokój. Kiedyś musiał być pomalowany w  żywe kolory, które teraz praktycznie wyblakły. W oknach wisiały zakurzone zasłony, lecz wciąż widać było na nich naszywane ręcznie kwiaty. W jednym rogu pokoju stało śliczne łóżeczko, w drugim szafa a na małej kanapie usadzone były misie i lalki. Wszystko to teraz pokrywała gruba warstwa kurzu.
Westchnęłam ciężko i zamyśliłam się na chwilę, wyobrażając sobie jakby to było dorastać w tym pokoju, z rodzicami po drugiej stronie korytarza i lawendowymi polami za oknem. Oczyma wyobraźni widziałam małą Sierrę, która po cichu zakrada się do sypialni rodziców, by ich po chwili obudzić i wyciągnąć na długi spacer nad morze… a potem wszyscy razem wracali do domu, mama robiła lawendowe ciasteczka a ona wraz z ojcem bawili się w cieniu wielkiego drzewa rosnącego za domem.
    Niedługo potem, zaraz przed moim wyjazdem, dowiedziałam się, że owo drzewo było ulubionym miejscem rozmyślań mojej matki, i że tam została pochowana. Postanowiłam odwiedzić jej grób zaraz przed moim wyjazdem. Tak, już wracałam do domu. I tak, mój dom mimo wszystko był tam  gdzie ciotka Lina i wuj Goury. To miejsce na zawsze pozostało dla mnie ważne, ale nie widziałam powodu by tu zostawać. Pożegnałam się z panem Jillasem
i Gravosem a potem ruszyłam w stronę drzewa. Słońce powoli zachodziło, gdy stanęłam przed grobem matki- dużym białym kamieniem, na którym wyryto napis : Filia ul Copt.
Przysiadłam na ziemi i uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Witaj mamo- powiedziałam cicho. Nie wiem dlaczego, ale zawsze bardzo chciałam to powiedzieć. Zgaduję, że każde dziecko tego potrzebuje.
Nie wiem jak długo siedziałam przy grobie matki, jednak kiedy słońce już prawie zaszło, nagle poczułam na plecach czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam stojącego nieopodal mnie wysokiego mężczyznę. Był ubrany jak mag, miał na sobie długą pelerynę, i dużo magicznych ozdób,  w jednej ręce trzymał drewniany kostur a w drugiej, chyba kwiaty. Miał fioletowe włosy i chyba był niewidomy. Wstałam i chciałam mu zaproponować pomoc, lecz gdy tylko się zbliżyłam, on cofnął się o krok i z niedowierzaniem wypowiedział moje imię. Nie przesłyszałam się!
- Sierra?- zapytał. Byłam tego pewna. Stanęłam jak wryta.
- Skąd pan wie kim jestem?- zapytałam podejrzliwie.- Skąd pan wie, że w ogóle tu jestem?!
Mężczyzna wyglądał na równie zdumionego co ja.
- Nie rozumiem…- powiedział powoli.
- Pana oczy.- Wiem, to nie było grzeczne. Ale przestraszył mnie.
- Ach!- zaśmiał się i zrobił parę kroków w moją stronę. Chodził bardzo szybko i odważnie jak na niewidomą osobę.- Wyczuwam wszystko swoją mocą- wyjaśnił. – Jestem magiem.
-Tak myślałam- powiedziałam uspokojona tym wytłumaczeniem.- Ale kim pan jest? I skąd pan wie, kim ja jestem?
- Na które pytanie mam odpowiedzieć najpierw?- zapytał uprzejmie. 
- Kim pan jest?- powtórzyłam pytanie.
- Nazywam się Xellos i jestem tajemniczym kapłanem- przedstawił się uprzejmie.
- Dobra, a skąd pan wie kim ja jestem?- zapytałam podejrzliwie. Nie odpowiedział od razu. Najpierw przykląkł przy grobie matki i położył na nim kwiaty a potem jeszcze chwilę tak klęczał oparty jedną dłonią o grób.
- Jesteś Sierra, córka Filii.- Odpowiedział w końcu i powoli podniósł się z ziemi.
- Znałeś ją?- zapytałam. Wiem, że pytanie było głupie, ale co tam. Emocje trochę zaćmiły mój umysł.
- Znałem, można powiedzieć, że całkiem nieźle- powiedział tajemniczy kapłan.
- A mojego ojca?
- Też znałem.
- I?! – omal nie krzyknęłam.
- Co i?- zdziwił się mężczyzna.
- Kim on był?- zapytałam.
- Twoim ojcem, oczywiście.
- A jak się nazywał? Co robił? Co…
- … to oczywiście jest, tajemnica.- przerwał mi ów Xellos i posłał mi zagadkowy uśmiech. Słysząc moje oburzone westchnienie, dodał jeszcze:
- Byłem przyjacielem twojego ojca. Przed śmiercią prosił mnie, żebym nie mówił tobie jego imienia dopóki nie będziesz na to gotowa.
- No jasne- fuknęłam i ciężko usiadłam na ziemi.- Jak zwykle same zagadki. Nikt nic mi nie mówi o ojcu! Co to za spisek, co?! Mógłbyś mi przynajmniej powiedzieć jaki on był?- zapytałam unosząc głowę do góry. Mężczyzna oparł się na swojej ladze i zamyślił na chwilę.
- Szczerze, ledwo go już pamiętam- westchnął i pokręcił głową.- Na pewno bardzo kochał twoją matkę…
- To prawda, że mam oczy takie jak on?- przerwałam mu nim zdążyłam pomyśleć.
Mężczyzna zaśmiał się i wskazał na swoje oczy.
- Przepraszam, ja nie…- wybąkałam zawstydzona.
- Ależ nic się nie stało- zaśmiał się ponownie. – Jeżeli chcesz, mogę powiedzieć czy jesteś podobna w inny sposób…
- W inny sposób?- Zdziwiłam się. Tajemniczy kapłan powoli zdjął rękawiczkę i pokazał mi swoją dłoń.
- Mogę?- zapytał.
To było dziwne doświadczenie. Powoli wzięłam jego dłoń i przyłożyłam ją do swojego policzka. Trzymał ją tak w jednym miejscu, jakby zastanawiając się nad ciepłem mojej twarzy. Może czuł, że się rumienię. Bardzo powoli, metodycznie, przesunął dłoń na moje czoło, dotknął delikatnie brwi i rzęs, zjechał jednym palcem wzdłuż linii nosa, aż w końcu dotknął ust i brody. Kiedy to robił, mówił:
- Jesteś bardzo podobna do matki, tylko nos masz, bardziej po ojcu.
- I kolor oczu…- dodałam nieśmiało czując, że trochę głupio mówić przy niewidomym o kolorach.
- A włosy- złapał kosmyk moich włosów.- Włosy też masz jak matka. 
- Tylko uszy bardziej okrągłe i nie takie długie- dodał kiedy dotknął mojego ucha. Gdy skończy, nałożył rękawiczkę i zwrócił twarz w moją stronę.
- Jesteś bardzo podobna do Filii- powiedział z uśmiechem. – Sierro.


