Slayers Fans

Odwiedź nas na http://slayers-fans-society.blogspot.co.uk/


#391 2013-08-18 21:13:25

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Ok, a ja chyba dopiero we wtorek myśle, bo Guenh podsunela mi jedna mysl, zapomniałam czegoś dopisać i musze cos zmienić najpierw


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#392 2013-08-19 11:13:59

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Podobno nie wolno poganiać geniusza, jak tworzy. Ale pamiętaj, że masz tu zniecierpliwionych czytelników, nie?


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#393 2013-08-19 13:20:19

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

A no wiem, wiem Ale i tak trzeba mi przyznać, ze teraz mam niezłe tempo


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#394 2013-08-19 16:56:08

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Tempo masz super


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#395 2013-08-26 11:34:31

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Prawda Jakby co czekam na przesyłkę


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#396 2013-08-26 15:20:13

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Tylko tempo wlasnie się popsuło ;( Wszystko przez hormonalne huśtawki nastroju...


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#397 2013-08-28 22:43:43

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Oj znam to... ale po tych huśtawkach czasem nadchodzi niezły kop


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#398 2013-08-30 15:07:04

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Grrr, do końca przyszłego tygodnia na nic nie liczcie, bo dostalam więcej roboty i nawet nie będę miała czasu chałupy ogarnąć = ='


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#399 2013-09-01 22:08:25

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Łaj, nie brzmi to fajnie Ale będziemy cierpliwie czekać


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#400 2013-09-23 13:59:20

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Też mi coś ostatnio się nie chce. A jak już mam coś na kształt weny, to zazwyczaj do laptopa daleko.
Także rozumiem i nie poganiam. W końcu to nie wyścigi.

Edit: post numer 400 w tym temacie, yeee~!

Ostatnio edytowany przez Charat (2013-09-23 14:00:17)


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#401 2013-11-11 14:09:20

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

- Królu, sprawy zaczynają się coraz bardziej komplikować. Twoje życie jest w większym niebezpieczeństwie niż nam się wydawało. Musimy podjąć radykalne środki zaradcze. – Lina na nadzwyczajnym posiedzeniu wygłaszała swoją przemowę. Monarcha z kolei słuchał wszystkiego w milczeniu analizując każde usłyszane słowo i myślał nad nową strategią. Spojrzał na zebranych, którymi byli starzy towarzysze podróży czarodziejki, jego wzrok zatrzymał się na córce. Za dużo już w życiu stracił i z bólem w sercu wiedział, że czas przejść z defensywy na ofensywę. Ale jeszcze nie teraz… Jeszcze wierzył w swoje pacyfistyczne przekonania.
- Zelgadisie Greyword!
- Tak, panie! – chimera stanął na baczność.
- Amelia, moja córka, jest obecnie jedyną po mnie następczynią tronu. Pierworodna zrzekła się prawa do korony. Ojciec, król Eldoran, spoczął w ukojnej wieczności po ciężkiej chorobie. Bracia wraz z dziećmi zaprzedali dusze Demonom i spotkał ich tragiczny koniec. Nie mogę już nawet spojrzeć w oczy świętej pamięci ukochanej małżonki… - posmutniał – W związku z tym królewskim prawem zakazuję ci bronić mojej córki i być jej osobistym ochroniarzem. – wzrok od razu mu się wyostrzył i obdarzył rozmówcę stanowczym spojrzeniem jak na króla przystało. Zelgadis podszedł do Amelii, wyciągnął swój miecz i klęknął w kierunku Phila.
- Za cenę własnego życia, królu. – księżniczka leciutko zaróżowiła się na policzkach to nie uszło uwadze ojca – Ale nie oczekuj ode mnie niczego więcej. – Philionel milczał przez chwilę zastanawiać się co szermierz miał na myśli, ale chyba w końcu rozwiązał zagadkę.
- To się jeszcze okaże. – odwrócił się w stronę czarodziejki.
- Lino, zakładam, że masz już w zanadrzu jakąś strategię. Chcę poznać jej szczegóły.
- Po dzisiejszym wydarzeniu wiemy, że nasza obrona nie jest wystarczająca. Sam Xellos bez przeszkód dostał się na teren zamku co jest bardzo niepokojące. Mieliśmy cholernie dużo szczęścia… To nie w jego stylu wchodzić od tak i robić zamach stanu, ale gdyby to był inny Demon jego pokroju nie wiem jak by się to skończyło. Traktuję to jako ostrzeżenie z jego strony. Mroczne oddziały mogłyby z łatwością tu się wedrzeć, ale chcą dać nam cień szansy i grać fair play. Przynajmniej są honorowi. – jej mina przybrała kwaśny wyraz – Phil, musisz jeszcze bardziej ograniczyć się ze światem zewnętrznym i z nikim się nie komunikować oprócz nas jako pośredników. Walczyłam z Lordem Dynastem i przerażające było jak wpływy Mazoku mogą daleko sięgać. Nie mają skrupułów wdawać się w politykę razem z ludźmi. Wiedzą, że ludzka natura jest chwiejna jak chorągiewka na wietrze i łatwo nimi manipulować. W ten sposób człowiek staje przeciwko człowiekowi, a siły zła mogą zacieśniać swoje kręgi. Chcę abyś przeniósł się do bardziej bezpiecznego miejsca i myślę, że najlepsza będzie sala przesłuchań. Znajduje się pod świątynią, w samym centrum świętego znaku i nikt niepowołany tam nie wejdzie.
- Przygnębiające jest to co mówisz, Lino… - król skrzyżował ręce na piersiach po raz kolejny zagłębiając się w myślach A co z wami? Co zamierzacie?
- Razem z Zelgadisem będziemy analizować na bieżąco sytuację i będziemy trzymać rękę na pulsie. W tym samym czasie on z Gourrym będą przygotowywać wojsko do obrony stolicy. Pozostaje jeszcze kwestia dziecka Filii. Jeżeli to co wam o nim mówiłam jest prawdą to mamy przechlapane, lekko mówiąc i pozostaje nam się modlić do Ceiphieda.
- Lina… - odezwał się w końcu milczący do tej pory blondyn.
- Co takiego Gourry? – spojrzała pytająco na niego.
- Zawsze lubiłem dzieci… Czy jak dziecko Filii będzie chłopcem będę mógł go uczyć szermierki? – zapytał entuzjastycznie. Nie doczekał się jednak odpowiedzi gdyż maczuga dużego kalibru posłała go w stronę okna, przez które przeleciał dobre kilkaset metrów w rezultacie znikając z pola widzenia.
- Ty bezmózgi idioto! – Filia dyszała niczym rozwścieczony zwierz. Właściwie to dużo nie odbiegało to od prawdy – Lina! Czy on w ogóle słuchał jak mówiłaś o moje delikatnej sytuacji?!
- Cały Gourry… - zrezygnowana przetarła twarz ręką.
- Panno Filio. – zwrócił się Phil – Proszę mi wybaczyć to jak została panna potraktowana. Nie chcemy mieć Złotych Smoków za wrogów.
- Proszę się tym nie przejmować! – zmieszała się – Sama jestem sobie winna. Nie pomyślałam, że Xellos może stanowić aż taki problem.
- Xellos… - szepnął Zelgadis.
- Coś nie tak, Zel?
- Dlaczego nie robi ze swojej misji tajemnicy, jak zwykle? Gdy go odprowadzałem był bardzo rozmowny i powiedział mi to samo co tu usłyszałem.
- Może chce żebyśmy rozwiązali zagadkę za niego, albo… to wcale nie jest jego prawdziwa misja. – zastanowiła się czarodziejka.
- Ojcze! Pozwól mi iść razem z panną Filią! Ciąży na niej ogromne brzemię i jako orędowniczka sprawiedliwości nie mogę pozwolić jej samej dźwigać ten ciężar! – księżniczka wstała energicznie z krzesła.
- Amelio… - Smoczyca osłupiała na dźwięk tych słów.
- Nie! – powiedział stanowczo rodziciel – Tym razem twoje miejsce jest w zamku. Zgodziłbym się gdybyście szli wszyscy razem, bez asysty Mazoku. Wtedy byłabyś nie do zlokalizowania i bezpieczna, a tak będziesz łatwym celem. – podszedł do swojej córki i objął ją swoimi potężnymi ramiona – Mam już tylko ciebie i zrobię wszystko aby cię nie stracić…
- Tatku… - odwzajemniła uścisk i uroniła kilka łez.
- Mnie również gryzie sumienie, że muszę zostawić cię samą z Xellosem… Widziałam jak Mazoku mogą manipulować mocą Bogów. Czuję się jakbym miała wybierać mniejsze zło i dawać ciebie pod zastaw. – zagryzła palec.
- Lino, wierzę, że tu jest gdzieś ukryte drugie dno. To nie tak, że posyłasz mnie na pewną śmierć. Fakt, nie boję się i idę na misję z uniesionym czołem. Nie możesz być w dwóch miejscach jednocześnie. Po prostu mi zaufaj. Mi wystarczy twoje duchowe wparcie, modlitwa do Ceiphieda i wiedza, że w razie czego przyjdziesz mi z pomocą. – uśmiechnęła się najcieplej jak tylko potrafiła.
- Odważny z ciebie Smok. – odwzajemniła uśmiech – Skop Xellosowi zadek! – klepnęła ją w plecy.
- Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać. – zaśmiała się.
Gdy dobry humor zaczął dopisywać do komnaty obrad wszedł posłaniec informując, że przed bramą zamku oczekuje kapłan o imieniu Xellos i prosi o zgodę na wejście.
Obecni spojrzeli po sobie porozumiewawczo i jednogłośnie zgodzili się na wpuszczenie tajemniczego kapłana. Gość przybył w asyście dwóch strażników z ponownie założonymi ogranicznikami.
- Moje uszanowanie, królu. – pokłonił się głęboko.
- Możesz usiąść przy stole razem z nami. – rozkazał – Co cię tu sprowadza tym razem?
- Och, przyszedłem tylko po matkę mojego dziecka. – posłał Smoczycy złośliwy uśmieszek – Rozumie król, sprawy rodzicielskie i temu podobne.
- Namagomi… - Filia wbiła paznokcie w stół zostawiając bruzdy w drewnie.
- Radzę przestań ostrzyć na mnie zęby, gdyż dowiedziałem się gdzie są dzieciaki. – odpowiedział dumnie. Na te słowa Ryuzoku podbiegła do niego i chwyciła na koszulę.
- Mów, gdzie jest Valteria?!
- W zaświatach. – uśmiechnął się podnosząc palec wskazujący do góry.
- G-gdzie…? – Filia nie zdążyła powiedzieć nic więcej gdyż osunęła się na ziemię.
- Filia! – to było ostatnie słowo jakie zdążyła zarejestrować przed utratą przytomności.

