Odwiedź nas na http://slayers-fans-society.blogspot.co.uk/
No napewno taka zamiana da im wiele, lepioej zrozumieją siebie. A i polubienie sie to już połowa sukcesu
Guenh jak będzie okazja to oswojimy ten alkohol, bo na mnie też ma czasem zgubny wpływ, jakieś fochy zdaje się strzela
Offline
Ja chce więcej! Teraz to już w ogóle banan z gęby mi nie schodzi
Offtop: Mój żołądek baaardzo nie lubi alkoholu, wiec nie będę go męczyć ^^' Wystarczy, że moja kumpela od picia zobaczyła mnie raz jedyny po spożyciu alkoholu i nie wiedziała czy do szpitala mnie wieźć ^^' koniec offtopu
Offline
Guenh kocham Cię! Nie wiem kto jest bardziej rewelacyjny w nowym ciele, czy Xellos czy Filia. Rozwalają mnie doszczętnie. Xellos i jego przemowa u Burka zasługuje na oskara i rzeczywiście można ja określić mianem "ostatecznego pierd***" xDDD A i Filia i Irivier są boscy. Na początku sie rozczarowałam ,że zrobiłaś go blondynem, ale potem jak opisałaś dokładniej wygląd ( noo i ten irokezik uff ) to jakoś mi zaczeło pasować. Fili to nie zainteresowało ,ale mnie owszem bardzo! Co to jest to ba....nie wiem jak to się pisało jakieś tam bajabongo hej ?
Offline
Xelloss śniący o Małych Kucykach...
MISTRZOSTWO ŚWIATA~!
Guenh, ty powinnaś jakąś nagrodę za to zgarnąć.
Z innych, realistycznych uwag - tak właśnie wygląda praca w redakcji, kiedy naczelny zdecyduje się być dupkiem dla bycia dupkiem. Brawo!
Offline
ANANAS~!
Offline
Ananas~!
I nie mówi się kartofel. Mówi się pyra. Pyra, pyra, pyra~!
Offline
Pyrki są wporzo ,ale i tak tłum skanduje głośno i rytmicznie - CHCEMY ŚLIWKI, ROBACZYWKI~~!! xD
Offline
Nie mogę pisać!
Xellos i Filia są porąbani.
Miałam pewien pomysł, który uzasadniałby ich ewentualny "związek", ale nie wiem jak ich do tego pomysłu doprowadzić.
Pierwotnym założeniem tego fanfika było stworzenie go na modłę tanich komedii romantycznych.
I jakkolwiek groteskowa nie byłaby relacja X/F w Slayers Try, to gdyby nagle pomyśleć o zespoleniu ich w parę - całość pada na łeb na szyję.
Dżizas, przecież ich wspólna historia jest tragiczna!
Chyba mam pomysł na forumowy wątek...
Offline
a mi oni do siebie pasują... pomimo tego że nie pasują. W sumie, czytałam parę ficów które by obroniły ten związek.
Nu! Spadam! Pozdro
Offline
Widząc w tym wątku wpis Guenh już się podjarałam, że dodała drugą część, albo chciaż jej fragment a tu lipton... ((
Offline
no bo to było tak: napisała Guenh pierwszą część w dwa dni, bo tak się podjarała powrotem do fanfika.
Potem Guenh nie chciało się pisać kontynuacji tylko wzięła się za dalszy rozwój wątków nazywając ów prototyp wstępną nazwą rozdział trzeci.
Rozdział trzeci robi się poważniejszy i Guenh wkręca się w powagę. Wie jednocześnie, że drugi rozdział miał być czysto komediowy i teraz nie wie, jak się wkręcić z powrotem na te fale.
Masakra! Rozdział trzeci ma już 10 stron. Rozdział drugi pół strony. Tak to jest jak się jest grafomanem.
Teraz znowu nie będę miała czasu na pisanie, ale mam zamiar rozwalić rozdział drugi w poniedziałek. HA!