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#18 2012-01-12 06:43:47

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Whaa! Będę czytać jak wrócę z roboty. Bedzie miłe odprezenie ^^
dziękować


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#19 2012-01-17 09:08:09

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

Już mi się znudziło tłumaczenie wymiękam i chyba dam koleżance ( która mieszkała we francji jako dziecko ;/)


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#20 2012-01-17 12:34:54

Guenh

Lord Mazoku

Zarejestrowany: 2011-05-23
Posty: 545
Punktów :   

Re: Tłumacznie

Jakim cudem mie to ominęło?
Przynajmniej więcej czytania :>

Jestem chyba uzależniona od postaci Xellosa, bo w każdym z dobrych fanfików jego pojawienie się wywołuje we mnie ogrom pozytywnych emocji
Fanfik jest napisany bardzo zwięźle, co z jednej strony jest dobrym zabiegiem ze względu na brak dłużyzn, a z drugiej troszkę psuje budowanie napięcia. Jestem przyzwyczajona do wolniejszego biegu historii i nie smiałam nawet myślec, że Xellos pojawi się już w drugim rozdziale.
Bardzom ciekawa kontynuacji. Ile ten fanfik ma rozdziałów?

I czemu mam wrazenie, że jak Socki odda tłumaczenie komuś innemu to się nie doczekamy?

Offline

 

#21 2012-01-17 18:07:24

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

To jest drugi rozdział. A ... wydaje mi się, że ja to trochę poobcinałam Bo w oryginalnym pliku mam nawiasy z kalkami( czyli z dosłownym tłumaczeniem tego co było ale jeszcze nie wiem jak to oddać) . Jest dziesięć rozdziałów.... dosyć króciutkie ale miłe


Ale jak ja będę tłumaczyła to też sobie poczekacie


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

#22 2012-02-01 19:09:48

 Kamena

Mazoku wyższej klasy

Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2011-05-30
Posty: 140
Punktów :   

Re: Tłumacznie

W końcu udało mi się zabrać za to. Pochłonęłam jednym tchem. Mam tak samo jak Guenh jeśli chodzi o Xellosa. Od razu banan na gębie, hehe. Pomysł świetnie jest poprowadzony. Dość zwięźle, ale może to i lepiej bo nie wyjdzie z tego jakieś monstrualnie długie opowiadanie. Żałuje tylko tego, że w tym opowiadaniu Filia już nie żyje, ale żywię nadzieje, że może w dalszej części Xellos kiedy się już ujawni opowie coś o ich losach zanim pojawiła się Sierra :> W ogóle postać Sierry przypadła mi do gustu. Trochę obawiałam się, że może z niej wyjść jakaś zakompleksiona dziewczyneczka, albo w drugą strone rozwrzeszczane ciele. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy, już zacieram łapki na nie bo narobiłam sobie tym smaka na fice )


Uploaded with ImageShack.us

Offline

 

#23 2012-02-05 22:29:26

 Socki

Generał Mazoku

5061265
Skąd: Namuniu
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 1598
Punktów :   
WWW

Re: Tłumacznie

O mamo... no dokończę rozdział Klucza i się z tym pomęczę. I tak muszę poprawić i to co tutaj wysłałam, bo jest jakieś ułomne.
Myślę, że Xellos was pozytywnie zaskoczy ale będą jeszcze dwie fajniejsze postacie


Short, cute and impossibly evil .

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.slayersfans.pun.pl