* * *

Na posłaniu wyściełanym miękką pierzyną leżały dwa lśniące jaja, które gładziła smukła kobieca dłoń. Dookoła panowała nieprzenikniona ciemność, którą mąciło mdłe światło świecy. Co jakiś czas to jedno, to drugie jajko zdawało się poruszać. Kobieta wiedziała, że mieszkańcy ciasnych skorupek chcą w końcu wyjść na świat. Nie przerywając czułego głaskania po raz kolejny zaśpiewała delikatnym głosem kołysankę:

Już księżyc zgasł, zapadła noc.
Sen zmorzył mą laleczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę.

Był sobie król, był sobie paź,
i była też królewna.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.
żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.

Kochał ją król, kochał ją paź,
królewską tę dziewoje.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.

Tragiczny los, okrutna śmierć,
w udziale im przypadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła.
Króla zjadł kot, pazia zjadł pies,
królewnę myszka zjadła
.
Lecz żeby Ci, nie było żal,
dziecino ma kochana.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#402 2013-11-12 14:41:56

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Jeeej! Nowy fragment Zaczyna się robić naprawdę poważnie. Widać, że czas Amelii na beztroskie podróże się skończył. Zawsze lubiłam wątek dorastania Amelii do pełnienia najwyższej funkcji w kraju. Zastosowanie piosenki o królu, paziu i królewnie to świetny zabieg. Przyznaję, że przeszedł mnie dreszcz, gdy śpiewałam sobie w myślach tę dziecięcą piosenkę, którą w tym wypadku Pani Przeznaczenia traktuje chyba bardzo dosłownie.

To cieszę się bardzo, że piszesz dalej Czekam z niecierpliwością


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#403 2013-11-16 01:25:13

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Ok, miała być inna kołysanka, ale Rinsey mi uzmysłowiła, że ta tutaj buduje klimat, więc zostaje, a moją krzywką wersję wstawię gdzie indziej, ale pochwalę się

Ze świecznika na dziecinkę
Tyci płomyk mruga.
Chodź, opowiem ci bajeczkę,
Bajka będzie długa.

Była sobie śliczna panna,
Zamknięta w złotym kojcu.
Znała się na magii
I przysięgła służyć ojcu.

Lecz dnia pewnego, słonecznego
Pokochała chłopca.
Chłopiec ją sobie też ukochał
I uwolnił z kojca.

Żyli razem przeszczęśliwi
Karmiąc się miłością.
Ojciec zdrady znieść nie mógł
I tak rzekł ze złością:

„Ja na cię córko klątwę rzucę,
I kochanka stracę!”
Panna stała się maszkarą
I do ojca rzekła z płaczem:

„Nie zabijaj ukochanego,
Ojcze, miej litości!”
Lecz ojciec słuchać nie chciał
I w zaświatach go ugościł.

Panna zemstę poprzysięgła
Niż samej skonać.
Poszła szukać duszy chłopca
I zemsty dokonać.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#404 2013-11-16 01:26:48

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

* * *

- Filia! – znowu usłyszała swoje imię. Zobaczyła nad sobą uśmiechniętą Amelię, która prawdopodobnie ją ocuciła. Powoli zmieniła pozycję z leżącej na siedzącą i wtedy doszło do niej co się stało.
- Gdzie jest Xellos? – rozejrzała się po pokoju.
- Tutaj jestem. – pomachał do niej z drugiego końca.
- Czy Val… nie żyje..? – z wielkim trudem zadała to pytanie.
- Ależ gdzie tam! Żyje i ma się dobrze, nasze dziecko także. Są w innym wymiarze i akurat trafiło na zaświaty. Może zabrzmi to kuriozalnie, ale są pod opieką Strażniczki Zaświatów i... to ona je uprowadziła.
- I mówisz to z takim spokojem?!
- A dlaczego mam być nieszczęśliwy skoro rozwiązałem zagadkę? W dodatku nie usłyszałem żadnego dziękuję. – obraził się – Może za karę nie powinienem cię zabierać ze sobą?
- Zabiję gołymi rękami… - Ryuzoku poczerwieniała ze złości i już chciała zaatakować kapłana maczugą, ale Zelgadis w porę ją obezwładnił.
- Filia, osobiste porachunki na potem. Musimy coś zrobić z tą informacją. – doprowadził ją do porządku – Wiesz, jak tam dotrzeć? – spojrzał na Mazoku spod grzywki.
- Wiem jak dotrzeć, ale jest to poza moim zasięgiem możliwości. – rozłożył ręce.
- I co teraz? – zaniepokoiła się księżniczka.
- Jest jeden sposób… Prawda, Filio? – kapłan otworzył lekko oczy. Ta tylko potrząsnęła głową w proteście.
- Nie można… To święte relikwie, które są pilnie strzeżone. Żaden ze Smoków nie zgodzi się ich oddać…
- Filia, o czym ty mówisz? – Lina wyraźnie czuła się niedoinformowana.
- O Kluczu Międzywymiarowym. Każda świątynia pod wezwaniem innego Boga ma jedną część klucza, którą strzeże. Ale to nie wszystko. Klucza użyć może tylko Strażnik Wymiarów, czyli Klucznik i zrobi to tylko wtedy kiedy powód jest naprawdę poważny. To jedyna metoda, aby odbyć podróż do innego wymiaru. Brzmi to niezbyt skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest to niemożliwe. Nie można traktować takich wypraw jak wycieczki do innego kraju, a i żadna rada starszych nie zgodzi się oddać klucza nawet jeśli wysłuchają moje historii widząc przy moim boku Mazoku. Nawet jeśli, to Strażnikiem jest Elf, a to bardzo komplikuje sprawę. Lepszej osoby to tego zadania nie mogli przydzielić. – prychnęła.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#405 2014-02-20 11:56:15

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Nagle do ich uszu dobiegło pukanie do drzwi po czym do sali wszedł posłaniec.
- Zelgadisie Graywords, jesteś proszony przed oblicze króla. – zakomunikował oficjalnie.
- Przekaż królowi, że zaraz się zjawię. – spojrzał w stronę przyjaciół – Pewnie chodzi o sprawy bezpieczeństwa. Wybaczcie mi. – poszedł ku wyjściu.
- Xellos, wiesz po co Strażniczka Zaświatów uprowadziła dzieci? – Lina wróciła do tematu.
- Jestem prawie pewien, że to wabik na nas. Co za tym idzie, mamy nieograniczony czas by dostać się do niej.
- Skąd ta pewność? – wtrąciła Filia.
- Powiedźmy, że zasłyszałem pewną rozmowę. – zmrużył jeszcze bardziej oczy uśmiechając się.
- Tylko kto tu jest ofiarą…? – czarodziejka spojrzała w oczy wszystkim po kolei i zatrzymała się na Mazoku.
- Uważasz, że ja?
- Ty szukasz przeznaczenia. – wymierzyła w niego palec wskazujący – Niestety mieszanie twoich spraw z naszymi jest bardzo w twoim stylu. Gdzie jest Xellos, tam są kłopoty.
- Lina, nie wiem czy dobrze wszystko zrozumiałem, ale po co Pani Przeznaczenia miałaby prowokować Xellosa utratą wszystkiego jeżeli na tym mu właśnie zależy? – wszyscy zrobili wielkie oczy.
- Gourry, ty myślisz! – krzyknęła Lina i przyłożyła mu dłoń do czoła – Nie masz gorączki?
- Przyrównujesz mnie do Phibrizzo? – skrzyżował ręce na piersiach.
- Ty nie jesteś taki jak on. Tobie musi zależeć na kimś i ten ktoś może zniknąć z twojego życia. – kobiety w milczeniu słuchały dialogu mężczyzn. Xellos spojrzał na Gourriego poważnie.
- Zapewniam cię, że nie ma nikogo takiego. Jestem posłuszny mojej pani Zellas, ale mam świadomość, że ona może zniknąć i nie będę z tego powodu płakał. Jestem po prostu lojalny wobec niej.
- Gourry… - szepnęła rudowłosa. Potrafiła odgadnąć jego myśli. Dopiero w obliczu straty oboje zdali sobie sprawę jak ważni są dla siebie. Wcale nie jest powiedziane, że od razu to wiesz gdy na kogoś patrzysz codziennie. Uśmiechnęła się lekko do siebie.