Dziękuję tym co czekają ;_; to miłe
Offline
Też myślałam, że nowy rozdział wrzuciłaś, ale będę cierpliwie czekać Jak masz problem z jakimiś wątkami to pisz, coś ci doradzimy i może uda ci się jakoś ładnie skrlecić dwójkę ^^
Offline
Uhm, cóż, przyznam że rozdział drugi jest w rozsypce. Przesyłam jedynie początek które zapewne nie wyda wam się interesujący (brak X/F)
Ten wieczór nie należał do najbardziej udanych. Z chwilą, gdy słońce ukryło się za krawędzią horyzontu, z nieba lunął rzęsisty deszcz, w ciągu kilku sekund pokrywając całą powierzchnię miasta cienką warstwą wody.
I choć barman Barnej za lat dziecięcych zwykł lubić dźwięk kropli dudniących o parapet, teraz kojarzył go jedynie z chwilami zmarnowanymi na pilnowaniu pustej do cna knajpy.
Barnej nigdy nie grzeszył urodą. Był chłopcem z gatunku tych krzywokolaniastych i oplecionych zewsząd siatką niebieskozielonych żył. Nawet gdy w trzeciej liceum wiejska piękność Miszel zaprosiła go na bal maturalny, a potem postanowiła za niego wyjść, miała na uwadze jedynie kwestie finansowe. Kiedy biedny Barnej zastanawiał się nad doborem koloru kamienia do srebrnego pierścionka zaręczynowego, goły tyłek Miszel zdążył zapoznać się z każdą znaną we wsi stodołą. Nakryta z okolicznym szambonurkiem (rodzinny interes, profesjonalne usługi, naszym mottem jest pasja) na czynności przywodzącej na myśl tylko jedno, uznana została za pierwszorzędną k…łamczuchę, a Barnej mimowolnie stał się synonimem słowa "naiwniak". Co by więc być uważanym za coś więcej niż tylko hasło encyklopedyczne, zawziął się chłopak i zdał do szkoły magii. O dziwo, drzemał w nim niczym niekrępowany talent i potencjał w dziedzinie demonologii stosowanej. Po zaledwie dwóch latach studiów posiadał wiedzę na temat każdej demonicznej szychy, a gdy zdobył statuetkę Zdechłej Ropuchy i Miszel już zaczęła płakać nad pomyłką jaką popełniła, Barnej poczuł nagłą chęć zamknięcia się we własnej pijalni piwa. Jak pomyślał, tak zrobił.
I w tym momencie możemy śmiało powrócić do rzeczywistości.
Barnej usłyszał nagle skrzypnięcie otwieranych drzwi i gdy uniósł wzrok, uświadczył widoku zmokniętej do suchej nitki blondwłosej piękności, która nie przejmując się zbytnio swym stanem, wrzucała właśnie wymiętoloną kurtkę na wieszak.
- Witaj, Xellosie - ucieszył się Barnej, choć nie był wyprowadzony z równowagi tym szczęściem na tyle, by przestać czyścić garnki z resztek oleju po frytkach. Przybysz w pierwszej sekundzie zdradził swym wyrazem twarzy zaskoczenie, lecz po chwili skinął z uznaniem głową.
- Niesamowite. Jestem pod coraz to większym wrażeniem - wyrecytował pomalowanymi na krwistoczerwono ustami - Skąd wiedziałeś?
- To się czuje, Xellosie. Byłem dobrze szkolony. To, co zawsze?
- Tak, bardzo poproszę.
Barnej sięgnął do najwyżej położonej szafki w celu wydobycia z niej monstrualnej skorupki po monstrualnej pistacji, których plantację znalazł w mieście imienia Dawida Olbrzyma. Nowo przybyły gość zdążył w tym czasie zasiąść przy najlepszym jego zdaniem barowym krześle, a nawet położyć dłonie na blacie w geście wyczekiwania na zamówione bliżej jeszcze niezidentyfikowane COŚ. Barnej przyuważył, że paznokcie klienta są starannie pokryte kruczoczarnym lakierem.
- Dziękuję - powiedział Xellos z chwilą, gdy pistacja została napełniona po brzegi przejrzystym, czerwonym płynem.