W tym samym czasie w sali przesłuchań toczyła się inna ważna rozmowa pomiędzy Philionelem, a Zelgadisem.
- Żądasz ode mnie niemożliwego. Co więcej, uważam, że to bardzo nierozważna decyzja. Prośbą tego nawet nie nazywam, widząc twoją determinację. – Phil lustrował rozmówcę próbując wyłapać między słowami jakieś szczątki emocji, jednak jego kamienna twarz pozostawała niewzruszona. Może właśnie to utrudniało całą sprawę – Mówiłem żebyś nie wymagał ode mnie więcej niż ochrona księżniczki.
- Jesteś zbyt surowy wobec siebie, Zelgadisie. – rosły władca odchylił się opierając cały ciężar na krześle, które zaskrzypiało głośno – Uważam moją decyzję za słuszną jako król, ale też jako i ojciec. To co dla ciebie jest minusem, dla mnie jest plusem.
- Czyli moje zdanie nie liczy się?
- Te słowa należą do potwora o kamiennym sercu, za którego się uważasz. Nie do mężczyzny, prawego człowieka, który pragnie szczęścia swojego i innych.
- Mocne słowa, ale czy przebiją się przez kamienną skórę? Tylko spójrz na mnie. Ja widzę strach, pogardę, obrzydzenie i nienawiść w oczach tysięcy. Nie akceptację, zrozumienie i tolerancję. Niezależnie od tego jak wysoko mnie postawisz ludzie będą nie tylko źle na mnie patrzeć, ale również na rodzinę królewską za to co zrobiła.
- Uwierz w resztę ludzi tak jak uwierzyłeś w swoich przyjaciół. Tylko tak można łamać stereotypy. Problem nie leży w nich, tylko w tobie. Przebywając w towarzystwie Amelii i reszty musiało to do ciebie dotrzeć chociaż w małym stopniu, ale odsuwasz od siebie myśl, że może się to powtórzyć, bo tak bardzo boisz się odrzucenia.
- Myślisz, że uda ci się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zabezpieczysz kraj przed najgorszym i uszczęśliwisz najbliższe ci osoby. Tylko chyba zapomniałeś, że nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu. – król wyraźnie posmutniał.
- W takim razie przyjmijmy założenie, że odzyskasz ludzką formę. Czy wtedy zgodziłbyś się? – chimerę zaskoczyło to pytanie. Nigdy nie brał takiej opcji pod uwagę jako zwykły człowiek. Co wtedy by zrobił? Normalne ciało otwierało tyle możliwości, ale nigdy nie przyszło mu na myśl rozwiązanie, które proponował król. Było tak… odległe i nierealne, że niewarte uwagi i teraz nadszedł moment żeby choć przez chwilę o tym pomyśleć. Zamknął oczy i skupił się w sobie, co Phil odebrał z nadzieją.
- Zgodziłbym się. Ale czy ty zgadzasz się na tak ryzykowny krok wiedząc, że może to trwać lata, a nawet może nigdy nie nastąpić? Obecna sytuacja polityczna wymaga szybkich decyzji i nie ma tu miejsca na sentymenty. Mogę iść szukać lekarstwa i obiecać, że wrócę dopełnić obietnicy. Mogę złożyć ją nie tylko tobie, ale i Amelii, tylko czy przez to nie skrzywdzimy jej jeszcze bardziej? Nie jest już dzieckiem, którym była, ale nadal jest niewinna i dużo w życiu przeżyła. Lepiej oszczędzić jej bólu i rozczarowania. Tu nie chodzi też o mnie, ale i o nią. W tej czy innej postaci na pewno sprawię jej radość swoją obecnością, ale czy jest sens wystawiać ją na taką próbę? Tylko proszę, nie mów mi, że miłość i sprawiedliwość jest w stanie wszystko zmienić. – spojrzał na niego z politowaniem. Król zamyślił się przez dłuższą chwilę.
- Tak czy inaczej to Amelia przejmie władzę po mnie. Uważam, że jest wystarczająco dojrzała by już podejmować ważne decyzje. Musi wiedzieć o tej rozmowie i to ona będzie miała ostatnie zdanie. – wstał energicznie – Spotkanie uważam za zakończone. – odwrócił się do chimery plecami – Odwagi Zelgadisie.

    Filii nie podobały się słowa blondwłosego szermierza. Jeżeli miał rację, to przedmiotem prowokacji było ich dziecko, co nie miało najmniejszego sensu. Że niby Xellos stanie się dobrym ojcem? Bzdury! Przecież oboje idą je pokonać!
- Zdajecie sobie w ogóle sprawę jak silna jest ta istota zrodzona ze światła i ciemności? – zapytała niepewnie Amelia zastanawiając się czy jej pytanie jest na miejscu skoro podjęto już decyzję – A co jeżeli jest silniejsza od was?
- Jeżeli dzieciak jeszcze się nie wykluł to jego siła nie powinna być problemem, bo będzie uśpiona. – odezwał się Demon.
- A jeżeli już się wykluło? – ciągnęła księżniczka.
- Wciąż będzie to małe dziecko, które nie jest świadome swojej mocy.
- A… - zawahała się zadać to pytanie – A nie można tego dziecka po prostu zapieczętować wraz z jego mocą? Trzeba od razu odbierać mu życie? – dla młodej przyszłej królowej życie miało największą wartość i była przeciwna, aby ktokolwiek decydował o nim jeżeli nie jest jego własnym.
- No cóż… Taka opcja jest ostatecznością jeżeli okaże się, że przeliczyliśmy nasze możliwości. Jestem jednak daleki od takiego obrotu spraw gdyż, jak wiadomo, pieczęcie działają w dwie strony. Jeżeli ktoś ją założył to równie dobrze ktoś może ją zdjąć, a tego nie chcemy, prawda? – prawdą było to co mówił Mazoku, jednak Amelia nie mogła pozbyć się myśli, że chce przy okazji dobrze się bawić z kimś kto może się z nim równać. Jego uśmiech zdradzał to, a za długo go znała żeby wierzyć pozorom.
- Wciąż jednak nie rozwiązaliśmy problemu jak dostać się do Strażniczki. – zauważyła rudowłosa.
- Przecież rozwiązanie padło. To Filia robi z tego jakieś problemy nie do obejścia. – Xellos prychnął.
- Oczywiście, że dla ciebie to nie problem, bo nie dotyczy to twojej rasy! – krzyknęła zirytowana Ryuzoku – Jestem ciekawa czy byś przyklasnął temu pomysłowi gdybyśmy mieli grabić wasze świątynie.
- Muszę cię rozczarować, droga Filio. – upił łyk herbaty zachowując stoicki spokój w przeciwieństwie do Smoczycy – Trzeba poświęcać się w imię wyższych celów jeżeli góra tak każe. Ten kto ma władzę ten ma rację. Pamiętaj, że nie jestem podrzędnym Demonem i jeżeli ja coś chcę to tak ma być. Ci którzy mi się sprzeciwią zostaną ukarani. – otworzył oczy żeby podkreślić ważność swoim słów – Ale ty tego nie zrozumiesz, bo mimo, że jesteś córką głównego kapłana to i tak nikt cię nie posłucha. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteś nikim. Dlatego łaskawie dotrzymam ci towarzystwa w drodze do świątyń, bo wtedy Starszyzna weźmie na poważnie nasz problem. Zabierzemy co nasze i przejdziemy do następnego etapu. – oparł brodę na dłoni i z ciekawością wlepił wzrok w Smoczycę żeby raczyć się szerokim wachlarzem negatywnych emocji jakie potrafiła zaoferować.
Filia z trudem łapała oddech przez rosnący w niej gniew. Prowokator. Był niczym więcej w jej oczach niż żałosnym prowokatorem i tym razem pokaże mu, że nie da się. Wszyscy już na nim się poznali i ona także. Nie da mu więcej satysfakcji. Wzięła ostatni głęboki oddech i wyciszyła się. Wstała od stołu, podeszła do niego i zrównała wzrok z jego.
- To ty się mylisz, Xellosie. – odpowiedziała opanowanym głosem, co było mu nie w smak – Póki sprawa dotyczy moje rasy, póty to ja mam ostatnie zdanie. – zwęziła oczy – Właściwie to chyba muszę ci podziękować. To dzięki takim dupkom jak ty staję się silniejsza i pewniejsza siebie i teraz wiem, że świetnie sobie poradzę bez ciebie. Pozwalam ci łaskawie mi towarzyszyć. Może czegoś się nauczysz.
- Proszę, proszę. Nasza Filia nauczyła się odszczekiwać. A może zamiast do psa powinienem przyrównać cię do krowy? Krowa, która dużo ryczy mało mleka daje i na tym się skończą twoje pogróżki. – skrzyżował ręce na piersiach. Kolejna prowokacja.
- Chodź ze mną by się przekonać. – spojrzała w stronę reszty towarzyszy – Lino, jutro z samego rana idziemy po Klucz. W pierwszej kolejności będzie moja świątynia Ognistego Smoka. Jest już opuszczona, ale relikwie nadal tam się znajdują. Jako, że byłam tam kapłanką bez problemu powinnam je zabrać stamtąd. Następnie będziemy kierować się na południe i dalej na zachód przez Morze Demonów by zaliczyć kolejne świątynie Wodnego, Ziemnego i Wietrznego Smoka. Będę na bieżąco informować cię o sytuacji. Mam tylko nadzieję, że Strażnik Wymiarów nie będzie robił większych problemów.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#406 2014-02-20 21:29:58

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Jeeej! Ale fajnie widzieć ciąg dalszy ^^ Kawałek chociaż krótki sporo wnosi. Fajnie, że użyłaś Gourry'ego do zaserwowania pierwszego skłaniającego do refleksji pytania Xellosowi. Lubię takie wykorzystywanie Gouurry'ego. Widzę też, że dzielnie kontynuujesz również wątki ZA i LG, w dojrzalszej wersji, co jest bardzo mile widziane. Fajnie też widzieć, że Filia chociaż trochę dorośleje, a jednocześnie jej rozmowy z Xellossem wciąż są źródłem rozrywki Mówiąc krótko, fragment jest super, tylko, że chcę więcej i jak najszybciej!


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#407 2014-02-21 11:41:40

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Cieszę się, że wszystkie pomysły są odbierane tak jak chciałam
Wedle życzenia, ciąg dalszy

__________________


- Dobrze powiedziane. Jak widzisz Xellos, tym razem nie damy się tak łatwo twoim manipulacjom.
-To naprawdę ciekawe co mówisz, bo sam chciałbym wiedzieć coś więcej o sytuacji, w której się znalazłem, a ty niesłusznie posądzasz mnie o najgorsze.
- Udam, że tego nie słyszałam. – machnęła na niego ręką – No dobrze! – klasnęła w dłonie – Wieczór już nas zastał, więc chyba udamy się na spoczynek. Był to dla nas ciężki dzień, a kolejne przed nami, więc duża dawka snu będzie jak zbawienie.
- Z rozkoszą spędzę noc w najbezpieczniejszym miejscu w jakim się znalazłam od ostatniego czasu jeżeli w pobliżu nie będzie tego namagomi.
- To ja nie zasługuję na królewskie warunki? – oburzył się.
- Nie tym razem. – ruda pokręciła głową – Twoje miejsce jest za murami miasta. Chyba zapomniałeś, że jesteś traktowany jako więzień? – wskazała na jego kajdanki.
- Myślałem, że już wszyscy oswoili się z moją obecnością.
- Jasne. – zironizowała – Straż! Odprowadźcie kapłana do wyjścia. – rozkazała i po chwili dwóch uzbrojonych mężczyzn weszło do pokoju i stanęło przy Xellosie.
- Prosimy z nami. – niższy wskazał ręką drzwi. Mazoku opuścił zamek bez słowa pożegnania.
- Panno Filio, służba już czeka by wskazać pokój gościnny. Kąpiel też jest już przygotowana. Jeżeli masz ochotę jeszcze coś zjeść przed snem poproś o co tylko zechcesz. Dzięki Linie nasi kucharze potrafią wyczarować naprawdę wspaniałe potrawy.
- Dziękuję Amelio. – odwdzięczyła się jej ciepłym uśmiechem – Kąpiel na pewno dobrze mi zrobi. – wszyscy jednocześnie opuścili pokój. Lina wychodziła jako ostatnia i zamykając wielkie skrzydłowe drzwi przestraszyła się gdy zorientowała się, że ktoś za nimi stał.
- Zel! – uderzyła go w ramię – Nie rób tak więcej!
- Wybacz, zamyśliłem się. – nawet nie spojrzał na nią.
- Długo tu stoisz?
- Jakiś czas.
- To dlaczego nie wszedłeś do środka? – złapała się pod boki.
- Mówiłem już, zamyśliłem się.
- Chodzi o Phila? – zainteresowała się. Chimera skinął głową – Coś się stało? – zaczęła się niepokoić.
- Mam problem, który muszę sam rozwiązać.
- Więc nawet nie raczysz mnie poinformować o czym rozmawiałeś z królem? Myślałam, że razem omawiamy sprawy związane z królestwem. – zdenerwowała się.
- Ten problem jest bardziej… osobisty.
- Nie rozumiem. Mów jaśniej, bo zaraz tak się wkurzę, że rzucę w ciebie Fireballem! – pociągnęła go za bluzkę.
- Powiem ci wszystko gdy ułożę sobie wszystko w głowie. Mogę ci jedynie powiedzieć, że Philionel złożył mi pewną propozycję. – strzepnął jej rękę i poszedł hallem przed siebie zostawiając czarodziejkę w tyle.
- Zel, wracaj tu! Zel! – wołała go na próżno, zniknął za najbliższym zakrętem.

* * *

    Kobieta weszła do pokoju by sprawdzić stan jajek. Była lekko zaskoczona gdy zobaczyła puste skorupki. Spojrzała przed siebie i w oddali dostrzegła dwójkę malutkich dzieci. Nie wyglądały na takie, które wymagają natychmiastowej opieki zaraz po wykluciu. Wręcz przeciwnie. Wyglądały jak pięciolatki pochłonięte w najlepsze zabawą. Kobieta oparła się o ścianę i uśmiechnęła lekko.
- Dzieci tak szybko rosną… - szepnęła do siebie.
Wspomniane dzieci z kolei bawiły się zbłąkaną duszą zamkniętą w kulistej sferze, którą odbijały w powietrzu jak piłkę.
- Ej, jak masz na imię? – blond włosa dziewczynka zadała pytanie. Chłopiec chwycił w locie kulisty przedmiot i zastanowił się przez chwilę.
- Val… Valgaav. – odrzucił „piłkę” i odgarnął kosmyk morskich włosów, który wpadł mu do oka.
- Ładnie! – jej fiołkowe oczy zaświeciły się.
- A ty?
- Tea Rosa*.

* * *

    Amelia naprawdę nie rozumiała dlaczego Zelgadis tak bardzo nalegał żeby jeszcze dziś odbyć z nią ważną rozmowę, a trzeba było nadmienić, że było już daleko po północy i oboje znajdowali się w pałacowym ogrodzie gdzie nie dochodziło prawie żadne światło, a każdy szelest liści działał na jej wyobraźnię. Do tej pory z każdą sprawą czekał do rana, aż się obudzi, ale najwyraźniej miał konkretny powód. Tylko, że nie za bardzo mogła go pojąć, bo nie dość, że była zaspana to jeszcze słowa urywały mu się wpół zdania po czym zaczynał wszystko od nowa i jedyne co zdołała zrozumieć to to, że jej ojciec mu ufa i bardzo ceni, ale chyba przesadza, a jego to wszystko przerasta jednak jednocześnie chce żeby ona była szczęśliwa.
- Zelgadisie… - ziewnęła księżniczka – Chyba za bardzo bierzesz do siebie swoją rolę tutaj. Czuję się winna, że traktujesz wszystkie obowiązki tak poważnie. Naprawdę nie musisz organizować natychmiastowego spotkania jeżeli jakaś kwestia nie została rozstrzygnięta. Nic się nie stanie jeżeli poczekasz do jutra. – zatroskała się.
- Nie rozumiesz. – gorączkował się – Są sprawy, które nie mogą czekać i tylko ty możesz o nich decydować.
- Od ważnych spraw jest mój tatuś. – przechyliła głowę w niezrozumieniu.
- Twój ojciec rozkazał żebyś to ty miała ostatnie zdanie.
- No dobrze, ale o czym mam zdecydować? – mag szamanizmu wziął głęboki oddech.
- Nie wiem od której części zacząć żeby wszystko brzmiało sensownie… - zmieszał się – Król  wezwał mnie do siebie na rozmowę na temat przyszłości kraju i twojej. Zaproponował mi stanowisko. Bardzo wysokie stanowisko.
- To wspaniale! – zaspane oczy nagle się ożywiły – Jakie stanowisko? Ja zgadzam się bez względu na wszystko. – na dźwięk tych słów po plecach przeszedł mu dreszcz.
- Zanim ci powiem, musisz poznać wszystkie wady i zalety. Powiem też co ja o tym myślę i wtedy zdecydujesz. Gdy już dowiesz się co to za stanowisko i w związku z tym zmienisz zdanie nie będę miał ci tego za złe. Po prostu obawiam się, że z tą wiedzą możesz podjąć pochopny wybór, tak jak teraz przed chwilą, a musisz mieć na uwadze, że to wiąże się nie tylko ze mną i tobą, ale i całym krajem.
- Rozumiem. – spoważniała – Zamieniam się w słuch.
- Dzięki nowej funkcji będę dla ciebie więcej niż ochroniarzem. Będę piastował publiczne stanowisko przy twoim boku i będę mógł podejmować ważne decyzje polityczne gdyby twojego ojca zabrakło. Philionel bardzo się obawia, że możesz zostać sama i potrzebujesz wsparcia, za które mnie uważa. Twierdzi, że na tyle się rozumiemy i jesteśmy sobie bliscy, że nie ma lepszej opcji. Rozumiem jego obawy, ale ja widzę tu poważny problem, mój wygląd. Absolutnie nie zgadzam się być osobą publiczną pokazując wszystkim co i rusz moją twarz. W najmniejszym przypadku ludzie mogą się mnie bać, w najgorszym przeciwnicy wezmą mnie za Mazoku i będą siać plotki o układzie z wrogiem, a nie możemy podważyć autorytetu rodziny królewskiej. Zgodzę się jedynie w przypadku gdy znowu będę człowiekiem. Wtedy z oddaniem będę służył ci pomocą, ale jest jeszcze jeden problem. Nie wiem ile czasu zajmie mi znalezienie lekarstwa. Mam tylko nadzieję, że gdzieś tam w świecie czeka na odkrycie, ale może to zająć lata. Zatem co ci po mojej zgodzie skoro i tak mnie nie będzie i nie będę mógł robić tego do czego się zobowiązałem? Jeżeli chcesz bym był przy tobie taki jakiego mnie widzisz, pozostanę w ukryciu, a na moje miejsce znajdzie się ktoś bardziej odpowiedni.
- Naprawdę stawiasz mnie w trudnej sytuacji, ale rozumiem też twoją… - zamyśliła się głęboko. Zelgadis był naprawdę dobrym negocjatorem, strategiem i doradcą. Podejmował mądre decyzje i jak do tej pory ani razu na nim się nie zawiodła. Królestwo wiele zyskało odkąd zgodził się pozostać w Saillune. Szczerze zależało jej na nim, ale wiedziała jak ważny dla niego jest jego wygląd. Nastały czasy kiedy jego opinia była teraz najbardziej potrzebna i miała do wyboru zastąpić go kimś innym albo liczyć, że jego wpływy będą bardziej liczące po powrocie z podróży, a do tego czasu będzie musiała radzić sobie bez niego. Tylko co to za rola, którą ktoś musi przyjąć? Jeżeli nie on to ktoś inny po prostu musi. Brzmiało niepokojąco – Zdecydowałam. Chcę abyś to ty objął stanowisko, które wyznaczył mój ojciec. Teraz chcę wiedzieć jak ono brzmi.
- Wyznaczono mnie na… - kolejny raz wziął głęboki oddech - twojego małżonka.

Koniec rozdziału trzeciego

* Tea Rosa – łac. herbaciana róża, czyt. tea rosa


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#408 2014-02-22 11:08:37

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Tea Rosa, jak ładnie! Idealnie pasuje na imię dziecka miłośników herbaty Bardzo dobrze poprowadziłaś też rozmowę Zela i Amelii. Oj, naprawdę jestem ciekawa, jak dalej będzie wyglądać ta historia


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#409 2014-02-22 11:46:45

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Imię wybrane nie przypadkowo, wystarczy poszukać jaka jest symbolika tego kwiatu, a wykorzystam to w przyszłości
Na początku miałam inną, wręcz żałosną wersje tego dialogu. Strasznie nie pasowało mi gdy Zel mówił pięknie o tym, ze ją kocha i nie może mieć za męża potwora, więc od dupiej strony trzeba było to napisać, a Zel musi być chlodny i opanowany nawet jeżeli mówi o swoich uczuciach


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#410 2014-02-24 18:42:09

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Taki dialog w sumie można bardzo łatwo skopać, ile takich scen się napisałam tylko po to, aby potem wszystkie zginęły w odmęcie mojego ciągłego wciskania backspace. A tutaj wyszło ci to bardzo ładnie. Zel niby chłodny i opanowany, ale mówiący jednak z pasją i uczuciem.

Co do imienia to super Lubię takie smaczki jak symbolika imion ^^


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#411 2014-03-01 21:27:24

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Trochę z dupy, ale jest - zakończenie rozdziału drugiego czyli wizyta u Dolphin
Chcę wiedzieć, co czytelnik zrozumiał z tego dialogu, jakie wnioski się nasuwają i może co sam chciałby wiedzieć gdyby był u wyroczni.