- To moja praca - Barnej posłał mu jeden z najszczerszych uśmiechów.
- Dziękuję, że nie spytałeś dlaczego jestem długonogą blondynką - zakończył swą myśl i wypił łyk napoju - Diabelsko mocne!
- Uznałem to za mało profesjonalne, szczególnie że pani, do której należało to ciało, zwykła co jakiś czas jadać tutaj śniadania.
- Naprawdę? Co zamawiała?
Barnej wywrócił gałki oczne w stronę sufitu, gdzie miał nadzieję znaleźć dobrą pamięć do tego typu pierdół.
- Zazwyczaj rogalika ze śliwkową konfiturą i niezbyt mocną kawę.
- Brzmi fantastycznie! Poproszę.
Xellos słynął z bycia dziwnym, ale jego dzisiejsza dziwność przekraczała wszelkie granice. Barnej postanowił taktownie nie zadawać żadnych pytań. Wyciągnął spod lady własnoręcznie napoczęty rogal i podał swemu klientowi z kawą bez mleka. Obserwował, jak Xellos zachłannie pożera bułkę i wlewa napój bezpośrednio do gardła.
- Padłem ofiarą niezbyt eleganckiej zbrodni - odezwał się demon, zlizując z warg resztkę szminki. - I teraz muszę siedzieć w tym cielsku.
- Cielskiem bym tego nie nazwał - uśmiechnął się lubieżnie Barnej - Panna Filia jest obiektem westchnień połowy tej okolicy.
Xellos rzucił mu spojrzenie pełne politowania.
- Hmmm… - rozmarzył się Barnej - Jest słodka i niebezpieczna zarazem.
"Blondwłosa" rozdziawił usta w nieestetycznym grymasie niedowierzania i zdawać by się mogło, że hamuje odruch wymiotny.
- No i… ma czym oddychać - ciągnął Barnej.
W tym momencie Xellos zerknął mało dyskretnie w dół swojego ciała.
- Przede wszystkim jednak jest interesująca. Zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Ponoć jej marzeniem jest napisać książkę, oby jej się udało.
Xellos parsknął.
- Chyba o swoim braku przystosowania do społeczeństwa - dodał po chwili i nie wiedzieć czemu, dotknął policzka. Zapadła krępująca cisza i Barnej zmuszony był udawać, że rząd suszących się kieliszków jest nagle czymś ogromnie interesującym. Z tego niezwykle karkołomnego przedstawienia wyrwał go dźwięk chrząknięcia, które miało mu zapewne przypomnieć o powadze aktualnego spotkania.
- Zabij ją więc - mruknął zrezygnowany.
- Zabić to nie problem, ale co z ciałem? - podjął Xellos i pogrążył się w myślach. Barnej wiele słyszał o możliwościach siedzącego naprzeciw niego demona. Pamięta nawet po dziś dzień czasy, za których dzieci za brak posłuszeństwa straszyło się przybyciem "krwiożerczego" Xellosa. Jako, że wioska Barneja mieściła się daleko poza barierą światów, legendy o królestwie Sailunne i globalnym bankructwie wszystkich tamtejszych restauracji ominęły miejscowość Barneja nadzwyczaj szerokim łukiem. Wyobrażenia o bestii były więc rozmaite i niezwykle bogate. Jedni mówili, że potwór X jest przerośniętym w wyniku promieniowania bariery mutantem - gigantyczną krzyżówką skorpiona i pająka. Ci co bardziej pojętni i obdarzeni naturalną umiejętnością filtrowania głupoty szerzyli przekonanie, jakoby Xellos był zwyczajnym psychopatą, lubującym się w smażeniu mózgów z cebulką i boczkiem. Jeszcze inni natomiast święcie wierzyli, iż Xellos jest po prostu innym określeniem na Lucyfera, Władcę Piekieł (nie wierzono tam w istnienie Phibrizzo - tamtejsi tubylcy woleli myśleć, że bogowie i demony są czymś nienamacalnym, przez co bardzo łatwo jest o nich zapomnieć i zacząć wielbić, co dusza zapragnie, choćby i kolbę kukurydzy).
Offline