_______________


    Delfin z Głębin oczekując na swoich gości przyjął ich tym razem z otwartymi ramionami co nie uszło uwadze Xellosa. Przez kłaniającą się co chwilę służbę można było odnieść wrażenie, że byli kimś ważnym. Smoczyca zdawała się być przytłoczona nie tylko nienagannymi manierami, ale też przepychem, który rejestrował jej wzrok. Czuła się jak mała szara istotka, którą chyba z kimś pomylono.
- Jaka ona jest?
- Pani Dolphin? Sama się przekonasz. Po części możesz sobie już wyrobić zdanie o niej widząc jej posiadłość.
- Druga Lina?
- Gorzej…
Wielkie drzwi, do których doszli otworzyły się zapraszając ich do środka. W centrum salonu powitalnego stała we własnej osobie Deep Sea.
- Cóż za wyszukana kreacja, pani. – kapłan pokłonił się i pociągając Filię za sukienkę kazał zrobić to samo co on. Sama pewnie skomentowałaby jej najpiękniejszą suknię w kolorze pudrowego różu jaką w życiu widziała, ale nie miała odwagi nawet westchnąć.
- Naprawdę jesteś bezczelny, Xellos. Najpierw napadasz damę, zostawiasz ją omdlałą, a potem prawisz jej komplementy jakby nic się nie stało. – odpowiedziała zniesmaczona.
- Proszę nie mieć mi tego za złe. Wykonywałem tylko rozkazy. – zmieszał się.
- Hmph, chyba będę musiała ci powiedzieć do czego prowadzi ślepe wykonywanie rozkazów. – ametystooki nie zareagował na jej słowa - Powstańcie i udajcie się za mną.
- Idziemy. – zwrócił się do oniemiałej blondynki – I przestań się tak na nią gapić. Jesteś źle wychowana. – skarcił ją. Ryuzoku tylko nabrała powietrza w usta. Nie chciała się awanturować przy lordzie, bo obawiała się, że mogło to się źle skończyć.
Kobiety, pomyślał Xellos. Wiedział, że niebieskowłosa uwielbiała być podziwiana i tylko dlatego jej strój odbiegał od kolorów, które zawsze oscylowały w granicach błękitu i zieleni, by wzbudzić zazdrość.
Gospodyni zaprowadziła ich sali gościnnej gdzie w marmurowym kominku trzaskał ogień, a skórzane kanapy zapraszamy by na nich spocząć. Filia zastanawiała się w jaki sposób odprowadzany był dym z paleniska i ostatecznie doszła do wniosku, że jeżeli ogień nie jest magiczny to z dna morza musi ciągnąć się gigantyczny komin, który wystaje ponad powierzchnię wody.
- Rozgośćcie się. – poleciła – Może jesteście głodni po męczącej podróży? – spojrzała na Filię. Ta przestraszona od razu potrząsnęła głową w proteście czując jak jednocześnie żołądek kurczył się jej z głodu. Przeniosła wzrok na Xellosa – Oczekujesz ode mnie pomocy, ale czy na nią zasłużyłeś? – rozsiadła się wyciągając nogi na drogim cyjanowym siedzisku i ułożyła równo pięć warstw materiału sukni – Nie usprawiedliwia cię, że wykonujesz rozkazy Zellas. Wiesz chociaż dlaczego tak żywnie zainteresowała się tematem? Oczywiście, że nie. – odpowiedziała za niego bacznie oglądając swoje zadbane paznokcie – Przecież jesteś w nią ślepo zapatrzony i robisz wszystko co ci każe nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Tak też teraz się stało. Powiem ci co ona zrobiła. Przyszła do mnie i zrobiła dokładnie to samo co ty. Gdy mnie dotknęła dowiedziała się czegoś czego nie powinna. Zobaczyła przyszłość, w której znalazła miejsce dla swojego triumfu. Jednak przeznaczenie nie jest książką, której można wyrwać niewygodne strony i napisać od nowa. – migdałowe oczy zwęziły się gniewnie – Ostrzegam cię. Musisz być bardziej krytyczny co do jej żądań, bo nie wiedząc kiedy ze sługi zmienisz się w marionetkę. Chcesz skończyć jak podwładna Dynasta, Sherra? – do pokoju wtoczyła się wielka biała puchata kula, która prowadziła złoty barek na kółkach. Zatrzymała się przy stoliku i za pomocą długich króliczych uszu, które wydobyły się z niej rozstawiła porcelanową zastawę i tacę ze słodkościami – Możesz odejść. – odgoniła ją dłonią. Puchate stworzenie w pośpiechu opuściło ich.
- Dziękuję za dobre rady, pani. – sięgnął po imbryk i nalał wszystkim gorącego napoju – Z pewnością wezmę je pod uwagę. Nie robię jednak niczego wbrew sobie.
- Czyżby…? – wszystko potoczyło się w ciągu kilku sekund. Dolphin nagle zniknęła z siedzenia by pod prawdziwą postacią krwiożerczej syreny pojawić się przy Filii. W momencie gdy jej długie szpony miały dosięgnąć jej szyi laga kapłana uchroniła ją przed śmiertelnym ciosem. Paraliżujący strach sprawił, że złotowłosa upuściła na podłogę pełną filiżankę, którą dopiero co wzięła do ręki. Oczy obojga Mazoku spotkały się i długo wpatrywali się w siebie – Widzisz? – odezwała się w końcu demoniczna władczyni – Wbrew sobie bronisz tej Ryuzoku, a nawet nie wiesz czy musisz. – wyszczerzyła rząd ostrych zębów w nienaturalnie szerokim uśmiechu. Chwilę potem wróciła do ludzkiej postaci i usiadła na swoje miejsce.
- To było niegrzeczne, pani. – wyglądał na niezadowolonego, ale ostatecznie dawał do zrozumienia, że przecież nic aż wielkiego się nie stało.
- Twój czas jeszcze nie nadszedł, Złoty Smoku. – zignorowała go, a zwróciła się do jego towarzyszki – Powiem wam, co was czeka, ale pod jednym warunkiem. Tylko Smoczyca będzie mogła zadać mi pytanie i to od niej zależy jak ono będzie brzmiało. Jak zinterpretujecie odpowiedź, to już wasz problem. Specjalizuję się w runach, a to oznacza, że one nie dają odpowiedzi na konkretne pytanie. Runy dają wskazówki co zrobić z problemem, który nie daje nam spokoju. Filio Ul Copt, czy wierzysz w runy?
- S-słucham? – była już wystarczająco skołowana nadmiarem wrażeń, a tu jeszcze oczekiwano od niej trzeźwości umysłu.
- Nie ma sensu pytać się run o przyszłość jeżeli nie wierzysz w ich moc. – podeszła do kredensu i wzięła z niego szkatułkę z masy perłowej. Postawiła ją na stoliku, otworzyła wieko i rozłożyła równo zawartość, na którą składały się dwadzieścia cztery kamienne runy i złożony kawałek białego lnu.
- Ja… - wiedziała, że były różne metody wróżenia. Ona ufała tylko przepowiedniom, które otrzymywała od Króla Ognistego Smoka w czasie medytacji. Jednak została przyparta do muru i tym razem musiała zawierzyć komuś bardziej doświadczonemu w tej kwestii. Chodziło przecież o Vala i może los świata. Chciała poznać chociaż najmniejszą wskazówkę – Wierzę! – odpowiedziała pewna siebie. Dolphin uśmiechnęła się słodko i podeszła do niej. Wyciągnęła dłonie w satynowych rękawiczkach w jej kierunku i objęła jej twarz gładząc kciukami jej policzki. Filia wzdrygnęła się. Mimo materiału czuła bijące zimno jej skóry.
- Nawet nie wiesz jak masz skarb przy sobie, Xellosie. Czy ty wierzyłbyś tak samo szczerze z głębi serca?
- Przecież wierzę, że jesteś wyrocznią i że twoje wróżby się sprawdzają, pani. – naburmuszył się jak dziecko.
- Nie… Ty jesteś tylko chciwy, żądny informacji. Ona natomiast chce prawdy i drogowskazu. – wróciła do stolika z runami.
- Ale to niesprawiedliwe! Ona będzie działała w swoim interesie, a nie moim. – zauważył.
- Los już dawno skrzyżował wasze drogi. – Filia zamknęła oczy i z ulgą wypuściła powietrze. Gdy uniosła powieki zdała sobie sprawę, że pomieszczenie, w którym byli zaczęło przybierać nieregularne kształty aż w końcu wyglądało jak zlepek kolorów. Jedyne co zostało w nienaruszonym stanie to stolik. Nie było obok niej kapłana, słyszała tylko echo głosu lorda. – Znacie się wystarczająco długo i oboje powinniście znać swoje cele. Zdecydowaliście się stanąć naprzeciw przeznaczeniu razem, więc musisz wierzyć, że Smoczyca zada właściwie pytanie, którego odpowiedzi oboje pragniecie. – zamyśliła się. Jedno pytanie, które oboje by zadali… Ona chciała ocalić Vala, on zmienić przeznaczenie, a to wszystko wiązało się jakoś z ich dzieckiem. Chyba wiedziała o co zapyta się – Filio Ul Copt, córko najwyższego kapłana Bazarda. Czy znasz swoje pytanie?
- Tak, i chcę je zadać! – odpowiedziała do pustej przestrzeni. Przy stoliku zmaterializowała się klęcząca postać Dolphin.
- Magia wróżenia Runami Stworzenia polega na tym, że za każdym razem gdy rzucasz nimi tylko trzy runy są odwrócone znakiem do góry. – rozłożyła białe płótno na stole i położyła na jego środek małe okrągłe kamienie z wyrytymi znakami. – Odsłonięta runa po mojej lewej odpowiada za zdarzenia stałe, runa po prawej za zdarzenia zmienne, z kolei środkowa za interakcję między tymi dwoma. Jak już mówiłam, nie dostaniesz odpowiedzi na pytanie „czy…?”, a „jak zmienić…?”, „co zrobić…?”.
- Rozumiem, pani. – otoczenie zostało oświetlone nakreślonymi magicznymi rycinami, które właśnie się pojawiły.
- Chwyć za rogi materiału po twojej stronie, ja złapię po mojej. W momencie gdy podrzucimy runy do góry masz głośno i pewnie siebie zadać im pytanie. Nie możesz zrobić tego zrobić ani za wcześnie, ani za późno. – ostrzegła ją. Ta przytaknęła w milczeniu. Przybliżyły końce lnu do środka stołu by za chwilę energicznie pociągnąć je do siebie co spowodowało, że kamienie wzniosły się do góry.
- Chcę wiedzieć jak mamy postąpić z naszym dzieckiem! – krzyknęła Filia. Po chwili runy spadły na materiał i tak jak powiedziała Deep Sea tylko trzy leżały znakiem do góry.
- Spójrzmy… - w skupieniu przyjrzała się przepowiedni, która przed nią leżała – Runa raido, która odpowiada za to co stałe i stabilne. Jest drogą, która wyznacza rytm życia i określa jak nią podążasz. Może oznaczać prawdziwą podróż, zmianę rytmu lub zmianę sposobu postrzegania świata. Jest to znak jeźdźca jak i koła, gdyż w podróż zwana życiem wymaga równowagi… - przeniosła dłoń nad prawy znak – Runa ingwaz, która odpowiada za to co mocno zmienne w czasie. Symbol jajka, rodzącego się życia. Jeżeli podejmiesz jakąś decyzję i chcesz aby się dopełniła musisz być pewna swoich idei, którymi się kierujesz... – wykonała ostatni ruch nad środkowym kamieniem – Runa kenaz, odpowiedzialna za wzajemne efekty runy stałej i zmiennej. Symbol wiedzy i światła słońca odbitego od księżyca. Zanim obarczysz winą innych, spójrz najpierw na siebie, bo to ty możesz być przyczyną twoich problemów. Kenaz to także dziecięca ciekawość poznawania świata mimo konsekwencji jakie niesie. Chcesz dotknąć ognia, ale uważaj, bo możesz się sparzyć… – zwęziła oczy.
Wróżba została dokonana. Ryciny zniknęły, a przestrzeń wróciła do pierwotnego stanu i znowu były w pokoju gościnnym.
- Co to wszystko znaczy…? – zapytała niepewnie Ryuzoku.
- Kto wie? – rozłożyła bezradnie ręce – Ja tylko przekazałam to co runy chciały ci powiedzieć. Od ciebie zależy jak je zrozumiesz. – napiła się herbaty.
- Ja wiem co to znaczy. – teraz blondynka przypomniała sobie o obecności Xellosa, którego przecież nie było przy przepowiedni, ale prawdopodobnie wszystko słyszał – Filia zawsze patrzy tylko na czubek własnego nosa i  nawet nie pomyśli żeby mi pomóc. Teraz wchodzi mi w drogę i dostała ostrzeżenie, że może się przejechać na swojej decyzji. Dla mnie to jasne, że ma się nie wtrącać.
- Słucham?! – spod sukienki wydostał się smoczy ogon z różową kokardą – Przepowiednia dotyczy nas obu, nie tylko mnie. Lepiej odpowiedz mi jak ja mam ci pomagać jeżeli nasze interesy są rozbieżne, hm? Nie uważasz, że to ostrzeżenie dla ciebie żebyś się nie mieszał w sprawy, które są ponad tobą?!
- Oboje możecie mieć rację… - podsumowała Dolphin, która odłożyła pustą filiżankę – Może czas najwyższy zacząć się słuchać zamiast oskarżać?
- Nie mam zamiaru go/jej słuchać! – krzyknęli chórem po czym spojrzeli na siebie i pokazali sobie języki.
- Od siebie dodam tyle, że ty jej potrzebujesz Xellos. Ty z kolei Filio, bez niego sobie nie poradzisz. Jesteście skazani na siebie. To będzie ciekawe… - zachichotała – Pokażecie mi jeszcze raz jak słudzy Mazoku i Shinzoku łączą swoje siły?
- Jeszcze raz? – zdziwiła się.
- Łączą? – otworzył oczy.
- Ups. – zasłoniła usta dłonią – Czyżbym powiedziała za dużo? – wstała i podeszła do nich obejmując ich ramiona – Komu w drogę temu wczas, prawda? – poprowadziła ich do drzwi, które same się otworzyły. Puściła Xellosa przodem zostawiając przy sobie Ryuzoku. Smoczyca zdała sobie sprawę, że smukła ręka obejmuje ją w talii, a druga wędruje w kierunku klatki pierściowej. Poczuła zimny oddech przy uchu i za chwilę usłyszała szept – Twój czas przebudzenia nadszedł, Córko…
- Słucham?! – Filia nie miała pojęcia o czym ona mówiła. Przecież wiedziała kto był jej matką. I o jakim przebudzeniu ona mówiła?!
- Ciii… - uspokoiła ją – Nie martw się. Nic mu nie powiem. Tak będzie zabawniej. – zwolniła swój chwyt i momencie kiedy Smoczyca odwróciła się, już jej nie było. Była przed nią krok za kapłanem – Xellos, mogę cię prosić na stronę?
- Tak, pani. – spojrzał na swoją towarzyszkę – Poczekaj na mnie przy głównym wyjściu. – po chwili oboje zniknęli w ciemnym korytarzu.
- Nie będę ukrywać, że wątpię w sukces Zellas. – przejechała palcem do ramie obrazu i skwasiła się czy zobaczyła jedno ziarnko kurzu na palcu – Jeżeli chcemy wygrać musimy połączyć siły. Jako, że straciłam swoich podwładnych w starciu z Liną Inverse od dzisiaj jesteś pod moimi rozkazami - spojrzała na niego władczo – Dzięki moim staraniom sprawię, że rasa Mazoku znowu będzie potęgą, a ta ruda czarodziejka nie będzie wchodzić nam w drogę. Twoich zadaniem będzie zabić Dra-Matę. – po raz drugi tego dnia śmiejąc się pokazała ostre jak u rekina zęby.
- Z przyjemnością, pani Dolphin. – kapłan uklęknął przed nią.

Koniec rozdziału drugiego.


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#412 2014-03-04 17:30:20

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Fragment napisany po prostu przepięknie! Opis wróżby to po prostu bajka Ale abym ci odpowiedziała dokładnie co w tym punkcie historii może wywnioskować czytelnik, to poprosiłabym cię o zamieszczenie dwóch rozdziałów tak aby były w jednym miejscu. Bo w sumie dosyć dawno je czytałam, ty coś w międzyczasie zmieniałaś, a na świeżo mam tylko 3-ci rozdział.


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#413 2014-03-16 20:03:18

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Ładny kawałek, ładny. Atmosfera gęstnieje.

Przyczepię się wrednie tylko do dwóch rzeczy. W pewnym momencie Filia mówi, że przepowiednia dotyczy dwóch osób. Z kontekstu wynika, że ma na myśli siebie i Xellossa... Ale wtedy powinno być "Przepowiednia dotyczy nas obojga" zamiast "Przepowiednia dotyczy nas obu". Chyba, że nie o Xellossie mówi, albo Xelloss wygląda w tym momencie jak niewiasta (a wiemy, że potrafi wyglądać jak niewiasta po serii Next, gdzie wystąpił w pięknej, czerwonej sukni - podejrzewam, że pożyczył od Zellas).
To raz, a dwa i to tylko takie kosmetyczne dwa; trochę dziwnie się czyta, kiedy Deep Sea Dolphin raz jest Dolphin a raz Delfinem z Głębi. Tak, wiem, że to poprawne tłumaczenie. Ale robi się wizualny zamęt w tekście.

Poza tym, jest pięknie i chciałabym dalej!


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#414 2014-03-18 15:30:05

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Kurcze, chyba faktycznie muszę przestać szaleć z tymi imionami/nazwami/przydomkami, bo jeden wielki bałagan się robi, a chodziło tylko o to żeby nie powtarzać w kółko Xellos/Filia/Dolphin/itd. żeby tylko wiadomo było kto akurat mówi ^^'


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#415 2014-03-18 16:34:59

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Ależ szalej z przydomkami, przymiotnikami i czym chcesz. Ale konsekwentnie jedna pisownia niech będzie

I tak jest bardzo, bardzo fajnie i strasznie mi się podobała runiczna wróżba. A Xelloss jest wredny <3 dla Filii.
Uspokoję na koniec, bez trudu można się połapać, kto mówi co.

A jak masz problem z podkreśleniem, która postać akurat przemawia, to 'zagraj pauzą'. Zwróć uwagę czytelnika na jakiś drobny szczegół dotyczący postaci, ewentualnie opisz coś, co się koło niej znajduje.


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#416 2014-03-18 21:05:33

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Ok, w takim razie wszystkie nazwy i tytuły będą w języku polskim, ale mam jeden dylemat. O ile takiej Zellas mogę przetłumaczyć tytuł, tak mam problem z Dolphin. Zellas to Zellas,  a Dolphin to Delfin (ewentualnie Delfina) i jakoś mi się to gryzie, bo chyba nikt nie stosował do niej tłumaczenia. Co zrobić wtedy z tym Deep Sea?


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#417 2014-03-19 00:22:40

Charat

Generał Mazoku

Skąd: Z nienacka
Zarejestrowany: 2011-06-04
Posty: 1325
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

No właśnie nikt jak dotąd nie tłumaczył, bo w mandze o Dolphin nie wspomniano a anime miało takie tłumaczenie, jakie miało... Deep Sea by pasowało na 'z Głębi Oceanu/Oceanów'. W każdym razie, tak mi się wydaje, że to najwierniejsze tłumaczenie, bez udziwniania.

Z drugiej strony, ja w ficu przyjęłam odwrotną taktykę i trzymam się nazw angielskich. Bądź co bądź, w anime, na podstawie którego tekst fika powstaje, też szafuje angielskimi nazwami na przemian z japońskimi. I generalnie, o ile się zorientowałam, użycie angielskiego oznacza w slayersowym świecie 'słowa mocy', czy coś w tym stylu. Wyszłam z wesołego założenia, żeby stosować tą zasadę do wszystkich tytułów Mazoku i Shinzoku, bo w końcu to jak stopnie wojskowe w dwóch przeciwnych armiach. A ludziów i resztę śmiertelnego tałatajstwa tłumaczyć na polski, typu król, książę, czarodziejka, kapłan.
Dla osób nieznających angielskiego zawsze można zrobić przypis.

Też chaos, ale przynajmniej uzasadniony


You call it nightmare, I call it fun~!
I cut and slash.

Offline

 

#418 2014-03-24 22:39:51

 Rinsey

Kapłan Mazoku

Zarejestrowany: 2011-08-23
Posty: 265
Punktów :   

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Też przyjmuję taką taktykę Zwykle, jeżeli Japończycy używają nazw angielskich, przyjmuję, że tak akurat mają one brzmieć (faktycznie, masz rację ze słowami mocy, Charat, w sumie w temacie zaklęć też tak jest, inkantacja jest po japońsku, lecz hasło aktywujące jest po angielsku). Z drugiej strony, jak się wszystko konsekwentnie tłumaczy na polski, to też nie będzie mnie razić

I też jestem za "z Głębi Oceanu"


Led through the mist by the milk-light of moon. All that was lost is revealed
Our long bygone burdens, mere echoes of the spring. But where have we come, and where shall we end?
If dreams can't come true, then why not pretend?

Offline

 

#419 2014-03-25 21:12:18

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Hm, hm...
Będę musiała sobie jeszcze raz fanfika przeczytać z wersją angielską i polską i wtedy zdecyduje co będzie mi bardziej odpowiadać, byle żeby być konsekwentnym jak mówicie


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

#420 2014-04-17 23:08:47

 Meitsa

Lord Mazoku

Skąd: Scotland/Poland
Zarejestrowany: 2011-05-24
Posty: 2281
Punktów :   
WWW

Re: Przeznaczenie - reaktywacja

Meitsa Mei the Vampire
Przeznaczenie #04

    Amelia wpatrywała się w Zelgadisa z szeroko otwartymi oczami nie wierząc własnym uszom. Jej tatko chciał aby wyszła za niego za mąż? Próbowała zapanować nad emocjami. Musiała pamiętać, że oprócz bycia panną na wydaniu była też księżniczką i czymś normalnym były ustawione małżeństwa dla dobra rodu lub kraju.
- Zelgadisie, jesteś bardzo szlachetny, ale nie musisz zmuszać się do czegoś czego nie chcesz. -  powiedziała bardzo oficjalnie.
- Przecież powiedziałem, że się zgadzam, ale pod jednym warunkiem. – skrzyżował ręce na piersiach. Dziewczyna drgnęła. Zawsze wiedziała, że za zamkniętym w sobie mężczyzną kryje się postać o wielkim sercu – Rozumiem, że jednak nie zgadzasz się.
- Jak mogłabym zmusić cię do małżeństwa z kimś kogo nie kochasz?! – zbulwersowała się -  To jest okrutne i niegodne! W imię miłości i sprawiedliwości nie zgadzam się! – krzyknęła heroicznie jak to miała kiedyś w zwyczaju.
- Cała ty… - na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Przystąpił kilka kroków i objął ją ramieniem. Zarumieniła się gdy poczuła jego bliskość – Głuptas z ciebie… - szepnął.

* * *

    Jak co dzień już od wczesnym godzin porannych w królewskim pałacu panował ruch i gwar. Każdy spieszył się załatwić swoje sprawy, a widmo nadchodzącej wojny wcale nie ułatwiało zadania. Ministrowie do spraw finansów, gospodarki, służby zdrowia, bezpieczeństwa, obrony, rolnictwa i wielu innych musieli mieć plany awaryjne na wypadek ciężkich czasów, które na bieżąco konsultowali z królem. Wywiad donosił, że od zachodniej części kontynentu zaczynają tworzyć się małe grupy pomniejszych Mazoku, które idą się w ich kierunku.
- Chcę spać! – w sali obrad rozległ się doniosły krzyk Liny Inverse – Jak ja nienawidzę porannych posiedzeń. Nawet nie zdążyłam zjeść śniadania!
- Wyśpisz się po śmierci. – zdenerwował się chimera, który ratował się kawą po nieprzespanej nocy – Doskonale wiesz, o której godzinie jest zebranie, więc z łaski swojej mogłabyś wcześniej się położyć i wcześniej wstać na posiłek.
- Cofnij to co powiedziałeś! – zirytowała się – W takim razie idę popełnić samobójstwo, ale ty idziesz do grobu razem ze mną! – już chciała rzucić czar kuli ognia gdy Gourry zdążył ją obezwładnić.
- Lina, daj spokój. – uspokajał ją – Zel ma rację. Na pewno byłabyś wyspana gdybyś nie szukała całą noc informacji w bibliotece jak powiększyć biust.
- Zamknij się, ptasi móżdżku! – zdzieliła go z kapcia paląc się ze wstydu.
- Pan Gourry jak zwykle nie ma wyczucia sytuacji… – szepnęła księżniczka do siedzącej obok niej Filii.
- Zgadzam się… - przytaknęła zakłopotana.
- Czymże są tak przyziemne sprawy jak niewyspanie i wątłe kształty kiedy mój naród stoi w obliczu zagrożenia?! – Philionel energicznie wstał z krzesła.
- Wątłe kształty? – pogromczyni bandytów zapulsowała żyłka na czole.
- Rozmawiałem już z ministrem obrony, który zapewnił mnie, że mamy wystarczającą ilość żołnierzy i magów, aby zawczasu  unieszkodliwić siły wroga póki są w mniejszości.
- Szkoda fatygi. Rozwalę wszystkich jednym Dragon Slavem. Czuję, że muszę się na kimś wyżyć. – podkasała rękawy.
- A wtedy zamek zostanie zaatakowany pod twoją nieobecność? – zauważył mag szamanizmu – Daj lepiej innym poznać wroga. Nie chcesz mieć chyba bezwartościowego wojska.
- Ale ja muszę wysadzić coś w powietrze, tak dla higieny psychicznej! – zaczęła wiercić się na krześle.
- Cierpliwości Lino. Nie wywołujmy wilka z lasu. – odparł ze spokojem król.
- Zel jest na miejscu. W razie czego da sobie radę do czasu aż wrócę.
- Już nie. – odpowiedział wywołany.
- Co nie? – zdziwiła się.
- Nie będę już na miejscu. Zdecydowałem, że będę towarzyszył Filii i Xellosowi, a przy idę szukać lekarstwa.
- Nam? -  odezwała się zaskoczona Smoczyca. Szermierz przytaknął.
- Chcesz nas zostawić?! A co z Amelią? Miałeś ją chronić. – wskazała za księżniczkę.
- Decyzja została podjęta wspólnie z królem i księżniczką. – zachowywał stoicki spokój.
- Bez mojej wiedzy?! Nie lubię gdy ważne decyzje są podejmowane za moimi plecami.
- Wybacz, i tak nie miałabyś nic do powiedzenia w tej sprawie.
- Nie miałabym?! – wydarła się – Otóż mam coś do powiedzenia i mówię, że absolutnie się nie zgadzam! – postawiła nogę na stole i machała rękami w proteście.
- Pani Lino, proszę się uspokoić. – Amelia próbowała załagodzić sytuację.
- Nie pouczaj mnie. Nie mogę zrozumieć dlaczego jest takim egoistą i bezczelnie zostawia mnie samą ze wszystkim!
- Ja nigdzie się nie wybieram. – odezwał się entuzjastycznie Gourry.
- Przymknij się, meduzo! Nikt by za tobą nie płakał.
- To było niemiłe… - posmutniał.
- Chyba coś przeoczyłaś. Przecież powiedziałem, że idę z Filią i Xellosem. Ktoś będzie miał ich na oku, a skoro wybierają się do smoczych świątyń możliwe, że jest tam lekarstwo dla mnie.
- Niby racja. – w końcu trochę ochłonęła – Ale i tak nie mogę pogodzić się z tym, że muszę tu tkwić.
- Zgodziłaś się.
- Między innymi dlatego, że ty też. Poza tym mam znowu patrzeć jak upada kolejne królestwo?
- Lino Inverse, decyzja została podjęta biorąc pod uwagę jej konsekwencje. – wtrącił się władca.
- Tylko dlaczego mam wrażenie, że powrót do ludzkiej postaci jest ważniejszy od eskorty? – zmrużyła oczy. Zelgadis miał już dość tej gry w podchody i porozumiewawczo spojrzał na Phila i Amelię.
- Bo to prawda. – powiedział w końcu.
- Chcę wyjaśnień. – skrzyżowała ręce na piersiach.
- Mam zostać wysoko postawioną osobą i mieć prawo głosu obok Amelii na wypadek braku Philionela. – starał się tak dobierać słowa, aby nie wspominać o małżeństwie. Przynajmniej na razie. Nie chciał wzbudzać niezdrowych sensacji – Chcę jednak służyć krajowi jako człowiek, nie potwór.
- Braku? – opuściła bezwładnie ręce.
- Wyobrażasz sobie chaos, który by powstał jakby Demony uprowadziły Phila? W takiej sytuacji Amelia potrzebuje wsparcia. Nie tylko ochroniarza.
- Zel… - zrobiło jej się głupio. Źle go oceniła. Pogodniała, podeszła do niego i klepnęła go po ramieniu.
- Jednak porządny z ciebie gość. – oboje uśmiechnęli się na zgodę.
- Skoro wyjaśniliśmy to sobie, możemy przejść dalej? – rozłożył na stole mapę kontynentu – Filia, mogę cię prosić?
- Tak, oczywiście. – poderwała się z krzesła.
- Jesteś w stanie dokładnie określić gdzie będziemy się kierować?
- Wszystkie świątynie znajdują się w obszarze poza byłą barierą. Na pewno udamy się do mojej opuszczonej świątyni. – zakreśliła piórem obszar gdzieś na środku Pustyni Zniszczenia - Na południowym wschodzie znajduje się świątynia Ragradii.
- Myślałem, że jest tylko jedna taka w górach Kataart. – zdziwił się.
- W tej mieszkają akurat Białe Smoki. Każdemu władcy może służyć kto tylko chce, więc świątyń jest więcej. Między innymi dlatego wszystkie części Klucza nie są w posiadaniu tylko Złotych.
- Rozumiem! – wtrąciła Lina – Takie rozwiązanie jest dodatkowym zabezpieczeniem, bo jeszcze bardziej utrudnia zebranie fragmentów. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszyscy pałają do siebie miłością…
- Można tak powiedzieć… - spojrzała ponownie na mapę - Tutaj Czarne Smoki mają świątynię poświęconą Rangortowi. – popukała palce w zachodnią część kontynentu – Z kolei największy problem będzie ze znalezieniem świątyni Valwina. Smoki Dimos zbudowały ją na wyspie, która unosi się wysoko ponad chmurami i jest zdana na prądy powietrzne. Może być dosłownie wszędzie. Z tego względu zostawimy ją na końcu. Może do tego czasu znajdziemy jakąś wskazówkę jak ją odszukać.
- Nie wydaje mi się żeby był to jakiś większy problem. – usłyszeli znajomy głos osoby, która nie powinna być przy nich obecna.
- Xellos! – zebrani automatycznie zasłonili swoimi ciałami króla i księżniczkę – Nie miałeś tu przychodzić nieproszony. – syknęła rudowłosa nie opuszczając gardy.
- O rety, rety! Myślałem, że już przywykliście do mojej obecności. - odpowiedziało mu wymowne milczenie.
- Wiesz jak dotrzeć do świątyni Wietrznego Władcy? – odezwała się pierwsza Smoczyca.
- Jeżeli muszę to się dowiem. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. – na jego twarzy pojawił się promienisty uśmiech.
- Skoro wszystko już mamy ustalone nie powinniśmy tracić czasu. Ruszajmy od razu w drogę. – Zelgadis poszedł w kierunku drzwi – Przy okazji usuniemy największe zagrożenie w postaci Xellosa. – spojrzał na niego wrogo.
- Nie jestem rzeczą żeby tak do mnie mówić. – oburzony stuknął lagą w posadzkę, jednak po chwili podążył jego śladem. Nim przestąpił kilka kroków jego uwagę przykuł przedmiot leżący na podłodze. Zaciekawiony sięgnął po niego i zaczął mu się przyglądać. – Zelgadisie, czy to nie należy do ciebie?
- Co takiego? – podszedł do niego.
- To. – przekazał mu przedmiot. Szermierz gdy tylko rzucił na nie okiem zdenerwował się i cisnął rzeczą przed siebie.
- Nie rób ze mnie idioty! – szarpnął go za ubranie – Dość mam kąśliwych uwag na temat mojego wyglądu. Chciałeś mnie sprowokować tym kamieniem?!
- Kiedy ja widziałem jak ten kamień odpadł przed chwilą z twojej dłoni. – szare oczy otworzyły się szeroko. Zwolnił chwyt by przyjrzeć się swoim dłoniom. Na lewej po zewnętrznej stronie był ślad po zabliźnionej ranie wielkości znalezionego kamienia. Wyglądało to tak jakby odpadł mu strup, pod którym wytworzył się nowy, zdrowy naskórek. W dodatku był koloru różowego. Różowego jak ludzka skóra. Oniemiały spojrzał najpierw na Amelię, a potem na resztę przyjaciół. Byli tak samo zdezorientowani jak on.
- Fire Ball! – ognisty pocisk, który dosiągł celu sprawił, że Zelgadis od razu wyszedł z szoku.
- A to za co było!? – sprawczyni ataku zamiast się wytłumaczyć podbiegła do niego i potrząsnęła energicznie jak jakąś kukłą.
- Pani Lino, co pani robi?! – Amelia próbowała ją powstrzymać gdy do jej i innych uszu doszedł dźwięk czegoś uderzającego o podłogę. Gdy spojrzała pod nogi zobaczyła kilka kamieni, takich samych jak ten, który znalazł kapłan.
- Lustro! Dajcie mi lustro! Muszę się przejrzeć! – krzyknął rozgorączkowany. Niestety nikt go nie miał, ani nie było żadnego w pokoju. Wreszcie Filia chwyciła ze stołu wypolerowany na błysk srebrny talerz i podała przyjacielowi. Trzęsącą ręką wziął przedmiot i zaczął intensywnie wpatrywać się w swoje odbicie szukając jakiś zmian w wyglądzie. Dotknął palcami oczodołu gdzie zawsze było najwięcej drobnych kamyków i odkrył, że połowy z nich nie było. To było jednak za mało dla niego. Musiał się upewnić. Zacisnął oczy i potarł szorstką dłonią policzek. Wypuścił powietrze z płuc, które strasznie cisnęło go w klatce piersiowej i jeszcze raz spojrzał w talerz. Jednak nie śnił. Tarcie o twardy naskórek zadziałało jak papier ścierny. Czuł między palcami piasek, który teraz wciskał się w zakamarki ubrania – Jestem znowu człowiekiem… Jestem człowiekiem! – wykrzyczał śmiejąc się. Euforia urosła w nim do niewyobrażalnych rozmiarów. Pierwszy raz w życiu czuł tak nieopisaną radość. To czego pragnął całe życie w końcu się spełniło. Był człowiekiem. Był wreszcie taki jak inni. Był równy. Czuł, że znowu może wszystko.
- To musiała być klątwa! – krzyknęła księżniczka – Przez twój wygląd zamknąłeś się w sobie i bałeś się otworzyć swoje serce, ale kiedy to zrobiłeś zły czar prysnął. To potęga miłości! – wzruszona do łez rzuciła mu się na szyję.
- Amelio! – zmieszał się chwytając jej drobne ciało.
- Przyjaciele! – ryknął król podnosząc z tronu swoje potężne cielsko – Macie przed oczami cudowny przykład przewagi dobra nad złem! Tylko ktoś z wiarą i o czystym wnętrzu mógł przezwyciężyć swoje okrutne przekleństwo. Opatrzność czuwa nad nami i nie pozwoli by stolica białej magii upadła. To znak, że jest dla nas nadzieja. Chodźże do mnie, synu! – wyciągnął do młodego mężczyzny niedźwiedzie ręce – Nigdy w ciebie nie wątpiłem i choć ty sam mi zaprzeczałeś moja intuicja nie zawiodła mnie. – objął go jednym ramieniem, drugim swoją córkę – Obietnica została dopełniona. Błogosławię was i raduję się razem z wami. Przed wszystkimi tu świadkami oficjalnie oddaję ci rękę mojej córki. Niech wasza miłość rozkwita każdego dnia i rozleje się na całe królestwo, które będzie waszym ogrodem. Dbajcie o siebie i o nie jak o największy skarb, który dało wam życie. – monarcha nie mógł już powstrzymać emocji i zalał się łzami – Obwieszczam zaręczyny mojej córki i wielkie przygotowania do ślubu! – krzyknął żywiołowo po raz ostatni.
- Zaraz, zaraz, zaraz! – wrzasnęła rudowłosa – Jaka miłość? Jaki ślub? Kiedy to wszystko się stało i dlaczego znowu nic nie wiem?! – zaczęła tarmosić swoje włosy. Zelgadis z kolei wciągnął do płuc powietrze by zaraz głośno je wypuścić. Chcąc nie chcąc należały się innym wyjaśnienia, tym bardziej, że wszystko zaczęło dziać się w tempie ekspresowym.
- Nie powiedziałem całej prawdy. Wczorajsza umowa dotyczyła konkretnie ślubu między mną, a Amelią. Nie chciałem jednak o tym mówić z oczywistych względów.
- A od kiedy to wy się kochacie? Jeszcze tak bezczelnie za moimi plecami?! – tutaj świeżo upieczeni narzeczeni nie potrafili się jednoznacznie wytłumaczyć. Faktem było, że dopiero poprzedniego dnia wyjaśnili sobie pewne sprawy, ale od jak dawna byli ku sobie?
- Lina, daj im spokój. – poczuła na ramieniu ciężar ręki Gourriego – Naprawdę tego nie widziałaś i musisz ciągnąć ich za języki? – zamiast odpowiedzi zobaczył jej zmarszczone brwi i usta wygięte w małą podkówkę.
- A ty od kiedy jesteś takim znawcą ludzkich uczuć?
- Znawcą? Po prostu nie udaję ślepego, jak coś widzę. – uśmiechnął się najszczerzej jak tylko umiał. Czarodziejka naburmuszyła się, ale w głębi siebie musiała przyznać mu rację. Wszyscy znali się od lat i niemożliwym było żeby nie zauważyła tych wszystkich gestów, które miały swoje znaczenie, ale jednocześnie były trochę na dystans. Może właśnie z powodu tego dystansu dziewczyna nie brała tego na serio. Utarło jej się, że Zel zawsze będzie samotnikiem poszukującym lekarstwa, a Amelia rozszczebiotaną orędowniczką sprawiedliwości. Tylko, że czas nikogo nie szczędził i życie szło swoim torem. To oznaczało zmiany, bo przecież nic nie było wieczne, a już na pewno nie ludzkie życie, które jest krótkie i w rezultacie intensywne.
- Jakie to piękne i wzruszające… - Filia ocierała oczy bawełnianą chusteczką – Również chciałabym was pobłogosławić w imię Ceiphieda. Niech wasze małżeństwo będzie dalekie od trosk i zmartwień. Bądźcie dla siebie oparciem w dobrych i złych chwilach i nigdy nie zapominajcie o szczęściu drugiej osoby.
- Dziękujemy, pani Filio. – Amelia wytarła wierzchem dłoni mokry policzek.
- No bardzo to wszystko ładne, ale byłbym jednak daleki od sądzenia, że wygląd Zelgadisa jest efektem cudownego działania miłości. – Xellos stał oparty o ścianę i przyglądał się szeregu wydarzeń z pewnej odległości.
- Nie musisz być złośliwy w tak podniosłym momencie. Jak ci się nie podoba, możesz wyjść. Nikt cię tu nie trzyma. – został zbesztany przez Smoczycę.
- Ja tylko czekam aż postanowisz w końcu ruszyć swoje złote cztery litery i udamy się w drogę. Dość już czasu zmarnowaliśmy przez to przedstawienie.
- Jesteś bezczelny! – zignorował uwagę i ciągnął dalej swój wywód.
- Poza tym bardziej bym obstawiał na wygaśniecie czaru.
- Wygaśniecie? – Linie coś zaczęło świtać w głowie.
- Źródło mocy czaru leżało w magu, który go rzucił. W momencie jego śmierci wiązanie zostało przerwane i nastąpił proces regresji. Oczywiście nie mówimy o wszystkich jego czarach, ale akurat ten miał taką właściwość.
- A skąd ta pewność, panie wszystkowiedzący? – Filia skrzyżowała ręce na piersiach.
- Naprawdę myślisz, że urok został zdjęty przez gorące uczucie dwojga kochanków? Muszę cię rozczarować, takie rzeczy są tylko w bajkach.
- Zaklęcie musiało być naprawdę potężne skoro dopiero po tylu latach od śmierci Rezo zaczęło słabnąć. – ruda chwyciła się za brodę – Zel, czujesz żebyś był słabszy? Co z twoją fizycznością i zdolnością magiczną?
- Szczerze, nie czuję żadnego ubytku. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że mam jeszcze więcej energii.
- Czyli zostajesz…? – w głosie księżniczki nadzieja mieszała się z niepewnością.
- Na to wygląda. – odetchnęła z ulgą w duchu.
- W takim razie tylko niepotrzebnie zmarnowaliśmy czas. – wtrącił Mazoku – Filia, idziemy.
- Chwileczkę. – czarodziejka wyszła na środek sali łapiąc się pod boki – Ja też zmieniłam zdanie. Idę razem z wami. – mogła przysiąść, że przez moment widziała cień niezadowolenia na twarzy kapłana. To tylko potwierdziło słuszność jej decyzji.
- Skąd ta nagła zmiana? – Ryuzoku nie kryła zdziwienia. Nie mniej jednak te słowa dodały jej otuchy.
- Moja intuicja podpowiada mi, że popełnię błąd jeżeli puszczę was samych. – zmierzwiła palcami grzywkę – Zel będzie na miejscu, więc mogę spać spokojnie nie martwiąc się o przyszłość Saillune. Powiem wprost. – spoważniała – Nie ufam ci Xellos i chcę mieć cię na oku. – mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Gdy na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek zrozumiała, że zgadza się na zasady gry, ale niech nie myśli, że da jej jakąkolwiek możliwość przewagi nad nim. W odpowiedzi również się uśmiechnęła co znaczyło, że Liny Inverse nie da się tak łatwo przechytrzyć – Gourry. – zwróciła się do blondyna – Ruszamy w drogę!


Nadworny zboczeniec forumowy <3

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.slayersfans.pun.pl rury